Skocz do zawartości
Nerwica.com

Beton

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Beton

  1. Witajcie! Pisze tu pierwszy raz, bo widze ze to strona o mnie - czlowieku zdegenerowanym psychicznie Wlasnie mam rozne niepokojace objawy trwajace od lat i bardzo utrudniajace moje zycie Jesli ktos moze to prosze, zeby mi napisal czy to jest nerwica. Mam 20 lat a to co sie dzieje zaczelo sie 4 lata temu. Nic traumatycznego sie wtedy nie stalo ale nie ukrywam, ze zaszly pewne zmiany w moim zyciu. I gdzie okolo tego mementu sie zaczelo. Mysli, ktorych nie moglem kontrolowac, ktore przychodzily ciagle przy kazdej czynnosci blachej lub jak to ja sobie wmawialem powaznej i konstruktywnej. Mieszkam w domu i zauwazylem ze kawalek tynku ze sciany odlecial i od tego czasu sprawdzalem w kazdym miejscu jak zbudowany jest dom, z jakiej zaprawy, bo mam pokoj na pietrze i ciagle mialem obawy, ze sie zawali. Nawet probowalem obliczac obciazenia mebli porozstawianych w pokoju nie mowiac o setkach przemyslen na ten temat. Gdy zanalizowalem to i stwierdzilem, ze jednak sie nie zawali to gdy po tygodniu kupilem akwarium i wiadomo ono jest ciekie to mysli powrocily ze zdwojona sila! Ono wazy 100 kg to zbyt duze obciazenie dla posadzki itp. Wszystko w moim pokoju musi byc idealnie poukladane, symertia oczywiscie wszedzie. Nie jestem pedantem ale cos we mnei kaze mi ustawiac wszystko wg okreslonych regol. O hipohondrii nie wspomne. Jak juz ktos mowil, jesli zaboli mnie dolna czesc brzucha mowie "matko to koniec, zapalenie watroby wirusowe, bo mam kolege z hcv i jestem zarazony". Jakikolwiek guzek plamka standardowo oznacza nowotwor zlosciliwy. Migajace planki w moim wzroku napewno wiecie o co chodzi, mimo iz mam od zawsze to zaczely wydawac sie wieksze, ze jest coraz gorzej i strace wzrok za kilka lat. I ze tak nie bede mogl zyc i mimo iz nie chce skonczyc z soba to "na wszelki wypadek" obmyslam plan samobujczy. Tak poprostu jak dobry inzynier tworze dobry plan na przyszlosc w razie koniecznosci. Nastepna najbardziej chyba uciazliwa sprawa jest analizowanie wszystkiego i wszystkich. Najbardziej blaha czynnosc wyzwala u mnie godzinne myslenie. Dlaczego on to zrobiel, kiedy, co nim kierowalo. Wydawalo mi sie, ze "jestem kims wybitnym, potrafie kazdego przeczuc i rozgryzc, wszystkich zanalizowac" a prawda jest taka, ze jestem walniety Do tego pisanie. Nie wiem czy ktos ma taka kartke jak ja... Siedze przy kompie i chce cos zamowic na aukcji. To wypisuje na kartke parametry tej rzeczy pomimo iz mam t na monitorze. Pozniej wypisuje to poraz drugi obok jak ja to mowie "zeby lepiej zapamietac i porownywac co lepsze". Konczy sie tak ze na kartce a4 mam TYSIACE zapisanych bezladnych slow i danych. Gdy nie ma miejsca to pisze jedne na drugich. Zapisuje wszelkie rzeczy np. z czego mam sprawdziany, zeby rzekomo nei zapomniec o nich. Nie zapisuje na kartce do przypomnienia i wieszam przy lozku tylko na kartce-smieciu calej pobazgrolonej i zapisuje niewielkimi literkami. Chodzi o sam fakt zapisania, odrazu lepiej sie poczuje. I po minucie zapisuje jeszcze raz, zeby nie zapomniec i jeszcze raz w innym miejscu itp. Koszmar. Jako, ze ucze sie w branzy zdrowotnej ostatnio sobie uswiadomilem tez, ze musze zazywac jakies suplementy diety, bo inaczej bede chory slaby i szybko umre. Zaczalem kupowac