Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dionivil

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dionivil

  1. Wkradło mi się poprzednio kilka literówek - przepraszam za to, ale ostatnio miewam nieprzespane noce z powodu którego założyłem niniejszy wątek. A teraz do rzeczy: Starałem się porozmawiać z dziewczyną w miarę DOJRZALE o całym problemie, rozmowa była dosyć długa i... Sprzeczna z jej wcześniejszymi wypowiedziami, albowiem uznała, że opowiadała mi o nim tylko złe rzeczy, nie wspominając o dobrych, czyli: dogadywanie się między sobą, ploteczki i takie tam ogólne rozmówki + te wycieczki rowerowe, które sama inicjowała, niekiedy prosząc się o nie... Co mam jeszcze za złe swojej dziewczynie - wspominałem o naszych początkowych problemach, rozmawiała z tym o nim w tamtym okresie, co jej mówił, napisałem - "to nie miłość, bo w miłości ludzie żyją ze sobą w zgodzie przez rok, nie kłócąc się a ciesząc sobą", ona oczywiście w to uwierzyła, co wykorzystała potem we własnej wypowiedzi, udoskonalając ją o tą błyskotliwą wypowiedź "niedoszłego". Ten temat wciąż nie pozostał zamknięty. Ostatnio usłyszałem od niej, że nie chce rezygnować z 3.5 rocznej znajomości (podobno doszli do tego razem, iż ta znajomość nie trwa 4, ani 2 lata, co wcześniej sugerowali, a dokładnie 3 i pół roku), ba zamierza ją przeobrazić w przyjaźń, którą zacznie budować od zera. Mozna zatem łatwo wywnioskować, że szybko przebaczyła mu to, co jej zrobił przed laty, aczkolwiek zaznaczyłem to w rozmowie z nią. Powiedziała, że bierze to pod uwagę i nie zapomni o tym. Moje pytanie brzmi: Eee? Nic bardziej rozbudowanego nie mogę napisać, bowiem kto chce przyjaźnić się z osobą, na widok której kiedyś leciała ślinka z ust, a obiekt nie wykazywał minimalnego zainteresowania, co gorsza przyczyniał się do obniżonej wartości w społeczeństwie? Może stąd jest nieśmiała i nie lubi poznawać nowych osób, bojąc się, że spotka ją ten sam los, nawet gdyby chciała tylko się zapoznać bądź zaprzyjaźnić. Ostatecznie - poprosiła mnie, abym się z nim spotkał, a nuż może zmienię o nim zdanie. Zrobiłem to wyłącznie DLA NIEJ i spotkałem się z tym chłopakiem. Na wstępie zaznaczę, iż nie podał mi nawet ręki, kiedy stanąłem przed nim wyciągnąłem je do góry na wysokość klatki piersiowej i już lewą ręką zamierzałem ściągnąć rękawiczkę, gdy on tylko powiedział "cześć" i na tym się skończyło. Jak jej domniemany "przyjaciel" nie mógł podać ręki jej partnerowi? Ja poznając jej znajomych z każdym witałem się tym gestem, uważam go za konieczny. Może przesadzam, ale 22 letni mężczyzna winien pokazać więcej klasy. Przegadałem z nim około 2h. Spotkanie nie przebiegło za dobrze, tzn. nie wracałem rozczarowany, ani zadowolony. Nie pokłóciliśmy się, lecz nie czułem za szczególnej sympatii. Miał mnie podobno przeprosić za to zachowanie obecne w sierpniu podczas rozmowy przez Internet (Gadu-Gadu). Nie przeprosił szczerze, nie poczułem, aby było mu przykro. Użycie słów"za co powiedzmy przepraszam" nie mogłem uznać za szczerze, ponieważ były właściwie obojętne. Równie dobrze mógłby mi odpowiedzieć "Hm, w sumie sorry za tamto...". Nie odpowiedział mi na pytanie, dlaczego chce sie zmienić, a gdy go zapytałem o to, czy przeprosił i obiecał poprawę, stwierdził: "Niczego sobie takiego nie przypominam, MOŻE tak powiedziałem, nie pamiętam". Wg moich odczuc zachowuje się tak samo, tylko dodaje inne słowa