Witam serdecznie, pierwszy raz tutaj piszę choć czytam Was od dawien dawna, od lat. Każda kliknięta litera nawet powoduje w tym momencie lęk. Chciałabym się przywitać i opowiedzieć swoją historię, ale nie mam siły na to teraz. Chcę tylko powiedzieć, że uwielbiam Was wszystkich, którzy tu piszecie i pomagacie mi każdego dnia. Historię powstania mojego lęku opisze kiedy indziej, jeśli ktoś w ogole będzie chciał to przeczytać. Teraz chciałam Wam zadać konkretne pytanie. Ja od pewnego czasu mam ciągły lęk przed lękiem, napady okropnego smutku i oczywiście lęku, ale ma on takie nasilenie, że już nauczyłam się (choć to było bardzo trudne), że minie, że to tylko emocje... I mija... Ale raz na ok. pół roku, 3 miesiące łapie mnie taki atak (jak teraz), że wszystko na co nie spojrzę, czego nie chcę zrobić jakby "krzyczy" do mnie, że już zwariowałam. W zaden sposób nie jestem w stanie sobie z tym wtedy poradzić, Biegam po domu, modlę się (wiem, że w większości ataki tak wyglądają, ale ten jest najgorszy,chyba jeszcze gorszy niż pierwszy atak paniczny) Strasznie sie wtedy duszę (przy "normalnych" atakach paniki nie mam takich problemów z dusznościami, aż takich) ale "to" co dzieje się teraz ze mną przechodzi wszystko, nie jestem wstanie uwierzyć, że to"tylko lęk". Kiedy taki trafiłmi się pierwszy raz to miałam wrażenie, że "wszystko krzyczy" telewizor był za głośny, jak wyszłam na balkon, to dźwięk samochodów prawie mnie zabijał, schowałam się pod kołdrę i to nic nie pomagało, taki lęk, taki ból nie do przeskoczenia w żaden sposób. Przepraszam, że pisze tak chaotycznie, ale jest to tak bolesne przeżycie, że zamyka mnie na długie dni w domu i zabiera nadzieję na wszystko. Wtedy (choć już wczesniej bywało lepiej) nie jestem w stanie wysiedzieć bez błagalnego telefonu do mojego chłopaka. Czy ktoś z Was przeżywa coś takiego? Czy to tez tylko lęk, czy ja naprawde wariuję? Podzielcie się doświadczeniami, pozdrawiam Was i dziękuję, że jesteście. Jestem dumna z siebie, że to napisalam, wysiedzenie teraz przy komputerze jest dla mnie czymś, czego wczesniej w takich stanach nie byłam w stanie zrobić, paradoksalnie mam wrażenie, że to pierwszy krok do nauczenia się przezycia i tych najgorszych ataków, jednak tak się ich boję, że chciałabym wiedzieć, czy ktoś z Was też się spotkał z takimi nasileniami, innnymi niż "na codzień".
-- 10 paź 2011, 17:02 --
W temacie oczywiście miało być nagorsze, jeśli ktoś to w ogóle przeczta kiedykolwiek, to chcę powiedzieć, że teraz czuję się wyczerpana i nawet spokojna i przekonuję sie, że to był tylko lęk (jak zawsze) ale jest to tak straszne, że ciężko mi uwierzyć, że to nie jest jakas straszna choroba psychiczna, boje się, że to wróci. Nie umiem opisać jak straszny jest ten atak, masz wrażenie, że wszystko jest coraz głośniejsze i, że nie ma takiej możliwości żebyś był w stanie utrzymac równowagę, że już zwariowałeś. Podobno lęk trzeba polubić to jest chyba największe wyzwanie mojego życia. Jeśli ktoś przeżył coś podobnego to nirch się do mnie odezwie, dziekuję.
-- 10 paź 2011, 17:03 --
nie wiem dlaczego pojawiła się godzina 17, jest 16, wydawało mi się, że dobrze ustawiłam strefę czasową:/