BulletproofCupid napisałeś że chciałbys mieć tyle determinacji do walki ile mam ja. To chyba nie uwierzysz jakci napiszę kim byłem przed 1,5 rokiem po powrocie z Warszawy. A byłem osobą która nie miała nawet siły wstać z łóżka, podnieść się coś zrobić, popatrzeć ładnej dziewczynie w oczy, teraz już jest trochę lepiej hehe. Nic mi się nie chciało uważełem że przegrałem i myslalem o znajomych ile im sie udalo a mi nic, bylem dla siebie nieudacznikiem zakompleksiony. Nie byłem zdolny do systematycznej i cierpliwej pracy nad sobą. Brałem się za coś a poźniej twierdziłem że nie dam rady że to wszystko bez sensu i poddawałem się, nie miałem za grosz szacunku do siebie a to tylko napędzało moje stany lękowe. Tak było.
Ale jak dostałem nową pracę to oprócz tego że się bałem i się izolowałem :) zacząłem też tym ludziom cholernie zazdrościć normalności, ze oni mogą się jakoś między sobą porozumieć że nawiązują ze sobą znajomości i byłem i jestem wkurzony że takie życie mnie omja, że jestem obok , wtedy dodatkowo czułem że jestem gorszy i nie mam szans u nich (treraz jest lepiej wydaje mi się ze to oni nie mają szans u mnie hehehe . Wtedy strasznie się nad sobą użalałem nawet nie wiesz jaką byłem "płaczką", że u nich jestem skonczony i że maja mnie za głupka. Wracałem do domu i tylko siedziałem i tylko o tym myslałem i nic mi się nie chciało.
) Miałem bardzo silne stany lękowe nie mogłem wytrzymać i właśnie ten okropny lęk zmusił mnie najpierwe do spacerów, a potem do ćwiczeń fizycznych bo to zmęczenie mnie uspokajało rozumiesz!!! . Ja który zawsze byłem bierny wszyscy uważli że jestem leniwy i nigdy nie byłem wytrwały, rezygnowałem po 5 minutach z walki o swoje, nagle zaczałem coś robić z swoim życiem. Tak naprawdę to nie było tylko lenistwo ale coś więcej niskie poczucie wartości i brak wiary że coś mi się może udać (dzieci alkocholików) .
To co teraz napiszę jest BARDZO WAŻNE przynajmniej dla mnie, a może tobie też się przyda BulletproofCupid. Jak już wspomniałem miałem silne stany lękowe i niską samoocenę i pogardę dla siebie, ale pjawiło się też jeszcze coś złość na siebie, że inni się cieszą smieją korzystają z życia choć w cale nie są lepsi, a ja jestem taki beznadziejny i nic nie robię dla siebie. Ta złość i stany lękowe zmusiły mnie człowieka któremu nie chciało się wstać z fotela do pracy nad sobą (ćwiczenia fizyczne)
OOOOOOOO K............wa !!!!!!!!!!!!!! jak mi się na początku nie chiało nawet nie wiesz jak bardzo. Własciwie ja nigdy przez 28 lat nie zrobiłem nic dla siebie tylko płynalem z prądem, żadnej inicjatywy , rozumiesz !!! tylko ten strach który mnie paraliżował że się nie uda że jestem beznadziejnyyyy!!!!!. Zawsze się bałem że sięnie uda i przez te lata nigdy mi się nic nie udawało bo ZAWSZE rezygnowałem i odpuszczałem sobie. Ale lęk mnie zmusił i zabrałem się za siebie. Na początku strasznie narzekałem i płakałem ale to nie ćwiczyłem ja tylko moje ręce nogi, a głowa narzekała mówiła że nie ma sensu że jestem niewyspany zmęczony (zmęczony i niewyspany to prawda bo mam problemy z snem ) ale nie odpuszczałem sobie nawet po nieprzespanej nocy z dołem psychicznym potrafiłem cwiczyć wysiłek mnie uspokajał. NASTĘPNA WAŻNA SPRAWA która ci się na pewno przyda. Byłem dla siebie surowy. Jak czułem zwątpienie że nie chcę nie mogę, miałem strasznego doła psychicznego to włączałem w swoim umyśle powiedzmy opiekuna który mi mówił "jak to ci się niechce, wiesz kim jesteś nikim facetem który użalasię nad sobą aż przykro na ciebie patrzeć wstydziłbyś są ludzie chorzy na raka, niepełnosprawne dzieci a ty gnoju twierdzisz że ci się nie chce, ty gnojku !!!!!!". Myślałem " o nikt nie bedzie mnie pouczał jeszcze wam wszystkim pokażę" tak zwana kontrolowana autoageresja żadnego cackania się z sobą, ale też zrozumienie dla siebie "jesteś chory nie jesteś złym człowiekiem jesteś wartościowy więc musisz sobie pomóc a takie podpuszczanie się na siebie to jedyny sposób aby zacząć coś zmieniać". I to mi pomagało mimo niewyspania i dołu zaczynałem ćwiczyć. Potrafiłem przejechać na rowerze (dalej potrafię :) ) 100 km byle tylko przestać się bać i żeby znikneła ta autoagresja im wiekszy był lęk i autoagresja tym bardziej dawałem sobie w kość. Powiem ci że mysłełem że popadam w obłęd że jestem nienormalny, a to potęgowało tylko autoagresję ale tylko do czasu potem zaczałem widziec nie nie widzieć ale podswiadomie czuć że jednak to co robię ma sens i wcale nie jestem nienormalny tylko próbuje się ratować !!!. Dużo dały mi samotne wyprawy rowerowe na początku kilkugodzinne z czasem całodniowe. Kontakt z piękną przyrodą, wysiłek fizyczny pozwala człowiekowi się wyciszyć uspokojić nerwy, zastanowić się nad sobą nauczyć dystansu do siebie i nawet sympati. To mnie chyba uratowało :) . A jak mi się na początku nie chiało bo wydawało mi się że wszyscyna mnie patrzą i się smieją bo byłem zmęczony i w ogóle naprawdę mi się nie chiało ale mimo wszystko robiłem to, ja byłem tak nieszczęsliwy że muszę to robić i tak mi się niechciało, że tak naprawdę robiły to moje nogi wbrew mojej głowie. (teraz juz nie przejmuje się tym że śmieją się ze mnie gdy jadę na rowerze bo tak naprawdę nikt sie nie smieje to było tylko w mojej głowie , a więc widzisz jest postęp ) :) .