przed wypowiedziami, np. "Nie chcę Cię pouczać" i mówi w sposób pouczania. Wciąż ma to samo podejście cwaniaka, a sposób wypowiedzi mogę określić jako: "Jestem starszy, mam większe doświadczenie, wiem więcej, znam ją dłużej, znam ją lepiej, rozumiemy się". Moja dziewczyna rzecz jasna zaczęła go bronić, że taki ma charakter, że taki jest... Strasznie mnie to zniesmaczyło. Momentalnie jej to wygarnąłem. Podczas rozmowy oczy latały mu we wszystkich kierunkach. W niektórych momentach wyczuwałem pewną niepewność w jego wypowiedziach, jakby się przed czymś wahał, albo próbował to ubrać w inne słowa. Aha, co ważne - na samym początku spotkania przyznał, że przyszedł na nie nieprzygotowany, bo sądził, że ja ją przeprowadzę w całości... Chwileczkę... Ja mam wszystko zrobić sam? Widocznie tak bardzo mu zależało na tym, abyśmy to jakoś pogodzili. Obecnie sytuacja wygląda tak, że nadal nie mogę go zaakceptować. Moja dziewczyna w ramach kompromisu zaproponowała mi ograniczenie z nim kontaktów i spotykanie sie z nim wyłącznie będąc w moim towarzystwie. W sumie nie jest to złe rozwiązanie, nie biorąc pod uwagę pewnego szkopułu, mianowicie: nie strawię gościa. Musiałbym wypić z litr piwa na pusty żołądek, by mieć o nim bardziej wyrozumiałą opinię. W dalszym ciągu męczę się z tym, o czym informuję dziewczynę. Akurat zaczęło się między nami dobrze układać, gdy ona nawiązała z nim kontakt i wszystko ponownie się sypie. Dziwi mnie to, że tak mądra dziewczyna zadaje sie z taką osobą. Delikatnie uzmysłowiłem jej, że to można przedstawić na przykładzie: On dres cham z BMW, ona blondyna z miłością do blach. Ach, zapomniałbym o czymś znaczącym. Na spotkaniu rzucił takimi słowami: "Ile będziecie razem ze sobą? Miesiąc, trzy? Po co ma ze mnie rezygnować" i mniej więcej podobną gadkę strzelił jej na GG w miniony weekend gdy była u mnie. Po tym powiedziała mi, że nie chce stracić mnie i zmarnowac naszego związku dla znajomości z nim. Teraz prosi mnie tylko o pomoc, abym mu to przekazał, bo jej jest głupio zrobić to po raz setny. Pytanie następne: Ile tym razem wytrzyma bez niego? Powtarzam jej, że ma we mnie oparcie, może ze mną rozmawiać, a ja postaram się jej pomóc, wspierać ją w trudnych chwilach, pomagać w podjęciu trudnych decyzji. Oby to do niej dotarło. Jak sądzicie, to dobry pomysł, aby spotykać się z nim w pojedynkę lub razem z moją dziewczyną w celu przekazania mu podjętej wspólnie decyzji? Ano właśnie, czy "wspólnej", bo co jeśli za 2-3 miesiące usłysze ponownie, że zostało to na niej "wymuszone"? Że tak naprawdę nie chciała zrywać znajomości, a zrobiła to tylko ze względu na mnie? Jeszcze mi powiedziała, żebym to docenił, bo wiele poświęca dla mnie. Utwierdziłem ją w przekonaniu, że tak zrobię, że to docenię. Co o tym wszystkim myslicie? PannaZdruzgotana - Moja dziewczyna cały czas powtarza mi, że liczy się z moimi uczuciami, ale to o co ją prosze jest niemożliwe i sprzeczne z jej wolą. Mówi, że nie jest psem i jej nie wytresuje. Jezeli chodzi o to, kto jest rezerwowym - bez chwili zastanowienia powiedziała mi, że gdyby on kazał jej zdecydować, kogo wybrać - wybrałaby mnie, lecz gdybym ja jej przedstawił takie pytanie, uraziłoby ją to, niewątpliwie miałaby mi to za złe. Chociaż z tego co pamiętam była chyba taka sytuacja (nie dosłownie, ale podobna), w której powiedziała, że może z niego zrezygnowac dla mnie, ale będzie przez to nieszczęsliwa do końca