Mam kilka pytań.
Mam nadzieję , że nikt nie nakrzyczy na mnie , że mowa o tym o co pytam była już w 100 innych tematach , a opcja szukaj nie gryzie.
Jakieś dwa lata temu, było ze mną bardzo źle. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo byłam chora. Dopiero niedawno, gdy zaczęłam czytać o tym wszystkim..
Trwało jakieś pół roku. Miałam prawie wszystkie objawy jakie przypisuje się depresji. Ale jako że miałam wtedy 14/15 lat nigdy poważnie nie myślałam o leczeniu. A rodzice ignorowali to i przyczyniali się do pogorszenia mojego stanu. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć w jaki sposób, ale zebrałam się w sobie. I jeszcze niedawno byłam z siebie dumna. Że byłam tak silna i udało mi się samej to wszystko pokonać.
Teraz mam wrażenie , że tylko uśpiłam to w sobie.
Wszystkie problemy które wtedy spowodowały u mnie taki stan zostały już "zapomniane". Można powiedzieć , że jest dobrze , jest wiosna a ja powinnam być szczęśliwa.
Ale przez ostatni miesiąc , czuję jakbym przezywała flashback z tego co wtedy działo się w mojej głowie. Jakiś dziwny lęk , którego wcześniej nie miałam, potrafię rozpłakać się 20 razy dziennie z całkowicie 'śmiesznych' powodów albo w ogóle bez przyczyny. Paraliżująca niemoc , złość na samą siebie i to co zwykle.
Wystarczy że 20 metrów od domu zobaczę w jakiejś szybie swoje odbicie i od razu zwrot w tył. " z TAKĄ sobą nie będę nigdzie wychodzić "
Nie mam ochoty się odzywać bo nie podoba mi się mój ton głosu.
Chciałabym wreszcie dać spokój samej sobie. I nie być swoim największym wrogiem. Móc odczuwać wszystko, a nie tylko patrzeć przez szybę na to jaki świat jest piękny nie mogąc tego poczuć.
Chcę nauczyć się chodzić . Tam gdzie chcę , a nie ciągle odmawiać sobie czegoś tylko dlatego że jestem "niewłaściwa". Chcę panować nad swoim nastrojem, bo mam wrażenie że w środku jestem szczęśliwa, ale coś jakby paraliżuje mnie i nie pozwala się uśmiechać. Przecież wszystko jest dobrze...wszystko co kiedyś mnie trapiło zostało uśpione, więc ten stan jest całkowicie irracjonalny.
Wiem , że nie jesteście lekarzami. Ale... chciałam spytać czy uważacie że powinnam radzić sobie z tym sama czy zwrócić się do kogoś o pomoc. Bo ja często nie wierzę sobie , że jestem chora. Nawet gdy termometr pokazuje 39 stopni gorączki...
Chciałam jeszcze spytać czy jeżeli nie mam skończonych osiemnastu lat , to czy można pominąć udział mojej mamy w ewentualnym leczeniu.
Jeżeli ktoś przebrnie przez taki długi post i będzie tak miły żeby odpowiedzieć to z góry dziękuję.