Jaśkowa z pełną świadomością tego, co mnie czeka po odstawieniu "X" biorę w tej chwili takie dawki. Z resztą po konsultacjach z lekarzami (ŁÓDŹ i okolice) wspólnie doszliśmy do wniosku że bardziej przy braniu xanaxu koncentrowałam się na tym co będzie, kiedy przestaje działać, kiedy przyjdzie ten lęk, lub panika , na którą notabene czekałam po ok. 3 godzinach od wzięcia leku... a wiadomo że jak czekasz to zaczyna powolutku przychodzić. Byłam u psycholog, która zrobiła rzetelny wywiad, rozpisała się w tej mojej karcie szczegółowo na tyle, że wiemy nawet którego dnia byłam w stanie skończyć pierwszą CAŁĄ od wielu lat książkę. Do maja żyłam w ciąglym stresie (biorąc xanax) że tak naprawdę to ja się może czymś narkotyzuję, takie schizy różne, nie warto już pisać. W kazdym bądź razie miałam poczucie winy związane z tym że nie potrafię zyć bez leku. Skutecznie mnie z tego wyleczono. Potrzeba było jedynie fachowca, który nie straszy skutkami ubocznymi, a stara się odpowiednio dobrać leki. Trafiłam do niej dzięki mojemu bliskiemu znajomemu, który skończył LORAFEN na 12,5 mg dziennie... prowadząc przy tym firmę, jeżdżąc samochodem i śpiąc 4 godziny na dobę. Jemu akurat trafiła w Rexetin. Po 4 miesiącach zapomniał - oczywiście stopniowo - o lorafenie.
W moim wypadku xanax to taki lekarski "błąd" lekarza 1-go kontaktu, który przepisał mi go wówczas, gdy spokojnie pomógłby mi pewnie zwyczajny persen.... nie będąc świadomą zaczęłam łykać po pół 0,5 tabl. A potem niestety dawka tzw. terapeutyczna zwiększała się. Przez rok - ponad - bezczynnie latałam po recepty, a on nadal chętnie przepisywał xanax i tak zwiększała się moja tolerancja na lek, a co za tym idzie dawka i stres, że coś ze mną nie tak skoro potrzebuję coraz więcej. Jestem osobą na tyle trzeżwo myślącą że nie "wkopałam" się tak do końca, choć nie twierdzę, że wogóle... i szukałam lekarza za lekarzem, aż znalazłam takiego, który wytłumaczył mi, że jeśli lek ma poprawiać nastrój, samopoczucie, to nie można go przyjmować z poczuciem winy, tylko z nadzieją na jak najlepszy efekt terapeutyczny. W tej chwili - uprzedzona o konsekwencjach, z resztą nie aż tak strasznych przy jednoczesnym stosowaniu zamienników i antydepresantów w końcu jestem przekonana, że bardziej mi pomaga niż szkodzi. To moja subiektywna ocena tego leku i oczywiście po raz kolejny zaznaczam że nie należy brać jej pod uwagę dopasowywując leki do swoich indywidualnych potrzeb. A tak na marginesie jeszcze jeden pozytyw - przestały wychodzić mi włosy - czyli stres sobie poszedł :) :) Ucałowania dla WAS wszystkich i powodzenia!!