zycia. Noopii - Dokładnie, do samo jej powiedziałem. Jest w najwygodniejszej obecnie pozycji. Jeżeli zaakceptuję tą znajomość, nie ucierpi, za to ja będę się z nią męczył bardzo długo i wątpię, abym przestał, nawet po przeczytaniu tysiąca książek i poradników o zazdrości lub ufności do partnera w związku. Obawiam się jednak, że ona jako moja dziewczyna nie byłaby w stanie podnosić mnie na duchu i przywracać do pionu. Ja natomiast potrafię ją rozweselić i sądzę, że w przeciągu 6 miesięcy z moją pomocą wymazała by to rozstanie raz na zawsze. essprit - Tylko i wyłącznie, by co nieco mu uświadomić, m.in. że jest przeszkodą do naszego wspólnego szcześcia, że z jego powodów są spięcia między mną, a moją dziewczyną. Wszystko to perfidnie olał, winą obrzucając mnie, że to ja mam problem, a nie on, bo moja osoba go nie interesuje. I tu napiszę Ci, że niekiedy mam takie myśli, że traktuje mnie jako kumpla bądź braciszka, który stanie w jej obronie. To złe podejście z jej strony. człowiek nerwica - Jak powyżej, nawiązałem z nim kontakt wyłącznie w celu wyjaśnienia kilku spraw, na prośbę mojej dziewczyny, która o tym chyba zapomniała po tych trzech miesiącach, gdy go zlewała (PO RAZ PIERWSZY TO ONA GO MIAŁA GDZIEŚ, A NIE ON JĄ(!)). agat 7 - Obyśc nie miała racji, będzie to dla mnie dużym ciosem w serce, raną której prędko nie wyleczę... ekspert_abcZdrowie - Popieram Twoje słowa. Gdy ostatnio wyszła z pomysłem spotkania sie gdzieś we trójkę (np. wyjście na bilard) zakładam, że zachowywałby się zupełnie inaczej przy niej, aniżeli będąc ze mną sam na sam... Szukałem porady u 5 osób, każde z nich przyznawało rację, słuszność moim słowom, że moje podejście jest prawidłowie i uzasadnione, a ona go po prostu nie rozumie, bądź nie chce zrozumieć, gdyż jej położenie jest obecnie najwygodniejsze. Proszę wywnioskuj coś jeszcze z mojej drugiej wypowiedzi. Piszecie naprawdę z sensem, cieszę się, że trafiłem na tak inteligentną grupę Internautów. Czekam na Wasze dalsze wnioski i sugestie.
  2. Witam. Borykam się z problemem zazdrości. Jestem z dziewczyną od ponad pół roku. Ogólnie jest nam dobrze ze sobą, tzn. bywają te dobre i złe chwile. Od samego początku przeszkadza mi pewna osoba z jej towarzystwa. Jest to chłopak (starszy ode mnie, po maturze, pracujący) do którego kiedyś moja druga połówka coś czuła, była z nim zakochana, a on perfidnie ją olewał. Był powodem jej smutny, niskiej samooceny, złości. Na samym początku związku żaliła mi się z tego, przyjeżdżała do mnie załamana tym, że powiedział jej coś niemiłego, że to i tamto. Zawsze ją wysłuchiwałem i starałem się podnieśc na duchu, ale z czasem zaczęło to być dla mnie uporczywe. Na jej prośbę porozmawiałem z tym chłopakiem. Okazał się chamem i prostakiem, wywyższającym się ponad wszystkich, pewnym siebie cwaniakiem, który jest nieomylny i zawsze głosi prawdę. Podpadł mi wiele razy, m.in. na początku gdy kłóciliśmy sie odrobinkę z dziewczyną, stwierdził, iż to nie miłość, bo miłością jest bycie ze sobą przez rok i nie kłócenie się o nic, a spędzanie radośnie czasu, bez problemów. Dla mnie to zauroczenie, nie miłość, bo w przypadku napotkania problemu rozpadłoby się to momentalnie. Innym razem - porozmawiałem z nim na GG, na prośbę mojej dziewczyny. Nie okazywał mi szacunku, wyzywał mnie, odbiegał od tematu. Sama mi powiedziała, że: złośc którą u niej powoduje przechodzi na mnie, a ze mnie na niego. W trakcie