Skocz do zawartości
Nerwica.com

ania025

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ania025

  1. ania025

    Jestem beznadziejna...

    Powiem w skrócie, że pochodzę z rozbitej rodziny i jestem jedynaczką. Przez ostatni rok wychowywali mnie dziadkowie, ponieważ mama chciała ułożyć sobie życie z nowo poznanym facetem. Porzuciła mnie po prostu i wyjechała o 250km dalej mnie. Przez to popadłam w depresję, którą ma też moja mama. Teraz mieszkam razem z nią i niby jest lepiej, chociaż czuję się okropnie, że zostawiłam tak daleko rodzinę i przyjaciół. Po tym wszystkim co przeszłam, wydaje mi się jakby przyjaciółka była mi bliższa niż własna matka. Tak jak już wspomniałam mam depresję, codziennie płaczę jest mi strasznie smutno i źle, nie potrafię uwolnić się od tych przeżyć. Na początku myślałam, że będzie dobrze,że mama naprawdę jest szczęśliwa, że ma faceta, a ja sama na nowo zacznę żyć, poznam nowych ludzi, wkręcę się w jakieś fajne towarzystwo... Ale jednak jest zupełnie na odwrót. Z mamą jest coraz gorzej, miała wypadek, ciężką operację i teraz czeka ją następna, bo przy tamtej coś nie poszło. Nie mamy zbytnio pieniędzy a mama nie ma pracy. Zapisała się na leczenie do psychiatry, które finansuje babcia. Ja nie potrafię rozmawiać z ludźmi, wszyscy mówią, że jestem jakaś dziwna, nie mam przyjaciół ani bliskich mi osób. Wracam codziennie do domu i płaczę, płaczę, płaczę i mam ochotę się pociąć. Kilka razy już to robiłam, ale nie mogę, bo zostają blizny a nikt ich nie może zobaczyć. Próbowałam powiedzieć to wszystko mamie, ale nie umiem. Ona sama ledwo co się trzyma, nie chcę jej jeszcze bardziej martwić. Jednak wiem, że pomoc jest mi potrzebna, najchętniej skoczyłabym z mostu albo coś zrobiłą żeby już nie żyć, bo nie daję sobie rady z tym wszystkim, nie mam siły żyć, tak bardzo pragnę zniknąć. Jestem w pierwszej liceum i oceny też mam marne, parę zagrożeń i same 2. Jednym słowem sobie nie radzę, dlatego że nie mogę, nie jestem w stanie nic zrobić, nie daje rady nawet sie uczyć, nie mogę sie skupic. Cały czas jestem strasznie zmęczona. W skali Becka wyszło mi, że mam 35 punktów, a od 26 zaczyna się ciężka depresja, Moja internetowa koleżanka z psychiatryka miała 46, więc nie wiele mi brakuje.Ja wiem, że jestem nienormalna, ale najbardziej boli to, że nikt mnie nie lubi. Popadam już po prostu w jakąś paranoję, Ktoś powie coś do mnie tylko innym tonem a ja zaraz wyszukuję się w tym takich rzeczy, że ma mnie za dziwaczkę, za idiotkę, przez co do nikogo się prawie nie odzywam, żęby nie stwarzać takich sytuacji, co jeszcze gorzej wpływa na moje relacje z innymi. POPADAM W PARANOJĘ. Widzę zresztą jak wszyscy się na mnie patrzą i obgadują, bo naprawdę czasem zachowuję sie jak idiotka, gadam takie głupoty, nie potrafię tego zatrzymać. Chciałabym iść na leczenie, ale jestem niepełnoletnia a mamie nie opowiem tak jak już wspomniałam, bo na dodatek babcia cały czas do mnie dzwoni i mówi żebym się nie wciągnęła w takie bagno jak mama, bo z depresji jest ciężko wyjść. Tyle że same takie gadanie nic nie da!
  2. ania025

    Jestem beznadziejna...

