Skocz do zawartości
Nerwica.com

Disaster

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Disaster

  1. Jest mi przykro, bo on nie da mi sobie pomóc, a w jego środowisku, jestem raczej jedyną osobą, która może na prawdę zrozumieć to, co on przeżywa.. Tak bym mu chciała pomóc, a nie potrafię, bo będzie udawał, że nic złego się nie dzieje, bo coś tam.. On już coś wymyśli.. A co jest jeszcze gorsze, nie mogę z nim teraz pogadać, tylko muszę czekać, aż zmieni znów podejście. A jak tak myślę, to nawet nie wiem czy dam sobie z tym rade, skoro nie radzę sobie ze swoimi dolegliwościami.. I czy ktoś zauważy, że coś jest nie tak.
  2. Problem w tym, że on mi się w życiu nie przyzna, że coś z nim jest nie tak. Nigdy nie pozwalał sobie pomóc, jego problemy były nieważne, rozmawialiśmy tylko o moich, jeśli jakieś były, bo od niego nic się nie dało wyciągnąć. Ja się martwię, a może się okazać, że on zwyczajnie nie wie o co mu chodzi, nie dorosną do bycia w związku, lub nie chciał być sam, a, że miał pod ręką taką głupią zakochaną, to był, a jak mu się odechciewało, to traktował mnie jak niepotrzebną zabawkę. Mam niezły mętlik, a on się pewnie teraz dobrze bawi >.<
  3. masz podobną sytuację? z nim sie w ogóle nie da dogadać. Aż znów mu się odmieni, i będzie chciał wrócić. AS ja sama chodze na terapię bardzo długo, i to mnie wykańcza, kolejnego razu bym nie wytrzymała.
  4. Witam. Może i nie powinnam tutaj o tym pisać, ale nie mam pojęcia gdzie szukać rozwiązania w tej sprawie, odpowiedzi na pytanie dlaczego. Parę lat temu, poznałam pewnego chłopaka. Na początku nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś mogłoby 'coś' z tego być. Kolegowaliśmy się przez długi czas, aż w końcu zrozumiałam, że się zauroczyłam. Siedziałam cicho, i czekałam aż minie, przecież to nie było pierwsze zauroczenie w moim życiu. Tak sobie leciały dni, tygodnie i miesiące, aż zrozumiałam, że się zakochałam. Wiedziałam, że muszę mu o tym powiedzieć, bo przecież powinniśmy komuś wyznać miłość jeśli ją czujemy. Kiedyś w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam mu o tym. Oczywiście, nie oczekiwałam żadnej odpowiedzi, chciałam tylko wreszcie mu o tym powiedzieć. Jakiś czas później, coś zaczynało między nami być. Nie byliśmy w związku, ale każdy z nas wiedział, że coś się święci. Aż w końcu się zeszliśmy. To był najwspanialszy okres w moim życiu, chyba nigdy nie było mi tak dobrze. Trwało to parę miesięcy, kiedy coś zaczynało być nie tak. Coraz rzadziej słyszałam kocham Cię, następnie coraz rzadziej dzwonił, aż w końcu coraz rzadziej w ogóle się odzywał i zniknął. Niestety tylko z mojego życia. Bez żadnego wyjaśnienia, nie było nawet żadnego powodu do rozstania. Wielokrotnie próbowałam się z nim jakkolwiek dogadać, pisałam co myślę, co czuje w związku z tym co zrobił, chciałam się dowiedzieć dlaczego tak postąpił. Myślałam, że to koniec, już nigdy nie wróci. Po paru miesiącach dostałam wiadomość. Napisał w niej, że przeprasza za to, ale stracił kogoś bardzo bliskiego, i pogubił się, nie wiedział co ma robić. Jeszcze do siebie nie wróciliśmy. Po kolejnych rozmowach, powiedział, że skłamał z tym powodem, bo prawdziwy był taki, że dziewczyna którą bardzo kochał musiała się wyprowadzić z miasta, i musieli się rozstać, a teraz ona wróciła, i zrozumiał, że wciąż mu na niej zależy, więc musiał do niej wrócić. Po niedługim czasie, powiedział, że to również było kłamstwo, a wymyślił je, bo myślał że 'coś będzie'. Nie wiem, chyba chodziło mu o to, żebym zaczęła się o niego starać i tak dalej, ale to raczej głupi pomysł, bo kiedy się o tej nieistniejącej dziewczynie dowiedziałam, to spytałam tylko, czy czasem mogę napisać co u niego, i czy jej nie będzie to przeszkadzało. Oczywiście napisał, że nikomu nie będę przeszkadzała. Ale mniejsza, później jakoś zaczęło być okej, znowu byliśmy razem. I znowu było przepięknie, parę miesięcy, i znowu to samo. Nie dało się dogadać, on to olewał, zachowywał się znowu jakby miał mnie centralnie w czterech literach. Po jakiś 3 miesiącach znowu powrót. Tylko już bez jakiś wymyślonych powodów, powiedział wprost, że nie wie dlaczego tak robi, zwyczajnie inaczej nie potrafi. No i sytuacja się powtarza kolejny raz, szczęśliwa para, olewka bez słowa. Znów, po jakimś tam czasie wrócił, wiadomość była bardzo miła, napisał, że strasznie za mną tęskni, że nie potrafi normalnie funkcjonować, bo ciągle o tym myśli, brakuje mu tego, kocha mnie, i strasznie żałuje. Trochę niechętnie z mojej strony, ale tak strasznie go kocham, że wybaczyłam mu to (po raz kolejny, ale to szczegół..) mówiąc, że do trzech razy sztuka, ale jeśli znów tak zrobi, to ja już nie wrócę. No i jakieś 3, 4 tygodnie temu znów stopniowo, ale straciliśmy kontakt. I moje pytanie, dlaczego on tak znika na parę miesięcy, zachowuje się jak mój wróg, a jak zaczyna tęsknić i rozumieć, że mnie kocha, to wraca? Za każdym razem próbowałam to sobie jakoś wytłumaczyć, że potrzebuje trochę czasu dla siebie, że coś bierze, lub ma kogoś innego. Ale kiedyś rozmawialiśmy, i zapytałam czemu tak właściwie on nie widuje się z żądnymi koleżankami, na co odpowiedział, że nie ma o czym z nimi gadać, bo one ciągle tylko kogoś obgadują i tak dalej, i że jestem jedyną dziewczyną, do której na prawdę coś czuje i zawsze czuł, dlatego tylko ze mną się widywał, nawet kiedy nie byliśmy razem. Zwyczajnie tego nie rozumiem, słyszałam, że partner znajomej postępował podobnie, pojawiał się i znikał kiedy tylko jemu pasowało. (Oni nie zwracają uwagi na to jak My cierpimy, a kiedy są z nami tak się troszczą, żeby żądna krzywda nam się nie stała.) Ale powracając do zdania przed nawiasem, pomyślałam, że to może jakieś zaburzenia ze strony psychiki? Jeśli mogę prosić, abyście wypowiedzieli własne zdanie na ten temat. Nurtuje mnie to, a nie chce być w związku, w którym ciągle się zastanawiam, kiedy on mnie oleje, bo wiem, że to nastąpi. Tak już było, kiedy wróciłam do niego ostatni raz. Teraz chciałabym, żeby napisał, że tęskni, żeby móc mu powiedzieć co myślę, i powiedzieć, żeby nad tym pomyślał, i sam sobie teraz pocierpiał chociaż trochę jak ja kilkakrotnie przez niego. Pomóżcie, może da się nad tym jakoś zapanować.. z góry dziękuję. ;-)
×