Skocz do zawartości
Nerwica.com

cierpiąca13

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cierpiąca13

  1. Witam, Pierwszy raz będę to robić, znaczy żalić się na forum. Nie wiem co jest ze mną nie tak i mam nadzieję, że może ktoś mi pomoże. Mam 28 lat. Od zawsze zastanawiałam się 'po co? po co to wszystko?'... Każdy kto mnie zna ma mnie za osobę optymistycznie nastawioną do świata, zadowolona, zawsze uśmiechniętą. To tylko maska. Codziennie walczę ze sobą, z myślami i analizami błąkającymi się w mojej głowie. Na pozór wszystko gra. Mam rodzinę, dobrą pracę. Mimo wszystko czuję się tak samotna. Mąż żyje obok mnie. Nie interesują go moje problemy. Jesteśmy jak współlokatorzy. O cieple i czułościach z jego strony muszę zapomnieć. Ale w zasadzie czemu tu się dziwić. Codziennie wszczynam awantury. Tak bardzo nie mogę znieść jego lenistwa, luzu, niesumienności i kompletnego niezorganizowania. Tak bardzo denerwuje mnie to, że jedynym jego celem w życiu jest obejrzeć mecz czy talk show późnym wieczorem. Nie mam żadnego wsparcia z jego strony. Z drugiej strony nie mogę znieść już tego, że tak bardzo zależy mi na dążeniu do doskonałości i perfekcjonizmu. Ale nie mogę przestać. Jestem pedantką. Nie znoszę kiedy coś leży nie na swoim miejscu lub jest brudne. Trudno jest utrzymać taki stan rzeczy kiedy się ma 3-letnia córeczkę. Dlatego cały dzień chodzę i sprzątam. Dopiero wieczorem kiedy mąż jest w pracy, córka śpi, a mieszkanie jest w idealnym porządku mam chwilę wytchnienia. Najczęściej jednak szybko zasypiam ze zmęczenia. W tej tzw. dobrej pracy jestem tak naprawdę wykorzystywana. Kolejna rzecz, mon-fri podnosząca adrenalinę w mojej krwi. Jestem profesjonalistką w tym co robię. Jestem niezbędnym ogniwem w tej całej pieprzonej maszynie. Niby tak ceniona, ale jakoś trudno w to uwierzyć sprawdzając co miesiąc stan konta. A żeby tego było mało, nie ma mowy o awansie. Nawet gdybym chciała zrobić coś więcej dla tej przeklętej firmy to nie dostane tej szansy. Czuje, że od ponad 4 lat tracę tylko czas i pomału gniję w tych śmieciach. Wciąż jestem nieusatysfakcjonowana i ciągle mi mało. Ale jednocześnie mam już tego wszystkiego dość. Nie wiem jak długo jeszcze dam radę to ciągnąc... Nie wiem co jest ze mną nie tak. Nie wiem jak to zmienić i jak zacząć cieszyć się tym co jest (Boże, chyba tylko Kochanowski potrafił). Jak przestać martwić się o to co będzie? Walczę i nie poddaję się. Wierze, że jestem kowalem swojego losu. Ale nie mam siły walczyć już z całym światem... Jestem załamana. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale nikt nie mówił też, że będzie tak trudno...
×