    Powiem w skrócie, że pochodzę z rozbitej rodziny i jestem jedynaczką. Przez ostatni rok wychowywali mnie dziadkowie, ponieważ mama chciała ułożyć sobie życie z nowo poznanym facetem. Porzuciła mnie po prostu i wyjechała o 250km dalej mnie. Przez to popadłam w depresję, którą ma też moja mama. Teraz mieszkam razem z nią i niby jest lepiej, chociaż czuję się okropnie, że zostawiłam tak daleko rodzinę i przyjaciół. Po tym wszystkim co przeszłam, wydaje mi się jakby przyjaciółka była mi bliższa niż własna matka. Tak jak już wspomniałam mam depresję, codziennie płaczę jest mi strasznie smutno i źle, nie potrafię uwolnić się od tych przeżyć. Na początku myślałam, że będzie dobrze,że mama naprawdę jest szczęśliwa, że ma faceta, a ja sama na nowo zacznę żyć, poznam nowych ludzi, wkręcę się w jakieś fajne towarzystwo... Ale jednak jest zupełnie na odwrót. Z mamą jest coraz gorzej, miała wypadek, ciężką operację i teraz czeka ją następna, bo przy tamtej coś nie poszło. Nie mamy zbytnio pieniędzy a mama nie ma pracy. Zapisała się na leczenie do psychiatry, które finansuje babcia. Ja nie potrafię rozmawiać z ludźmi, wszyscy mówią, że jestem jakaś dziwna, nie mam przyjaciół ani bliskich mi osób. Wracam codziennie do domu i płaczę, płaczę, płaczę i mam ochotę się pociąć. Kilka razy już to robiłam, ale nie mogę, bo zostają blizny a nikt ich nie może zobaczyć. Próbowałam powiedzieć to wszystko mamie, ale nie umiem. Ona sama ledwo co się trzyma, nie chcę jej jeszcze bardziej martwić. Jednak wiem, że pomoc jest mi potrzebna, najchętniej skoczyłabym z mostu albo coś zrobiłą żeby już nie żyć, bo nie daję sobie rady z tym wszystkim, nie mam siły żyć, tak bardzo pragnę zniknąć. Jestem w pierwszej liceum i oceny też mam marne, parę zagrożeń i same 2. Jednym słowem sobie nie radzę, dlatego że nie mogę, nie jestem w stanie nic zrobić, nie daje rady nawet sie uczyć, nie mogę sie skupic. Cały czas jestem strasznie zmęczona. W skali Becka wyszło mi, że mam 35 punktów, a od 26 zaczyna się ciężka depresja, Moja internetowa koleżanka z psychiatryka miała 46, więc nie wiele mi brakuje.Ja wiem, że jestem nienormalna, ale najbardziej boli to, że nikt mnie nie lubi. Popadam już po prostu w jakąś paranoję, Ktoś powie coś do mnie tylko innym tonem a ja zaraz wyszukuję się w tym takich rzeczy, że ma mnie za dziwaczkę, za idiotkę, przez co do nikogo się prawie nie odzywam, żęby nie stwarzać takich sytuacji, co jeszcze gorzej wpływa na moje relacje z innymi. POPADAM W PARANOJĘ. Widzę zresztą jak wszyscy się na mnie patrzą i obgadują, bo naprawdę czasem zachowuję sie jak idiotka, gadam takie głupoty, nie potrafię tego zatrzymać. Chciałabym iść na leczenie, ale jestem niepełnoletnia a mamie nie opowiem tak jak już wspomniałam, bo na dodatek babcia cały czas do mnie dzwoni i mówi żebym się nie wciągnęła w takie bagno jak mama, bo z depresji jest ciężko wyjść. Tyle że same takie gadanie nic nie da!
  3. Przez ostatnie parę miesięcy posiadam bardzo niską samoocenę. Nie wiem do końca czym jest to spowodowane, możliwe, że przeprowadzką, nowym otoczeniem. Nie potrafię się tu za-klimatyzować, znaleźć przyjaciół, przez co wydaje mi się, że to ze mną jest coś nie tak. Jestem bardzo nieśmiała i mam problemy z nawiązywaniem nowych znajomości. Od bardzo dawna nad tym pracuje, żeby się przełamać, ale niestety niektórych cech charakteru nie da się do końca zmienić. Bardzo często powiem coś głupiego i wszyscy śmieją się, że jestem "typową blondynką", przez co jeszcze bardziej czuję się jak idiotka... Mam 16 lat, czuje się tutaj bardzo osamotniona. Brakuje mi czułości, bardzo chciałabym mieć chłopaka, ale oczywiście nic na siłę. Z jednej strony chcę poczekać na tego jedynego, ale z drugiej bardzo chciałabym mieć się do kogo przytulic. Jednakże wiem, że nikt tak od razu się mną nie zainteresuje, przez mój chu***y charakter, jestem po prostu głupia. Dużo osób twierdzi, że mam urodę. Jestem wysoką szczupła długowłosą blondynką. Jednak wolałabym mieć więcej inteligencji, byc po prostu fajniejszą, bo co mi z wyglądu... Ludzie się na mnie dziwnie patrzą, bo zachowuję się głupio... i nie potrafię tego w sobie zmienić. Co mam zrobic aby poczuj się pewniej? Od razu mówię, że nie stac mnie na wymianę garderoby ani tym bardziej nowe kosmetyki
  4. ania025

    Co mam zrobić?

