Witam Wszystkich. Nie wiem, czy dobrze trafilam...
Ale...
Potrzebuje pomocy. Bardzo chcialabym skonsultować się z psychologiem, niestety wizyta odpada - mieszkam za granica, a nie wladam na tyle jezykiem, aby porozmawiac o tego typu zagadnieniach i raczej przede wszystkim - zrozumiec...
Otoz.. mam jakis problem z jedzeniem. Zdalam sobie sprawe z tego kilka dni temu, kiedy po raz kolejny kupilam sobie cos tam do jedzenia i upchnelam w szufladzie ze skarpetkami.
Cale zycie walczylam z nadwaga. W wieku 16 lat osiagnelam obrzydliwy wyglad - znajoma poradzila mi dietetyczke - za jej pomoca schudlam 27 kg i wygladalam jak czlowiek. Potem czesc mi powrocila, wielokrotnie sie odchudzalam, ale nigdy nie moglam powiedziec, ze moja waga jest idealna, albo ze czuje sie komfortowo w swoim ciele. Mam juz za soba tyle udanych i rownie duzo nieudanych prob odchudzania sie. Wiem, jak to robic, zeby chudnac w miare zdrowo bez glodzenia itd.
Ale ostatnio... Znowu przytylam... Nie potrafie wytrzymac na diecie dluzej niz 2 tyg., potem jakos samoczynnie zaczynam jesc, a wrecz dopycham sie jeszcze oprocz standardowych posilkow. Nie robie tego z glodu, po prostu mam na cos straszliwa chec. I co ciekawe, to mi wcale nie smakuje, nie odczuwam jakiejs specjalnej przyjemnosci. Potem mam juz tylko wyrzuty sumienia i obrzydzenie do siebie - ze tak sie ukrywam z tym przed wlasnym chlopakiem, ze nie potrafie powiedziec wprost - sluchaj mam z tym problem.
Wiem, ze to moze blahe i zalosne wobec problemow innych ludzi, ale naprawde dostaje juz jakiejs nerwicy w zwiazku z tym. Dni, ktore przezywam na odchudzaniu - sa ok, czuje sie dobrze, ciesze sie tym. Kiedy sie nie udaje - popadam w depresje niemalze. Nie jestem anorektyczka, nie o to chodzi, naprawde mam nadwage - w granicach 10 kg (a moze i wiecej)
Pewnie, ze moze wyglad nie jest najwazniejszy, ale jednak jak dobrze sie czuc, kiedy jest taka presja z zewnatrz, kiedy ustalono kryteria piekna i ja sie w nie nie mieszcze? No i kiedy nie moge kupic sobie ubran jakie chce, bo albo wygladam koszmarnie, albo nie ma rozmiaru.
Myslenie o tym jest tak meczace, nei chce juz plakac nad soba, nad wlasna slaboscia. Nie potrafie tez zrozumiec, dlaczego tak jest???
Chyba glupota jest doszukiwac sie jakichs przyczyn - mam zwalic wine na ojca alkoholika, na stresujace dziecinstwo? BEz sensu... Nie wiem, moze powinnam sie leczyc...