Skocz do zawartości
Nerwica.com

Iwonusia

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Iwonusia

  1. Chciałabym podziękować za wszystkie rady i wsparcie. Dobrze, że jest takie forum. Mój świat dzisiaj już ostatecznie runął, nie wytrzymam ani jednego dnia dłużej. Dostałam dzisiaj bukiecik kwiatków i zostawiłam go na ławce. Nie zasługuję na nie, nie zasługuję nawet na to, żeby tu pisać. Trzymajcie się :*
  2. Masz rację niewiele wiem o psychoterapii, ale i tak uważam, że nie ma to sensu. Nie mam na to czasu. Uważam też, że nawet gdybym poszła to musiałabym wracać do domu, w którym trzeba uważać na każde słowo i żyć według pewnego schematu. Złego schematu. Nie jestem w stanie tego zmienić i psycholog mi w tym nie pomoże. Mógłby mi jedynie pomóc w sprawie molestowania, z którym nie jestem w stanie sobie sama poradzić. Ostatnio jednak zeszło to na dalszy plan. Ja też jestem bardzo uparta No ale może coś poczytam o tej psychoterapii Dzięki Tygryska i dzięki Iwka73
  3. Prawda jest taka, że mieszkam na wsi, pracuję ciężko na polu i studiuję. To nie jest praca do 16, tu trzeba być w gotowości cały czas. Muszę się prosić dwa tygodnie (o ile mam na to odwagę), żebym mogła jechać do kina. A potem i tak mam awanturę, że tą właśnie robotę zostawiłam. Kiedyś walczyłam o swoje prawa, ta walka mnie wykończyła i nic mi nie dała. Powiedz mi Tygryska co może powiedzieć mi psycholog?
  4. Tygryska ja właśnie jestem dorosłą kobietą. Życie to sztuka wyboru, nie można mieć wszystkiego. Mogłabym się wyprowadzić, zacząć niby normalnie żyć, iść do psychologa. Żaden lekarz mi w tej chwili nie pomoże, bo nie zmieni mojej sytuacji. To mój wybór, jakoś to przetrzymam. Jak wszystko pójdzie dobrze, to może za rok zacznę żyć normalnie. Świat jest niesprawiedliwy i im wcześniej się człowiek z tym pogodzi tym lepiej.
  5. No właśnie nie mogę iść do żadnego psychologa. Nawet gdybym się odważyła, to jeśli mama by się o tym dowiedziała byłoby ze mną krucho... To ona jest tą cierpiącą. Nawet ją rozumiem, bo dużo w życiu przeszła. Można powiedzieć, że chodzę na paluszkach, żeby jej nie urazić. Zaszczepiła mi w głowie, że nie potrzebne mi są zioła uspokajające, nawet zwykły lekarz. Bo ja jestem młoda, zdrowa i szczęśliwa. Hipochondryczka. Sama po tylu latach głęboko w to wierzę. I nienawidzę się za to, że naprawdę tak nie jest. Naprawdę nie jestem w stanie zmienić tego toku myślenia. Mnie na lekarza namawia się pół roku :) Boję się siebie
  6. Dziękuję za te słowa otuchy. Prawdę powiedziawszy cały czas próbowałam robić sobie małe przyjemności albo wyznaczać cele. Zawsze przynosiło to marne rezultaty po których załamywałam się jeszcze bardziej. Po tylu latach nie mam już na to sił. Wydaje mi się, że to już nic nie zmieni. Nie chcę robić z siebie ofiary, ale naprawdę tak czuję. Ostatnio się już trochę chyba poddałam. Wydaje mi się, że już nic nie ma sensu. Mam nadzieję, że kiedyś będę patrzeć w gwiazdy i zachwycać się nimi. Że będę miała w sobie ten spokój. To moje największe marzenie. Wam też tego życzę.
  7. Witam! Nie lubię za bardzo o sobie mówić ani użalać się, ale jest mi bardzo ciężko i chciałabym się poradzić. W zasadzie boję się, że kiedyś nie wytrzymam tego bólu i się zabije. Staram się powstrzymać, bo wiem, że nie jest to dobre rozwiązanie. Tylko, że nie widzę żadnego dobrego rozwiązania... Dzieciństwo spędzałam w domku bez łazienki i w zimnie. Właściwie było tak zimno, że nawet kurtka nie pomagała. W podstawówce miałam "koleżankę", która cały czas mi dokuczała. Czułam się nikim. Do tej pory boję się ludzi. W domu ojciec ciągle się kłócił, a mamy praktycznie nie było, bo pracowała również za niego. A kiedy już była to raczej ją drażniliśmy i nie obchodziliśmy za wiele. Potem byłam molestowana, próbowano mnie zgwałcić. Nikt nie pomógł mi stanąć na nogi. Do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Nie chcę być kobietą. Przeżyłam piekło strachu powrotów do domu, potem piekło strachu, że on zabije mamę. Teraz ojciec chodzi pokornie, bo wyszło, że zawsze był pedofilem... Nie ukrywam, że nie mam sił myśleć o tych dzieciach. Zniszczył mnie krzykami i niszczy nas wszystkich cały czas. Mama od zawsze kłóci się ze mną o studia, bo uwielbiam matematykę i informatykę. Zawsze bardzo lubiłam się uczyć, chyba po to żeby nie myśleć o tym wszystkim... Za mało jej pomagam, ale staram się jak mogę. Nie spotykam się ze znajomymi, nie mam czasu, żeby się uczesać. I za chwile chyba wywali mnie za to z domu. Ciągle przepraszam za to, że żyję. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. Nie mam sił już nawet o tym myśleć. Chciałam się zapytać czy ja mam prawo źle się czuć? Ciągle słyszę od mamy, że jestem przewrażliwiona. Marzę o tym, żeby się nie obudzić, bo nie pamiętam nawet kiedy byłam szczęśliwa ostatni raz...
×