Witam!
Nie lubię za bardzo o sobie mówić ani użalać się, ale jest mi bardzo ciężko i chciałabym się poradzić. W zasadzie boję się, że kiedyś nie wytrzymam tego bólu i się zabije. Staram się powstrzymać, bo wiem, że nie jest to dobre rozwiązanie. Tylko, że nie widzę żadnego dobrego rozwiązania...
Dzieciństwo spędzałam w domku bez łazienki i w zimnie. Właściwie było tak zimno, że nawet kurtka nie pomagała. W podstawówce miałam "koleżankę", która cały czas mi dokuczała. Czułam się nikim. Do tej pory boję się ludzi. W domu ojciec ciągle się kłócił, a mamy praktycznie nie było, bo pracowała również za niego. A kiedy już była to raczej ją drażniliśmy i nie obchodziliśmy za wiele. Potem byłam molestowana, próbowano mnie zgwałcić. Nikt nie pomógł mi stanąć na nogi. Do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Nie chcę być kobietą. Przeżyłam piekło strachu powrotów do domu, potem piekło strachu, że on zabije mamę. Teraz ojciec chodzi pokornie, bo wyszło, że zawsze był pedofilem... Nie ukrywam, że nie mam sił myśleć o tych dzieciach. Zniszczył mnie krzykami i niszczy nas wszystkich cały czas. Mama od zawsze kłóci się ze mną o studia, bo uwielbiam matematykę i informatykę. Zawsze bardzo lubiłam się uczyć, chyba po to żeby nie myśleć o tym wszystkim... Za mało jej pomagam, ale staram się jak mogę. Nie spotykam się ze znajomymi, nie mam czasu, żeby się uczesać. I za chwile chyba wywali mnie za to z domu. Ciągle przepraszam za to, że żyję. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. Nie mam sił już nawet o tym myśleć. Chciałam się zapytać czy ja mam prawo źle się czuć? Ciągle słyszę od mamy, że jestem przewrażliwiona.
Marzę o tym, żeby się nie obudzić, bo nie pamiętam nawet kiedy byłam szczęśliwa ostatni raz...