Skocz do zawartości
Nerwica.com

bart13

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia bart13

  1. próbuje ją namówić na wizyte u specjalisty...jednak to jest niemożliwe...to jest po prostu nie wykonalne...nawet sila jej tam nie zaprowadze ani nic...dbać o siebie? tak staram sie dbać o siebie...boje się ,że kiedyś moge nie dać rady ,że sam bd potrzebował pomocy...czasami teraz potrzebuje sie po prostu wygadac o tym wszystkim...dobija mnie ta bezradność...staram sie jej nie pokazywać tych slabszych momentów...tak po prostu. Tak chcialbym żeby się wyprowadziła od rodziców ,najlepiej do mnie ...bo twierdzi ,ze tylko przy mnie może poczuć jakąś normalność itd...jednak jeszcze przez dwa lata będzie to nie możliwe...wiem ,że np potrzebuje akceptacji...ok nie raz proponuje zebysmy wyszli gdzies z para moich przyjaciol ktorzy na prawde sa tolerancyjni itd...i na pewno ja polubia...jednak zawsze slysze nie...do kina albo do teatru ktory tak lubi tez nie...yhh....a komplementy ? kazdy moj komplement jest traktowany bardziej jako atak i slysze,ze w takim razie albo pomylilem osoby albo zglupialem juz do konca albo po prostu nie musze jej mowic takich glupot bo to i tak niema sensu...wiem ,ze musze o siebie tez zadbac...hmm poki co daje rade...bo chce sobie dawac rade bo ją po prostu kocham ,a ona mnie i daje mi to sile...ale boje sie czasami tego ,ze mnie to dopadnie...Chociaż ona twierdzi ,ze to nie jest depresja tylko jakis problem ze swoja psychiką ...niestety nie da sobie pomoc przez lekarza ani nikogo innego ;/ Trzymajcie sie wszyscy miłego wieczoru :)
  2. Witam ponownie hmmm jej problem tkwi na prawde w jej rodzinie...czuje sie ze soba zle, czuje sie nikim, i jej samoocena jest rowna 0 niestety...sa dni kiedy jest wszystko dobrze...ale sa tez takie kiedy jest na prawde bardzo ciezko...juz byly zarwane nocki byle tylko z nia rozmawiac byle tylko czula ,ze jestem...niestety nasz kontakt w tak zwanym realu jest troche ograniczony powiedzmy do 3 spotkan w tygodniu...na szczescie wynaleziono jeszcze cos takiego jak telefon kom. jednak samymi sms'ami ciezko pomoc czasami...czesto wiadomo ,ze potrzebuje ,zeby ją tak po prostu przytulić i żeby mogła poczuć fizyczną bliskość, jakieś poczucie bezpieczeństwa...niestety mieszka w sasiednim mieście a ja samochodu nie mam...i wieczorami kiedy jest gorzej nie mam szans nawet sie zjawic na chwile...z reszta jest kwestia jej rodzicow...juz mowilem jej ,ze jezeli tylko chce to stane na glowie i przywioze ja do siebie do domu...nawet na kilka dni...niestety jestesmy jeszcze mlodzi nie mamy szans na samodzielne mieszkanie itd...mysle ,ze po wyprowadzce bedzie sie jej poprawialo...ale ona musi dotrwac do tego czasu...przezyc...wie o swojej chorobie i wie ,ze powinna isc do lekarza jednak twierdzi ,ze z tym nie da sie nic zrobic , ze ona juz tak po prostu ma i ,ze jak mi nie pasuje to moge ja zostawic...nie nie zostawie jej to jest oczywiste.Mowilem juz ,ze moge z nia isc i ,że będę przy niej wtedy cały czas...Jednak twierdzi,ze nie ma zamiaru opowiadac komus obcemu o tym co czuje ;/ wiec jak ja osobiście moge jej pomagać? Pozdrawiam....
  3. Czy jest na to jakaś rada? -- 27 paź 2011, 14:47 -- mam nadzieje ,że jeżeli sie kiedyś wyprowadzi ze swojego domu będzie lepiej to znosiła i z czasem powoli to minie...a jeżeli nie no to wybaczcie ...jestem w takim razie masochistom i chce z nią dalej być...
  4. Witam ! Jest to mój pierwszy post tutaj, dzisiaj dopiero odkryłem to forum i mam nadzieje ,że uda mi sie tutaj uzyskać pomoc... A więc sprawa wygląda tak ,że jestem od pewnego czasu ze swoją dziewczyną i powiem szczerze ,że nie zauważałem tego problemu...dopiero teraz widze co sie dzieje.Stwierdziła ,że czuje się nikim i taka beznadziejna w ogóle...Że nie wie czy potrafi wytrzymać w związku...Twierdzi ,ze jest to jej normalny stan , takie poczucie beznadziejności i poczucia ,że jest nikim...powiedziała ,że na początku naszego związku czuła się inaczej, lepiej ,ale teraz to wszystko wraca...Twierdzi ,że bedzie próbowała sobie z tym sama poradzic jednak ja otwarcie jej mowie ,ze jezeli mamy przez to przejsc to we dwoje i wtedy na pewno damy rade.Jednak twierdzi ,ze i tak nie dam rady...mnie to tylko motywuje do dalszego dzialania bo ja wiem ,ze chce jej bardzo pomoc i wiem jaki mam charakter ,że sie tak łatwo nie poddam.Przypuszczam ,ze przyczyną jest kontakt z rodzicami...mówi ,że całe życie słyszy ,że jest do niczego że jest beznadziejna itd. ja jednak staram sie dac jej poczuć zupełnie co innego...Mamy wspólne zainteresowania i pasje ,którą wspolnie rozwijamy itd. Jednak boje sie o Nią strasznie.Nie da się namówić na wizyte u specjalisty niestety...i pytanie moje jak ja osobiście moge jej pomoc.Ta choroba trwa już sporo czasu i wiem ,ze to nie są wahnięcia nastroju... Chce jej pomóc bo uważam ,że jej problem to w tej chwili także i mój problem i myśle ,że razem go rozwiążemy...tylko prosze o jakieś rady pomoc czy coś...bo już nie wiem co moge zrobić.Spędziłem juz troche czasu na czytaniu materiałów o depresji ale pomysłów jakoś brak.A dziewczyna jest na prawde wspaniała, ladna, inteligentna , zabawna, tylko nie potrafi uwierzyć w siebie , nie widzi tego jak bardzo jest wyjątkowa...chce pomóc jej i pokazać to wszystko czego sama w sobie nie widzi...Błagam was w tej chwili o pomoc...tu juz nie chodzi o mnie tylko o moją dziewczyne... Ps. dodam tylko ,ze oboje mamy po 18-naście lat. Z góry bardzo dziękuje za pomoc i pozdrawiam...trzymajcie sie wszyscy ciepło w te chłodne dni
×