Powiem ci jeszcze jedno mimo że już od roku uprawiam sport ruch to nadal mam stany lękowe i obniżone poczucie wartośći ale w o wiele mniejszej skali jest poprawa znaczna ja to czuję i to JA SAM SOBIE JĄ WYWALCZYŁEM rozumiesz mnie BulletproofCupid . Systematyczne ćwiczenia uczą wytrwałości w dażeniu do celu małymi kroczkami i samodyscypliny, cierpliwości, walki i odporności na stres, nie poddawania się WIEM CO MÓWIĘ !!!! To nie są puste słowa !!!!
Dawniej, własciwie rok temu miałem problemy z nawiązaniem normalnej rozmowy patrzyłem wszędzie tylko nie w oczy drugiej osoby. Wstydziłem się siebie, jak ktoś na mnie spojrzał myslałem "już jestem u niego przekreślony, pewnie już zauważył jaki jestem beznadziejny jaki jestem nikt"
A wczoraj miałem spotkanie z ludzmi z byłej klasy i nawet zachowałem spokój, ręce mi się nie trzęsły nie czerwieniłem się potrafiłem nawiązać rozmowe i już dopuszczam mozliwość że mam prawo kogoś nie lubić nawet kolegę z klasy i uważam że w cale nie jestem gorszy od niego
mimo że on ma lepszą pracę i jest bardziej wygadany ( tak naprawdę to zwykły egoista który mysli tylko o sobie).
Tak jestem teraz bardziej opanowany i potrafię zachować spokój, bardziej akceptuje siebię. Wiem że jestem jescze słaby chory i mama prawo się potykać, upadać ale już tak nie płaczę nad sobą tak naprawdę bardzo cieżka praca nad sobą dała mi szacunek do siebie i zrozumienie dla własnych słabości, ale dała też samodyscyplinę i wolę walki o siebie.
Dawniej myslałem tak pójdę do ludzie to zobaczą że się czerwienie że trzesą mi się ręce to się skompromituję taki wstyd nie dam rady nie mam siły. A teraz wstaje i idę i niech mi się trzęsą ręcę niech się czerwienie mama to w dupie ale głupki nie wiedzą nie rozumieją
Ja potrzebowałem roku żeby małymi kroczkami dojść do tego punktu w jakim jestem teraz, mimo że przez pierwsze miesiące cwiczeń oprócz obniżenia poziomu lęku nie było tylko zmęczenie znużenie i ciągły brak wiary że mi się uda a samotność podcinałami skrzydła dusiła i mówiła "po co to wszystko? zostaw to, nic nie zmienisz."
Byłem i jestem zupełnie sam z tym problemem bez żadnego wsparcia !!!
Więc nie mów mi BulletproofCupid że chciałbyś mieć tyle determinacji co ja bo ja jej miałem jeszcze mniej od Ciebie.
I jeszcze jedno nie od razu oczywiście ale z czasem nauczyłem sie podejmować decyzję i w czwartek będę u psychiatry sam zupełnie sam bez niczyjej pomocy. Pójdę tam i zrobię jeszcze wiele inncyh rzeczy o których pisałem wcześniej bo wiem że jeżeli zrobiłem już aż tyle to mogę małymi kroczkami zrobić jeszcze tyyyyyyyyyyyyyle
A było tak że nie mogłem wstać z fotela i tygodniami siedziałem w domu, a paraliżujący lęk wywoływała u mnie nawet myśł o umyciu naczyń............................. ale potrafiłem sam z tego wyjść :twisted:
Pozdrawiam cię BulletproofCupid i NIECH MOC BĘDZIE Z TOBĄ :twisted: