
ihatemyself
Użytkownik-
Postów
13 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez ihatemyself
-
Odstawianie leków i objawy abstynencyjne.Wątek zbiorczy
ihatemyself odpowiedział(a) na małpeczka temat w Leki
odstawiam zotral. nie zasługuję na to by czuć się dobrze. pierdolona masochistka ze mnie.. -
Po głębszych refleksjach dochodzę do wniosku,że macie rację. Dobrze mi w tej 'melancholijnej sferze' i fakt, potrzebuję zrozumienia. Ale tylko i włącznie zrozumienia. Nie chcę zmieniać swojego życia. I nie wierzę,że jakikolwiek specjalista jest w stanie mi pomóc. Nie widzę siebie w przyszłości, nie mam na nią planów. Wieczorami myślę o samobójstwie, ale tylko myślę. To jeszcze nie ten czas, nie ten moment, totalne tchórzostwo. Chcę żyć, ale żyć po swojemu. Tj. w odosobnieniu, ukryciu. Marzę o staniu się niewidzialną. Nie potrafię siebie określić, moje problemy są żałosne. A dlaczego się tutaj pojawiłam? Właśnie w poszukiwaniu zrozumienia
-
Niedawno zdiagnozowano u mnie depresję, okaleczam się, nie mam chęci życia. Czekam na odpowiedni moment i marzę o tym, by w końcu ze sobą skończyć. Wiem,że potrzebuję pomocy, że moje zachowanie nie jest normalne, wiem,że jestem chora. A mimo tego czuję się dobrze będąc w takim stanie. Nie chcę niczego zmieniać, chcę móc dalej się okaleczać,żyć w swoim świecie bez ingerencji w nie innych. Nie wyobrażam sobie,że mogłoby być inaczej. Dlaczego nie chcę sobie pomóc? I dlaczego jest mi tak dobrze, nie chcę tego zmienić? Przecież każdy normalny walczy o siebie, walczy o życie. Znajduje się ktoś w podobnej sytuacji? Bądź jest w stanie choć trochę mnie zrozumieć? Ciężko to opisać, mam nadzieję,że zrozumiecie co mam na myśli.
-
ze niby niska samoocena
ihatemyself odpowiedział(a) na ihatemyself temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Karzę siebie za to jakim jestem człowiekiem, za swoje błędy.. sama nie potrafię dokładnie określić. Ale wiem,że muszę to robić. Poprzez robienie tego czuję się.. jakby oczyszczona? W jakimś sensie tak. Nie staram się jej usprawiedliwiać. Postawiłam ją chyba na początku w złym świetle i może tylko to tak wygląda. To wszystko jest takie dziwne. Dlaczego z osoby wesołej, otwartej na ludzi, pewnej siebie, chętnej na wystąpienia publiczne stałam się tego totalnym przeciwieństwem? Może to przez zmianę szkoły? Mam kolejny problem.. Pisałam Wam,że nie chcę utrzymywać kontaktów z ojcem, że nie interesuje mnie co się z nim dzieje. Dzisiaj widziałam go na mieście. Człowiek śmierć.. Zapadnięte oczy, strasznie chudy, szedł jakby zaraz miał upaść. Widząc go w takim stanie automatycznie łzy naleciały mi do oczu, serce zaczęło szybciej bić. Powtarzam,że nic dla mnie nie znaczy, a mimo tego tak reaguje na jego widok. Chcę mu jakoś pomóc, bo wiem,że nie ma nikogo na kim mógłby polegać, kto pomógłby mu się podnieść. Ale jak?! Od kilku lat choruje na depresję, do tego schizofrenia. Odstawił leki, nic nie je. W ciągu ostatniego półrocza był trzy razy w zakładzie psychiatrycznym. Wracał, tydzień, góra miesiąc w porządku i znowu ta sama bajka.. -
ze niby niska samoocena
ihatemyself odpowiedział(a) na ihatemyself temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
To nie jest tak. Kolejna osoba, która myśli,że moja mama jest wszystkiemu winna. Nie jest ideałem, popełnia błędy jak każdy. Ona też sporo w życiu przeżyła. Powiedziała mi,że obiecała sobie,że nigdy nie okaże słabości, może stąd jej zachowanie. To, co robię siedzi w mojej psychice, tylko ja jestem temu winna. Nie potrafię wytłumaczyć tego, co siedzi mi w głowie. Wiem,że nie jestem zdrowa. A do pójścia do psychologa zostałam zmuszona, nie chciałam tam iść. Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Non stop powtarzam,że tak jak jest jest dobrze [bynajmniej dla mnie]. Potnę się, czuję ulgę, mogę iść dalej. Czuję się wielu rzeczom winna, może dlatego to robię? Muszę siebie w jakiś sposób ukarać, a ten jest dla mnie satysfakcjonujący. Do tego ten wstyd. Wstyd i strach przed poznaniem nowych osób, skrępowanie wśród nieznanych dorosłych. Mam siebie dosyć. Niech się to już skończy... Przepraszam za chaos w moich wypowiedziach. -
ze niby niska samoocena
ihatemyself odpowiedział(a) na ihatemyself temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Dziękuję ekspert_abcZdrowie. Ja jednak w siebie nie wierzę. Psycholog także uważa, że moje problemy wynikają z trudności w porozumieniu się z matką. Za nic jej nie obwiniam. Może czasami brakuje mi w niej dostrzeżenia tego,że jednak nie jest człowiekiem idealnym i jak każdy popełnia błędy. Z tego, co mówi, wynika,że nie ma sobie nic do zarzucenia. Ale nie chodzi tu o mnie. Ja sobie daję jakoś radę z jej uwagami, humorami. Mojej mamy obecny partner jest na skraju wykończenia psychicznego. Sądzę,że zniszczyła go. Non stop wysłuchuje,że do niczego się nie nadaje. Pamiętam kiedy się poznali. Był zupełnie innym człowiekiem. Rozmowny, wesoły. A teraz? Prawie w ogóle nie ma z nim kontaktu. Trzeba powtarzać wszystko po kilka razy za nim cokolwiek do niego dotrze.. to nie ten sam człowiek. Jak mam mu pomóc? Co do domu rodzinnego.. Może zacznę od tego,że rodzice rozwiedli się, gdy miałam 4 lata. Matka związała się z nowym partnerem [psychopatą]. Po kilku latach rozstała się z nim, razem z mamą i siostrą mieszkałyśmy same. W późniejszym etapie naszego życia pojawił się nowy mężczyzna, facet, z którym mama jest do dzisiaj. Z ojcem nie utrzymuje kontaktu, nie mam takiej potrzeby. Nic do niego nie czuję, nie zależy mi na nim. Jestem na siebie oto wściekła. Powinnam kochać swojego ojca, nie powinien być dla mnie obcy, powinnam go wspierać [choruje na depresję i schizofrenię].. a jednak nie mogę, nie potrafię. Chyba już dosyć mojego zrzędzenia.. :) -
ze niby niska samoocena
ihatemyself odpowiedział(a) na ihatemyself temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Weszłam tutaj po długim czasie i ku mojemu zaskoczeniu, widzę jakieś posty. Dziękuję,że zwróciliście na mnie uwagę.. Wszystko wyszło na jaw. Do szkoły przyszedł anonimowy mail do pani dyrektor, w którym ktoś napisał,że się okaleczam. Wychowawca wziął mnie na rozmowę, następnie zaprowadził do p.dyrektor. Ta za moją prośbą obiecała,że dowie się o tym tylko szkolna pedagog. Miałyśmy zawrzeć taki jakby kontrakt.. ja pokazuję zaufanej, dorosłej osobie raz w tygodniu swoje okaleczenia, a ona, jeśli nie dowie się o nowych ranach, nie informuje mamy. Pasował mi ten układ. Byłam w stanie zrobić wszystko, byle tylko nie dowiedziała się o tym mama. Na drugi dzień miałam kolejne wezwanie do p. dyrektor. W jej gabinecie siedziała już p. pedagog, p. w-ce dyrektor [która jednocześnie uczy mnie lekcji wychowania fizycznego]. Powiedziały,że nie mogą tak zostawić tej sprawy, i że o tym wszystkim musi dowiedzieć się moja mama. I dowiedziała. Zaczął się koszmar.. kłótnie w domu, wyzwiska, które padały z jej ust w moją stronę. Zero zrozumienia. Dołujące jest w ogóle jej myślenie.. myśli,że robię to żeby ją za coś ukarać. Nigdy, przenigdy nie dojdę z nią do porozumienia. Pedagog wysłała mnie do psychologa, ten chce mnie wysłać do psychiatry po jakieś tabletki na uspokojenie. Koszmar -
Moja niska samoocena wcześniej przejawiała się tylko w niektórych sytuacjach. Zazwyczaj gdy byłam z jakąś obcą osobą 'sam na sam' lub gdy miałam rozmawiać z nauczycielem na osobności. Od ponad trzech lat czuję,że dzieje się ze mną coś nie tak. Sporadycznie się tnę, biję się po ciele, uderzam rękoma w ściany, kopię w co popadnie, w sytuacjach stresowych, zazwyczaj na lekcji mam niekontrolowane ruchy nogami. Zaczynam nimi 'machać' i nie mogę skończyć. A ostatnio doszło nawet wyrywanie włosów.Także wygląd stanowi dla mnie ogromny problem. Czuję się źle w swoim ciele. Nienawidzę tej szpetnej twarzy, tłustych ud.. A jednocześnie nie mam tak silnej woli, by coś z tym zrobić. Głodzę się dzień, dwa, a potem wiem,że muszę coś zjeść, bo inaczej nie dam rady na treningu. A tam liczy się siła i wytrzymałość.. A wiecie co jest w tym zabawnego? Że wcale nie oczekuję od nikogo pomocy. Dobrze mi z tym. Odreagowanie bólu, złości na sobie w pewien sposób mi pomaga. To, co się ze mną dzieje, siedzi w środku i jest czymś osobistym. Nikt w to nie ingeruje, bo nie ma jak. Cieszę się,że ludzie nie potrafią czytać w myślach:). Dawniej,nie miałam problemu rozmawiania z innymi na temat swoich uczuć,wręcz przeciwnie. Zawsze byłam osobą otwartą. A teraz? Dzień w dzień marzę o odizolowaniu się od świata, mocy robienia wszystkiego na przekór sobie. Rozmyślam nad tym, jakby to były gdybym nie istniała. Zapewne wszystko byłoby łatwiejsze. I dla rodziny i dla mnie samej. O moim samookaleczaniu itd. nie wiedział nikt aż do zeszłego piątku. Szkolna pani pedagog wzięła mnie do siebie na rozmowę dotyczącą rodziny.. I tak od słowa do słowa opowiedziałam jej w skrócie o wszystkim. Co ona teraz o mnie pomyśli?
-
Widzę,że minęło trochę czasu od kiedy ostatni raz ktoś tu pisał.. Mallu, wręcz doskonale opisałaś to, co i ja czuję. Moja niska samoocena wcześniej przejawiała się tylko w niektórych sytuacjach. Zazwyczaj gdy byłam z jakąś obcą osobą 'sam na sam' lub gdy miałam rozmawiać z nauczycielem na osobności. Od ponad trzech lat czuję,że dzieje się ze mną coś nie tak. Sporadycznie się tnę, biję się po ciele, uderzam rękoma w ściany, kopię w co popadnie, w sytuacjach stresowych, zazwyczaj na lekcji mam niekontrolowane ruchy nogami. Zaczynam nimi 'machać' i nie mogę skończyć. A ostatnio doszło nawet wyrywanie włosów.Także wygląd stanowi dla mnie ogromny problem. Czuję się źle w swoim ciele. Nienawidzę tej szpetnej twarzy, tłustych ud.. A jednocześnie nie mam tak silnej woli, by coś z tym zrobić. Głodzę się dzień, dwa, a potem wiem,że muszę coś zjeść, bo inaczej nie dam rady na treningu. A tam liczy się siła i wytrzymałość.. A wiecie co jest w tym zabawnego? Że wcale nie oczekuję od nikogo pomocy. Dobrze mi z tym. Odreagowanie bólu, złości na sobie w pewien sposób mi pomaga. To, co się ze mną dzieje, siedzi w środku i jest czymś osobistym. Nikt w to nie ingeruje, bo nie ma jak. Cieszę się,że ludzie nie potrafią czytać w myślach:). Dawniej,nie miałam problemu rozmawiania z innymi na temat swoich uczuć,wręcz przeciwnie. Zawsze byłam osobą otwartą. A teraz? Dzień w dzień marzę o odizolowaniu się od świata, mocy robienia wszystkiego na przekór sobie. Rozmyślam nad tym, jakby to były gdybym nie istniała. Zapewne wszystko byłoby łatwiejsze. I dla rodziny i dla mnie samej. O moim samookaleczaniu itd. nie wiedział nikt aż do dzisiejszego dnia. Szkolna pani pedagog wzięła mnie do siebie na rozmowę dotyczącą rodziny.. I tak od słowa do słowa opowiedziałam jej o wszystkim tym, co robię w stosunku do samej siebie. Cholernie tego żałuję. Co ona teraz pomyśli?