Mam 17 lat, mieszkam z rodzicami. Od przedszkola lubiłem rysować, dużo ogólnie rysowałem. Tak pomyślałem sobie kiedyś, że będę się uczył rysować, bo strasznie mnie to interesuje, i chciałbym to bardzo dobrze robić. Od razu mówię, że nic nie potrafię, nic. Jestem kaleką życiową... idąc dalej, wywnioskowałem, że jednak nie jestem w stanie rysować, a co za tym idzie, straciłem już wszystko. Nie mam talentu, ani osiągnięć w niczym. Co do rysowania, to po prostu moje prace są marne (oceniają profesjonaliści w miarę), samo to w sobie może nie jest złe, ale ja się nie rozwijam w tej sztuce. Mam antytalent, jak widać, nic mi się nie udaje, nikt nigdy nie pochwalił mojego wysiłku. BOli to strasznie, jak trzeba skończyć ze sobą, bo straciło się ukochane marzenia.