witaminy, magnez i inne bzdury. I codziennie wbrew sobie musialem powtarzac sobie, ze wszystko bedzie dobrze, ze bede czul sie swietnie, bo zazywam witamine c, ktora jest takim swietnym przeciwutleniaczem. I mimo iz zdaje sobie z tego sprawe mysli nie pozwalaly mi o tym zapomniec. Ciagle tylko zazywam to a to i to i to to bedzie dobrze. Ale najgorsze jest jak ja to mowie "domino". Chce kupic kompa dla przykladu i sobie juz jakis wymyslilem zestaw i jak tylko pomysle o nim to MUSZE wymienic kazda czesc jaka sobie wymyslilem do zakupu. I jesli cokolwiek pomyle w tym powtarzaniu w myslach to zaczynam od nowa. I od nowa. Jesli nawet miedzy jedna czescia a druga zrobilem zbyt duza przerwe w wymienianiu w myslach MUSZE zaczac od nowa! Czasem po 20 razie odpiero czuje ulge, ze wymienilem to i juz. Tak poprostu. I wiele wiele innych rzeczy... Teraz co innego. Jak sobie to tlumaczylem? Zawsze wiedzialem, ze cos nie jest tak, ze to jakies zaburzenie i to nie jest normalne i chwilowe. Wiedzialem ze na cos cierpie. Pozniej sam sie diagnozowalem. Pierwsze mysli, ze to, ze raz na kilka miesiecy wypisam alkohol i to on mnei zniszczyl. Zniszczyl moj mozg. Albo, ze to inne leki zniszczyly moj mozg bo to sa szkodliwe chemiczne rzeczy. Pozniej padlo, ze jestem kompletnym swirem ale to dopiero poczatek, ze to sie rozwinie za 20 lat i skoncze w czubkach, bo cierpie na schizofrenie. I godziny spedzone nad czytaniem o niej i jej rodzajach. Ale w koncu nijak do mnei nie pasowaly objawy tej choroby wiec odpuscilem. I po nastepnych godzinach szukania jednak wszystko sklania sie ku nerwicy. Zaznaczam, ze to diagnozowanie to nei 1 dzien a proces trwajacy miesiace i czytanie i dolowanie sie. Co do depresji to nie jestem szczesliwy z zycia, zadowolony, wiem ze nie ma ono sensu, bede stary chory i umre jak kazdy wiec jaki w tym sens. Ale nie jest to typowa depresja. Nie siedze w domu caly czas amartwiajac sie. Poprostu widze tylko beznadziejnosc zycia i strach choroby i smierci. A teraz najwazniejsze. Czy moze ktos mi powiedziec na co ja cierpie? Zaznaczam, ze jestem osoba BARDZO niesmiala, wybitnie introwersyjna i osobowosc unikajaca. Zadna sila mnei nei zaciagnie do psychiatry czy lekarza niestety Nie, ze nei mam ochoty ja tego pragne! Ale za nic sie nei rpzemoge poprostu nie ma mowy o tym. To tak jakby ktos z lekiem wysokosci mial sie wsponac na dach biurowca. Panicznie sie boje isc do lekarza, boje sie odrzucenia wstydu, bycia petentem, gorszym wysmiania chociaz WIEM, ze tak nei bedzie i od tego jest lekarz. Ogolnie boje sie obcych ludzi, nie nawiazuje nowych kontaktow i znajomosci. Kazdy mnei ma za samotnika a ja jestem wybitnie neismialy boje sie obcych. Jestem caly przepelniony siwdomoscia, ze "on" "ona" napewno mnie nie polubi, nie zaakceptuje, wysmieje, odrzuci. Mimo iz to tylko wyolbrzymianie, i mala szansa ale gdyby taks ie stalo to przezywalbym to tygodniami. PS przepraszam za tak dlugi post. Jestescie jedynymi ludzi, ktorym to powiedzialem i wiedza, jak mi siezko na tym swiecie. Jako, ze psychiatra odpada z wiadomych powodow probowalem zakupic na wlasna reke leki przez internet ale to bardzo drogo wychodzi i boje sie posadzenia o narkomanie itp. jesli np. ktos u mnei to znajdzie, bo to w koncu psychotropowe, rozniej boje sie dzialan nieporzadanych i zmiany mojego zachowania.
×