    Czy mogę liczyc na wasze wsparcie? Będę wdzięczna za każdą, nawet krótką odpowiedź... Przeprowadziłam się niedawno do Warszawy, z małego miasteczka. Zaczęłam pierwszą klasę szkoły średniej. Na początku bałam się, że ludzie mnie nie polubią, że nie znajdę tutaj żadnych przyjaciół, znajomych. Zakolegowałam się z pewnym chłopakiem, który okazał się gejem i strasznym idiotą (przepraszam za słownictwo). Przestałam się z nim kolegować, ale dopiero po pewnym czasie. Do tego momentu zdarzył stać się już pośmiewiskiem całej szkoły, włącznie ze mną, dlatego, że jako jedyna okazywałam mu sympatię (ludzie mają mnie teraz za jego przyjaciółkę). Dzięki temu jestem tematem plotek, prawie nikt mnie nie lubi. W naszym roczniku jest grupka "fajnych", składająca się z około 10 osób i to właśnie oni najbardziej mi dokuczają, śmieją się ze mnie. Najgorsze jest to, że cała ta "elita" ciągle się rozrasta, włączają do grupy coraz to nowe osoby, przez co jeszcze mniej ludzi mnie lubi. Cały czas widzę jak się na mnie patrzą i śmieją. A nawet nie wiem co ja takiego zrobiłam...? Nie uważam się za jakąś wybitnie zdolną czy szczególnie inteligentną, ale te dziewczyny z tej grupki.. są takie puste. Takie przesłodzone i są strasznymi idiotkami, czasami jak coś powiedzą na forum klasy to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Nikt im się nie przeciwstawia, wręcz przeciwnie, wszyscy "wchodzą im w dupę", żeby być "fajnymi". Kiedy mnie obrażają, albo śmieją się ze mnie, nie wiem co mam zrobić. Mogłabym odpowiedzieć jakąś ciętą ripostą, bez problemu, ale się boję. Boję się, że wtedy będzie jeszcze gorzej. Zostanę w takiej nieprzyjemnej sytuacji, doprowadzę do kłótni w wyniku której zupełnie nikt mnie nie będzie lubił i zostanę totalnie sama. Boję się tego, bo jestem tutaj nowa i nie mam żadnych znajomych, a co dopiero mówić o przyjaciołach.. Dodam do tego, że mam straszne problemy ze sobą, depresję i prawie płaczę kiedy tylko ktoś mi powie coś przykrego. Wiem, że nie powinno tak być i pracuję nad tym, ale niestety ta sytuacja nie ułatwia mi tym bardziej rozwiązania tego problemu.
  5. Witam. Mam na imię Ania i mam 16 lat. Dwa miesiące temu przeprowadziłam się do Warszawy z małego miasteczka. Nie mam rodzeństwa, moi rodzice rozwiedli się 14 lat temu. Nie znam swojego ojca, nigdy nie próbował się ze mną skontaktować, dziadkowie z jego strony też nie. Zamieszkałam tutaj razem z mamą i jej "chłopakiem". Wcześniej mieszkałam przez rok u babci i dziadka i czułam się strasznie porzucona przez mamę, ponieważ bardzo chciała zamieszkać z nim, znając go dopiero 2 miesiące. Uważałam, że to pochopna decyzja i nie powinna tego robić, ale nie mogłam jej tego powiedzieć. Ona jest taka, że miałaby mi to za złe, że próbuję wtargnąć w jej życie i nie chcę aby była szczęśliwa ( tak by twierdziła). Właśnie od tamtej pory, kiedy mnie zostawiła, przeszłam całkowitą odmianę. Codziennie płaczę kiedy nikt nie widzi, miewam bardzo często myśli samobójcze, chociaż wiem, że tego nie zrobię- za bardzo się boję. Prawda jest taka, że nigdy nie czułam się szczęśliwa. Od małego mama powtarzała mi, że jestem nic niewartą, do niczego nie nadająca się egoistką. Biła mnie czasami, ale już tego nie robi. Najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Nie mam przyjaciół. Jestem idiotką i nie potrafię tego zmienić. Ciągle mówię jakieś głupoty, mam strasznie słabe oceny w szkole.. a się staram. Ale najbardziej boli to, że jestem taka głupia, wiele razy próbowałam się zmienić, ale moje wysiłki szły na marne. Wszyscy ciągle powtarzają mi że jestem idiotką, nawet rodzina... WSZYSCY. Dlatego też chciałam skończyć z życiem. Nie widzę sensu mojego istnienia, tylko cierpię. Nie wiem czy mam depresję, kilka razy nawet się pocięłam. Kiedy mama pytała mnie co to za rany zawsze odpowiadałam- szczur mnie podrapał (mam szczura). Myślałam o wizycie u psychologa jednak jestem niepełnoletnia i musiałabym iść z rodzicem. Niestety zdrowie psychiczne mojej mamy też nie jest w najlepszym stanie- chodzi na płatne terapie do psychiatry, ma depresję. Gdybym jej to powiedziała o moich uczuciach całkiem by się załamała, nie chcę jej tego robić. I wiem, że zaraz cała rodzina dowiedziałaby się o moim problemie- to byłoby straszne. Ale nawet takie terapie w niczym mi nie pomogą, może będę mogła poczuć się lepiej, jednak w dalszym ciągu będę idiotką, to nie zmieni mojego sposobu rozumowania i postępowania. Proszę, pomóżcie mi, sama nie wiem co mam z sobą zrobić...
×