Witam, jestem tu nowa i właściwie zarejestrowałam się z przypływu emocji. Potrzebuje pomocy osób "w temacie" narkotyków. Ja sama nigdy nie miałam styczności z dragami. Niedawno odnowiłam kontakty z moim starym znajomym, zaprzyjaźniliśmy się. Dobrze Nam się rozmawiało dopóki nie zeszło na jego problemy z narkotykami. Marcin odstawił 3 miesiące temu. Brał bodajże od 14-stego roku życia, zawalił sobie tym całą młodość (sam się do tego przyznaje). Problem mój polega na tym, że mój "przyjaciel" jest totalnie nie przystosowany do życia, wyzbyty wszelkich emocji, nie jestem w stanie przeprowadzić z nim konkretnej rozmowy, ma okropne wahania nastoju, raz płacze, a kiedy próbuje go pocieszać, zaczyna śmiać się histerycznie, po czym znów atakuje mnie(słownie), obraża się po czym przytula. To jest nie do zniesienia. Jako przyjaciółka staram sie mu pomóc ale niestety nie bardzo mi sie udaje. Marcin jednego dnia pisze ze idzie do pracy, ze nie mozemy sie spotkac bo bedzie caly dzien szukal roboty i zajmowal sie sprawami waznymi, ostatecznie ląduje na lozku ze lzami w oczach. Potem uznaje ze znajdzie sobie dziewczyne. Szuka na portalach internetowych, biega, jest bardzo poddenerwowany, ledwo z jakas kobieta pogada, juz sie zakochuje, po czym gdy tylko dziewczyna powie cos nie tak, cos co mu nie przypasuje, zaraz pisze do mnie ze ma mysli samobojcze, ze nie wie co sie z nim dzieje, ze nie potrafi poradzic sobie z zyciem. Bardzo chcialabym mu pomoc, jednak niewiem, jak mam zaczac rozmowe, proponowalam mu terapie, odmowil stanowczo. Czy jest ktos kt moze mi udzielic odpowiedzi na pytania jak mam se zachowywac przy takim czlowieku? Czy mam byc elastyczna i zmieniac moje zachowanie ilekroc on zmienia, czy obrazac sie by pokazac mu ze musi przystosowac sie do spoleczenstwa? Czy zostawic go na pastwe losu i najzwyczajniej w swiecie "olac", czy stac przy nim murem i wysluchiwac tego wszystkiego? Dodam jeszcze ze kazda rozmowa z Marcinem konczy sie awantura, bo albo ja nie wytrzymuje i prosze go "by wzial sie za siebie" albo on na mnie wrzeszczy. Mnie tez to okropnie dobija, po kazdym spotkaniu nie mam sily na nic, tak jakby Marcin wysysal ze mnie wszystkie pozytywne emocje i uczucia, nastawienie do zycia. Nigdy nie mialam stycznosci z osobami ktore braly, poprosze wiec o jakis maly poradnik jak sie zachowywac. Mam nadzieje ze chociaz minimalnie nakreslilam sytuacje. Pisze jeszcze cala roztrzesiona po kolejnej awanturze, wiec od razu przepraszam za skladnie i ewentualne błedy. Oczekuje na jakakolwiek odpowiedz. Z gory dziekuje