wiesz ja bym np nie dopuściła juz do siebie osoby który teraz nie odpisuje na moje smsy..juz bym nie mogła zaufac jej..ale to równiez będzie Twoja decyzja..też życzę powodzenia!!
-- 08 lis 2011, 17:47 --
po długiej nie obecności wracam z informacjami ..po kolegi pomyśle wywiązała się rozmowa nawet nie zdążyłam wylać na niego kubka zimnej wody bo jemu już moje zachowanie nie grało..w trakcie rozmowy trochę bardziej niż zawsze się otworzył na swój temat.. mówił mi że boi się że jak się na mnie otworzy że będzie zachowywał się jak kiedyś tzn. cierpiał i beczał z byle powodu i że np każdą drobną rzecz którą nie zrobi partnerka typu mówiąc kocham Cię nie spojrzę mu w oczy bądź go nie dotknę to on będzie odbierał że jednak kłamię;/ itp on taki kiedyś był obawia się że znów będzie tak samo i lepiej mu siedzi się w skorupie oschłej osoby zamkniętej w sobie..tylko logiczne jest to że jak się nie zacznie otwierać to że marnujemy ze sobą czas bo nigdy nie będzie czuł tego uczucia więc nigdy nie zazna pewności wobec mnie..ja tłumaczyłam mu że nie powinien się bać bo przecież dziś jest dorosłą osoba i bardziej umie nad sobą panować i napewno podejście do miłości będzie miał inne..ja to rozumiem ale teraz on musi przemyśleć..po rozmowie na ten temat ogólnie naszła mnie myśl znów NIE JESTEM TĄ. gdybym nią była czułby się bezpieczny i dawno by ofiarował mi chociaż cząstkę siebie..a może poprostu on nigdy nie będzie umiał być otwarty może w okazywaniu uczuć na tyle go będzie tylko stać..późniejszej rozmowie gdzie mu powiedział że nie chcę go zniechęcać do rozmów dlatego czasami sam ma przychodzić ze mną porozmawiać.on mi wyznał że nie zbyt lubi te rozmowy bo widzi naszą różnicę zdań że nie do końca on wie co ja mówię do niego ani on do mnie. dla niego dziwne jest to że ja nie mogę zrozumieć jego myślenia na daną sytuację ani on mojego..czasami mam wrażenie jakby chciał bym była jak on i byśmy się we wszystkim zgadzali a ja uważam że jeśli mamy inne zdanie na jakieś tematy i te zdanie nie wywołuje kłótni na co dzień to nie jest żaden problem.ciężko mu zrozumieć to że jak się rozmawia że czasami mogą ukazać się uczucia typu płacz czy podniesiony głos(co dotyczy mnie)-on wtedy uważa że to już nie jest rozmowa a mi czasami słysząc od niego oschłe uczucia poprostu puszczą nerwy;/ i jest bombka.ogólnie w tej rozmowie padło dużo rzeczy z jego ust na nie..że nie lubi tych rozmów że według niego nie możemy się zrozumieć itd(nie pamiętam już co dokładnie mówił ale napewno coś związanego z podstawami w związku) stwierdziłam-co mu powiedziałam-że takie coś nie ma sensu bo innymi metodami niż rozmowa itp niczego nie zbudujemy i że nie powinniśmy marnować czasu jak on widzi wszystko na NIE..i on stwierdził (co dla mnie jest nie zrozumiałe) że on wyraża tylko swoje zdanie i że ja nie powinnam tak mówić bo dla niego to że on mówi NIE LUBIĘ itp wcale nie oznacza że związek musi się skończyć;/ no i bądź tu mądrym;/ na drugi dzień nie chodziłam za nim samoczynnie oziębłam..za to on mnie zaskakiwał sam przychodził pocałował mnie dotknął tak było przez dwa dni że dosyć intensywnie sam wyskakiwał z kontaktem do mnie :) później mniej już ale ogólnie sam np przechodząc obok mnie w kuchni przytuli albo pocałuje:) spędziłam u niego teraz tydzień on niestety ma remont w domu i siedziałam do 22-23 praktycznie ciągle sama (bo pomóc mu nie mogłam;/ ) nie pamiętam o co dokładnie wtedy poszło ale coś zrobił że po tej domowej robocie w jakiś dzień znów poszedł się zająć inną głupota i powiedziałam mu że moglibyśmy spędzić trochę czasu razem że ja ciągle jestem sama ( w obcym domu ) a on no i co z tego;/ w innym dniu też palnął głupie hasła.. i niewiem czy to powiedział z nerwów czy po prostu tak myślał ale wkurzyło mnie to i doszłam do wniosku że nie będę jeździła do niego już na dłuższy czas skoro mu tam potrzebna zbytnio nie jestem..no i co mimo iż zachowuje się co jakiś czas ładnie co przyprawia mnie o radość serca to on czasami walnie takie hasło że zmienia znów coś we mnie diametralnie..