rozmowy kilka niemiłych słów, np. że jest ze mną, bo "kto by ją chciał". Oczywiście powiedziałem jej, że rozmowa nie przebiegła pomyślnie i napisał wiele złego o niej. Nie pokazywałem jej rozmowy, zerknęła do niej kiedyś sama. Po przeczytaniu jej uznała, że była głupia zadając się z takim skur****nem i nie jest on jej przyjacielem. Wytrzymała bez niego trzy miesiące i pękła. Teraz tłumaczy, że chce potrzymać tą znajomość, ale nie podaje uzasadnionych argumentów. Chce i koniec. Gdy powiedziałem, że jest do dla mnie niewygodne, powoduje spadek nastroju, odbiera chęć do życia, wzięła to pod uwagę lecz nic z tym nie zrobiła. Zaproponowałem jej kompromis - niech utrzymuje z nim kontakt, ale się z nim nie spotyka (wycieczki rowerowe, wyjścia na basen czy koncerty) - odrzuciła to, a jako powód padły te słowa "To obcinanie ptaku skrzydeł". Zapewniała mnie, że nic do niego nie czuje, że to przeszłośc i że gdyby nawet doszło między nimi do uczucia wypaliło by sie to w przeciągu miesiąca. Wierzę jej, ale to dziwne, że po tym wszystkim chce się z nim zadawać. Mnie to strasznie denerwuje, nie potrafię sobie z tym poradzić. Ona uważa to za chorobliwą zazdrość. A dla mnie jest po prostu dziwne to, że po tym wszystkim co jej zrobił przez okres znajomóści (tu ciekawostka, ona mówiła mi że znają się 4 lata, on mi napisał że 2 z przerwami + bliższy okres(?!)), dochodziło między nimi do częstych zażartych kłótni, po których przyjeżdżała do mnie. Gdy po przeczytaniu rozmowy z nim zerwała w końcu kontakt na dłuży okres, on napisał do niej, podobno z przeprosinami i obietnicami, ze się poprawi. Uwierzyła mu od razu i dała następną szanse, bo nigdy wcześniej jej NIE OBIECAŁ ZMIANY. Kilka dni temu dowiedziałem się, że kiedyś to on jej zaproponował bycie razem, ale mu odmówiła. Dowiaduje się o tym po ponad 6 miesiącach bycia razem. Powiedzcie mi proszę, czy mój gniew, niepokój i złość skierowana w jej kierunku jest uzasadniona? Gdy prosiłem ja o zerwanie z nim kontaktu powiedziała mi, że może to dla mnie zrobić, ale będzie przez to nieszczęśliwa do końca zycia. Wg mnie ma do niego ewidentną słabość, ulega mu na każdym kroku, a mnie traktuje jako rezerwę - kiedy on naprawdę się zmieni, poleci do niego. Teraz przyjęła strategię: Jeśli ją zrani, porzuci tą znajomość, ale ja jej nie wierzę w te słowa. Obiecała mi to dwa razy i nie dotrzymała obietnicy. W obydwóch przypadkach uznała, że zostało to na niej wymuszone. Mógłbym się dalej rozpisywać, bo to naprawdę długi wątek, mogę wspomnieć, że zasięgnąłem pomocy u psychologa - umówiłem się na wizytę, przedstawiłem wszystko. Uzyskałem poparcie z jego strony. Pytając znajomych także otrzymuje ich przychylność. Nawet jej siostra rozmawiając z nami raz przyznała mi rację. Obydwoje cierpimy z tego powodu, od samego początku. Czy ona tego nie dostrzega? Jak jej to uzmysłowić? Czy powinienem? Jakie kroki mam podjąć - dać jej wolną wolę i pozwolić na spotykanie się z nim, niedoszłym facetem, którego uważa za przyjaciela, a który ewidentnie nim nie jest, czy pozostać przy swoim?
  3. Dionivil

    Witam, tu Dionivil.

    Witam. Jestem Dionivil. Dokonałem rejestracji na Waszym forum dyskusyjnym w poszukiwaniu pomocy z problemem, który mnie nęka, mianowicie z zazdrością (ponoć chorobliwą). Liczę, że współpraca z Wami pomoże mi zwalczyć tą niewygodę, która przyczynia się do problemów w moim związku z dziewczyną. Pozdrawiam.
×