Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rivenraven

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rivenraven

  1. Witam! Czy dziecko niekochane przez rodziców jest skazane na zaburzenia w utrzymywaniu relacji z innymi w wieku dojrzałym, konkretne uzależnienia czy wady związane ze słabym charakterem? Być może pytanie jest dość mgliste. Od dzieciństwa nie miałem emocjonalnego kontaktu z ojcem: był to człowiek agresywny i zamknięty. Od kilku lat nie widuję go, ponieważ pracuje za granicą i nie utrzymuje kontaktu z rodziną. Moja matka nie interesowała się moimi problemami, stała z daleka od mojego życia, a raczej faworyzowała moje rodzeństwo. Za drobne nieporozumienia przez cały tydzień potrafiła żyć tak, jakby mnie w domu w ogóle nie było; tak średnio raz/dwa razy w miesiącu. W stosunku do mojego rodzeństwa zawsze była otwarta na rozwiązywanie konfliktów, pomimo mniejszej (jak mi sie wydaje) empatii w stosunku do niej z ich strony. Kiedy miała z nimi jakieś konflikty, to wtedy służyłem jako ktoś kto wysłuchuje zażaleń, ale kiedy wszystko między nią a moimi braćmi wracało do porządku, wtedy odsuwany bywałem w cień. Teraz, kiedy przyjeżdżam ze studiów do domu, na darmo liczę na rozmowę, podczas gdy godzinami rozmawia z moimi braćmi. Próby nawiązania rozmowy z mojej strony kończą się zignorowaniem, a kiedy następują sytuacje konfliktowe, matka przestaje odzywac się w ogóle. Dziś mam 23 lata i sytuacja się nie zmienia. Ojca nie ma i nigdy nie było, a z matką wciąż ta sama sytuacja, aż uświadomiłem sobie, że ten brak uczucia ze strony rodziców może powodować we mnie jakieś chorobliwe reakcje w kontaktach z innymi ludźmi. Czy problem jest poważny, w jakim świetle na niego spoglądać i jak sobie radzić?
  2. Witam, jestem na tym forum nowy, mam 24 lata. Mam problem związany z wyrażaniem własnego zdania i pewnością siebie, który związany jest z lękiem przed opinią innych ludzi. Mam nadzieję, że to nadaje się do tego forum i do tej sekcji. Zwykle bywa tak, że jestem akceptowany w grupie, kiedy nie wyrażam głośno własnego zdania. Ale kiedy pozwalam sobie na zauważenie wprost czegś, co mi się nie podoba w ich zachowaniu itd., to wówczas ściągam na siebie wrogość kilku innych osób (luźno bądź mocno) zsolidaryzowanych z osobą, której zwróciłem uwagę. Wyrażam swoją opinię jasno i spokojnie, z pewnym dodatkiem, że jestem otwarty na rozmowę, jeżeli się mylę, gdy tymczasem spotykam się z atakami personalnymi innych osób, które - co mnie dziwi - mi zarzucają agresję, małostkowość itd. Nieraz zastanawiam się, czy gdzieś tam nie mają racji i doszukuję się powodów, ale mimo wszystko jakoś mnie to dziwi. Są bardzo oburzeni konkretnymi rzeczami, na jakie zwróciłem uwagę, że są nie fair, przypisują mi na tej podstawie bardzo złe cechy charakteru gdy sami pozwalają sobie na ataki personalne. Czuję wówczas lęk przed tą grupą. Nieraz do granic możliwości przejmuję się tymi opiniami. Zaczynam się kulić w sobie, tracę wolność od tych słów. Myślę, że to jest związane z brakiem pewności siebie, ale nie wiem.
×