Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciężki

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ciężki

  1. Witam wszystkich forumowiczów. To mój pierwszy wpis na forum. W zasadzie nie wiem czego po nim oczekuję, chyba przede wszystkim opinii ludzi, którzy borykają / borykali sie z podobnymi do moich problemami. Z niezbyt dobrym stanem psychicznym borykam się już sam nie wiem jak długo. Zaczęło sie chyba jakoś w 2000 roku, tyle że od bólów głowy co doprowadziło do licznych wizyt u neurologów , tomografii komputerowej , badania EEG, rezonansu itp. Badania te nie wykazały nieprawidłowości fizycznych czy innych dysfunkcji mózgu. Jednakże bóle głowy nie ustępowały przez dłuży czas. Zacząłem terapie farmakologiczną Depakine Chrono 500. Później zacząłem dopatrywać się zmian w postrzeganiu świata. Ogólnie rzecz biorąc wszystko wydawało mi sie do D... Stąd wzięło się zainteresowanie depresją. Pierwszy kontakt z opisem objawów i bingo to jakby zupełnie o mnie było napisane. Wybrałem się do psychiatry koło 2003 roku. Nie wiem on u mnie stwierdził depresję czy tak sobie ją wbiłem do głowy ze ja mu wmówiłem że ją mam, ale skończyło się kilkumiesięcznym przyjmowaniem fluoksetyny. Wszytsko fajnie, nawet bóle głowy ustąpiły, ale żebym zaobserwował jakąś diametralna zmianę w nastawieniu do świata to nie. Wszystko nadal wyadawało się bez sensu. Spałem całymi dniami do 13-14, jak już wstałem to i tak byłem taki zmęczony że do końca dnia wałęsałem się bez celu. Niesamowitego wysiłku wymagało ode mnie zaangażowanie się w studia, nie mówiąc już o czerpaniu satysfakcji czy radości z ich ukończenia. W końcu chyba trochę sie poprawiło odstawiłem fluoksetyne... Przez jakiś czas było dosyć dobrze , ale ja ciągle nie mam motywacji nie widzę sensu w tym co robie, w zasadzie przestałem już robić cokolwiek poza wałęsaniem się po domu i spaniem. Ostatnio chyba zacząłem miewać myśli samobójcze, nie że jakoś o tym myśle, ale czasami rano po przebudzeniu , kiedy za cholerę nie widzę sensu na wstawanie z łóżka przemyka mi pogłowie jakby to było jakby sie zacisnęła pętelka na szyji i gruchnęły kręgi ? Dokładnie wiem, nigdy tego nie zrobię, ale sam fakt że nachodzą mnie takie myśli jest dla mnie strasznie niepokojący. Nie wiem czy znów pakować się w "zabawy z psychiatrą", jakoś jestem sceptycznie nastawiony do środków farmakologicznych, ale chyba nie poradzę sobie sam z bólem istnienia na własną rękę. Czy jest tu ktoś kto powie że po leczeniu odzyskał radość życia, a nie tylko zamaskował ból ? Nie wiem czy na siłę nie wmawiam sobie teraz depresji, ale wiem że non stop jestem przygnębiony, to co kiedyś sprawiało mi radość teraz tylko bije jakimś smutnym sentymentem. Już nie mogę powoli tego wytrzymać, mam 25 lat, a życie leci obok, ucieka przez palce...
×