Skocz do zawartości
Nerwica.com

frozensun6

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez frozensun6

  1. KeFaS nie atakuj mnie prosze od razu. Oczywiscie nie mam za duzego pojecia w sprawach narkotykow, rzeczywiscie w ogole sie na tym nie znam i nie ukrywam tego. Mam tez problem z precyzowaniem o co dokladnie chodzi, nie jestem w stanie zrozumiec czegos czego nigdy nie czulam. Ale postanowilam tu z wlasnej woli napisac bo naprawde na sercu lezy mi sprawa Marcina i napewno nie dlatego zeby poczuc sie lepiej. Co bral? Trudne do zapamietania nazwy: napewno LSD, exstasy i homet(niewiem czy dobrze to napisalam). Oprocz tego inne ktorych nazw niestety nie pamietam. Odstawil calkowicie wszystko 3 miesiace temu, bral od 14-stego roku zycia za namowa kolegow. W tej chwili jest na jakis lekach antydepresantach, ktore zmienia tez co jakis czas bo "nie dzialaja". Nie wiem dokladnie w jakich dawkach bral powyzsze substancje, ale mowil o "ciągach". Jezeli chodzi o rodzine to ma bardzo dobry kontakt z rodzicami i z rodzenstwem. Mi samej okolicznosci sprobowania po raz pierwszy tlumaczyl nuda i checia czegos nowego w zyciu. Chcial sprobowac. Ale z jednego razu zrobilo sie kilka lat, kiedy "zawalil szkole", przyjaciele sie od niego odwrocili(powtarzam tylko to co bylo mi mowione przez niego). Nie wiem co jeszcze moge napisac zeby przekazac jak najlepszy obraz sytuacji. Oczywiscie w poniedzialek zadzwonie do monaru, dopytam sie o wszystko. Jezeli chodzi o dolaczenie do forum, tez go popytam, moze jakos uda sie pomoc.
  2. Dziekuje Ci za szybka odpowiedz :) Wiem, ze istnieja takie telefony monarowskie, jednak po dluuuugich i naprawde meczacych Nas obydwu rozmowach, on nadal sie upiera ze nigdzie nie pojdzie, ze nie chce pomocy od "koniowalow". Ja sama zdaje sbie sprawe z tego ze on potrzebuje pomocy, ale dopoki on sam nie bedzie jej chcial, nikt jej mu nie wcisnie na sile. Potrzebuje tylko wiedziec jak nim pokierowac zeby dal sie namowic(moze pojde razem z nim, jezeli jest taka opcja) no i jak sama mam sie zachowywac przy Nim, skoro mnie tez cala sytuacja wykancza psychicznie. Pozdrawiam serdecznie
  3. Witam, jestem tu nowa i właściwie zarejestrowałam się z przypływu emocji. Potrzebuje pomocy osób "w temacie" narkotyków. Ja sama nigdy nie miałam styczności z dragami. Niedawno odnowiłam kontakty z moim starym znajomym, zaprzyjaźniliśmy się. Dobrze Nam się rozmawiało dopóki nie zeszło na jego problemy z narkotykami. Marcin odstawił 3 miesiące temu. Brał bodajże od 14-stego roku życia, zawalił sobie tym całą młodość (sam się do tego przyznaje). Problem mój polega na tym, że mój "przyjaciel" jest totalnie nie przystosowany do życia, wyzbyty wszelkich emocji, nie jestem w stanie przeprowadzić z nim konkretnej rozmowy, ma okropne wahania nastoju, raz płacze, a kiedy próbuje go pocieszać, zaczyna śmiać się histerycznie, po czym znów atakuje mnie(słownie), obraża się po czym przytula. To jest nie do zniesienia. Jako przyjaciółka staram sie mu pomóc ale niestety nie bardzo mi sie udaje. Marcin jednego dnia pisze ze idzie do pracy, ze nie mozemy sie spotkac bo bedzie caly dzien szukal roboty i zajmowal sie sprawami waznymi, ostatecznie ląduje na lozku ze lzami w oczach. Potem uznaje ze znajdzie sobie dziewczyne. Szuka na portalach internetowych, biega, jest bardzo poddenerwowany, ledwo z jakas kobieta pogada, juz sie zakochuje, po czym gdy tylko dziewczyna powie cos nie tak, cos co mu nie przypasuje, zaraz pisze do mnie ze ma mysli samobojcze, ze nie wie co sie z nim dzieje, ze nie potrafi poradzic sobie z zyciem. Bardzo chcialabym mu pomoc, jednak niewiem, jak mam zaczac rozmowe, proponowalam mu terapie, odmowil stanowczo. Czy jest ktos kt moze mi udzielic odpowiedzi na pytania jak mam se zachowywac przy takim czlowieku? Czy mam byc elastyczna i zmieniac moje zachowanie ilekroc on zmienia, czy obrazac sie by pokazac mu ze musi przystosowac sie do spoleczenstwa? Czy zostawic go na pastwe losu i najzwyczajniej w swiecie "olac", czy stac przy nim murem i wysluchiwac tego wszystkiego? Dodam jeszcze ze kazda rozmowa z Marcinem konczy sie awantura, bo albo ja nie wytrzymuje i prosze go "by wzial sie za siebie" albo on na mnie wrzeszczy. Mnie tez to okropnie dobija, po kazdym spotkaniu nie mam sily na nic, tak jakby Marcin wysysal ze mnie wszystkie pozytywne emocje i uczucia, nastawienie do zycia. Nigdy nie mialam stycznosci z osobami ktore braly, poprosze wiec o jakis maly poradnik jak sie zachowywac. Mam nadzieje ze chociaz minimalnie nakreslilam sytuacje. Pisze jeszcze cala roztrzesiona po kolejnej awanturze, wiec od razu przepraszam za skladnie i ewentualne błedy. Oczekuje na jakakolwiek odpowiedz. Z gory dziekuje
×