Witajcie,
jestem tu nowa i bardzo potrzebuję Waszej pomocy. Od 4 lat włóczę się po lekarzach. Właśnie wróciłam z kolejnej wizyty i jestem totalnie załamana... Odwiedziłam już (po kilka razy) neurologa, laryngologa, ginekologa, gastrologa, onkologa, okulistę, kardiologa, chirurga, ortopedę itd. Badania: TK głowy, MRI mózgowia, prześwietlenie kręgosłupa szyjnego, USG szyi, jamy brzusznej, dno i ciśnienie oka, test na boreliozę, hormony, cholesterol, mocz ogólny, krew (od zwykłego OB po ASPAT i ALAT), cukier, cytologię itd. Nic szczególnego nie wykazało, oprócz lekko podniesionego CRP i bakterii w moczu. Mam 25 lat i jestem wrakiem człowieka. Drętwieją mi ręce, mam zaburzenia widzenia (jasne żyłki, kropeczki itp.), odczuwam kłucie na całym ciele, stale mam kaszel, zatkane uszy, zawroty głowy, są momenty kiedy mam wrażenie, że nie istnieję, mam zimne ręce i stopy, mdłości, sztywnieją mi palce u rąk, często mam uczucie, że zaraz zemdleję, że nie mam sił w rękach, nie mogę się skupić, zapominam, jestem otępiała, jak zasypiam mam wrażenie, że się zapadam... Dodam, że wykluczono u mnie kandydozę itp na podstawie rentgena płuc. Mam tak stale, dzień w dzień, godzina w godzinę. Ataki lęku to osobna sprawa. Ponoć mam nerwicę histeryczno - lękową ale po lekach (seronil) miałam tak niesamowite lęki, że myślałam, że umieram. Od tych 4 lat mam ciągłe etapy od żegnania się ze światem, żalu, bezradności do totalnego otępienia i obojętności. Już nie wiem co mam robić, męczy mnie kaszel, często mam zajady, pryszcze jak u nastolatki (wcześniej nie miałam), wypadają mi włosy a lekarze rozkładają ręce i wyganiają do psychiatry. Czasem myślę, że może lepiej ułatwić sobie sprawę i pożegnać się ze światem na własną rękę, ale tylko przez chwilę bo później przychodzi lęk o to co jest "po drugiej stronie"... Czuję, że wariuję. Macie jakieś sugestie? Może jest coś co powinnam jeszcze zbadać?