Saraid- spotkałem się z podobnym podejściem w trakcie poszukiwań informacji u wujka Google, tylko że tam to było sformułowane tak, bym troszczył się o dziecko które jest we mnie. Swoich przyjaciół traktuje różnie (w zależności od płci). Składam życzenia na różne okazje, pytam jak widzę że coś jest nie tak (facetowi mówię co ma zrobić, a kobiecie daje się wygadać) i staram się zapamiętać kto co lubi.
Dean- trochę też nie przemawia do mnie to, co proponują psychologowie. Narcyzem nie zostanę więc spokojnie, daleko mi do tego:) Ok, nie szukam miłości w sobie, bo i tak nie wiedział bym jak to coś wygląda. Mówisz o realizowaniu siebie w świecie zewnętrznym, a jak zacząłeś? (jeżeli gdzieś już to pisałeś to podaj link) Nie wiem czy miałeś, bo ja obecnie to przerabiam, że mam wstręt do ludzi i z pacyfisty staje się dla wszystkich SSmanem.
Psycho- dzięki za propozycje gadżetowe ale to nie dla mnie.
veganka- veganka mi proponuje ciastka?!? No chyba, że owoce na niedojrzałym liściu palmowym polane mleczkiem kokosowym ;P Jednak muszę opanować jedzenie.
Ostatnio usłyszałem i muszę się zgodzić z tym, że pojęcia kochać i miłość się pozmieniały; i obecnie znaczą co innego. Najlepszy przykład, początek tego Posta. W tytule napisałem o dawaniu sobie Miłości, nie przyjemności czy rozkoszy, a ludzie piszą o obrabianiu bana (zabawne określenie :) ).
Wracając, nie wiem kto to mówił ale leciało to mniej więcej tak ".. miłość to uczucie jakie się czuje czy darzy osobę, a kochać to czynność. Jeżeli ją kochasz to jesteś z nią w trudnych chwilach, kochasz go to kibicujesz mu jak gra w piłkę, kochasz ją to przytulasz, kochasz jego to wspierasz..."
(nie jest to dokładny przekaz).
Może warto by pójść tym tropem?