Witam
Martwię się o żonę, obecnie przebywa na pewnym kursie niedługo całe szczęście wraca do domu. Jednak będzie tam jeszcze musiała za jakiś czas wrócić i go dokończyć. Wiąże się to też z dość znaczną sumą pieniędzy na niego przeznaczonym.
Moja żona jest wrażliwa, zawsze rozpamiętuje, kto co jej powiedział. Teraz jednak jestem w pewnym szoku, nie wiem jak się zachować jak jej pomóc. Mam teraz pewne rozterki nie mam się z nimi z kim podzielić, otwarcie powiem, że obawiam się pewnej stygmatyzacji, dlatego nie mówiłem o tym zupełnie nikomu.
Wiem, że moja żona trafiła na środowisko, które traktuje ją z ostracyzmem (np., 2 osoby przesiadły się w stołówce, gdy się do nich przysiadła, albo koleżanka udawała, że jej nie widzi i uciekała wzrokiem gdy spotkała ją na ulicy), wiem, że pojawiały się pewne docinki. Do tego dochodzi stres z przebywaniem poza domem przez dłuższy okres, stres związany z zaliczeniem kursu.
Dalej po pewnym czasie zaczęły się jednak pojawiać pewne rzeczy w jej opowieściach, i sam nie wiem co jest prawdą a co nie. Najpierw, zaczęło się, od tego, że jej zdaniem krytykowali ją nie wprost, ale zawsze aluzjami, potem że ją nagrywali potajemnie (np., że koleżanka pierwszą, rzeczą która robiła gdy chciała z nią porozmawiać to włączała komputer/komórkę) a później słyszała jak się śmiali komentowali, dalej, że chyba istnieje jakaś strona internetowa o niej. Pojechałem do niej na weekend by ją wyrwać na trochę z tego miejsca wiedziałem już, że jest źle, wynająłem pokój w hostelu. Poszliśmy na kolację, gdy wróciliśmy pytała czy to możliwe, że ktoś podłożył podsłuch gdy nas nie było (pytanie zapisała na kartce). Odpowiedziałem, że nie. Nie wiem czy to przyjęła do wiadomości. Teraz doszło do tego, że uważa, że jej komórka jest na podsłuchu i twierdzi, że ma dowody. Nie wiem jakie, jak rozmawiamy, przez telefon mówi, żebym uważał co mówię, a jak ją przyciskam to mówi, że porozmawiamy jak wróci do domu.
Wiem, że żona potrzebuje pomocy specjalisty. Nie wiem jednak czy zdołam ją do tego nakłonić. Cały czas chodzi mi po głowie czy nie powinienem natychmiast zabrać ją z stamtąd, jednak wiązałoby się to z utratą jednorocznych dochodów. Na kursie, póki co, moja żona radzi sobie dobrze, z niektórymi osobami jak twierdzi potrafi współpracować w czasie zajęć. Boję się o nią.