A więc tak, moje uczucia smutku zaczęły się rok temu, nic mi się nie chciało, wszystkim się przejmowałam, na nic nie miałam ochoty.
Ten stan trwał ok.5 miesiecy chciałam iść do psychologa ale w końcu postanowiłam sobie jakos sama pomóc czytałam wiele ksiażek na temat depresji, pracowalam nad sobą i zaczęłam się czuć lepiej, inaczej funkcjonować, wychodzić do ludzi. Całe wakację czułam się dobrze, duzo nad sobą pracowałam ,każdego dnia starałam się zmienić swe myślenie i sprawiać jakąś przyjemność.
A teraz wszystko poszło na marnę, zaczęła się szkoła,matura, prawo jazdy, stres i nie daje rady:(
Znowu czuje się do niczego, byle drobnostka i wyprowadza mnie z równowagi, cały czas chce mi się płakać,czasami chciałam rozpłynąć się w powietrzu.
Jestem bardzo ambitna, chcę być perfekcyjna-wiem że sie tak nie da ale ja nie mogę się z tym pogodzić. Znowu nie akceptuje siebie.
A ostatnio wszystko jest nie po mojej myśli. Nie radze sobie z presja otoczenia, zawsze jak cos robie to myśle co kto o mnie bedzie mówil albo co pomyśli. Udaje przy wszystkich ze jest okej ale tak nie jest. Wstanie rano z łóżka to dla mnie koszmar. Jedynie bezpieczenie czuję się w domu, nie chcę mi się nigdzie wychodzić. Od niedawna mam chłopaka, odpowiadał mi, jest dla mnie dobry, ale teraz zaczynam zauważać jego wady, w sumie denerwują mnie drobnostki, wiem że to jest chore. Ale ja we wszystkim widze cos nie tak.
Jeszcze dziś zaczeło mnie kłuć serce, nie wiem czy to z nerwów czy co.
Co byście mi poradzili??