Skocz do zawartości
Nerwica.com

Splot

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Splot

  1. Milo powitac w temacie kogos, kto ma o tym dosc dobra wiedze. U mnie to jest tak, ze nie chodze na koncerty, ale od czasu do czasu lubie posluchac muzyki na sluchawkach. Raz glosno, raz cicho. W zeszlym roku mialem audiogram, ktory wykazal minimalny uszczerbek w zakresie pojedynczego pasma czestotliwosci. W codziennym zyciu nie ma prawa mi on przeszkadzac. Lekarz odkryl tez uszczerbek w innym zakresie, ale powiedzial, ze to najprawdopodobniej skutek przechodzonej kiedys swinki. Pomimo tego uszczerbku nie mialem dotad problemow z szumami usznymi, a moj sluch sluzyl mi dobrze. Zmienilo sie to tydzien temu, kiedy odkrylem, ze de facto siedzac w cichym pokoju slysze niewielki szum, ktory dotychczas uwazalem, ze - powiedzmy - tlo i na codzien WCALE go nie zauwazalem. Nie wiem dlaczego, ale dostalem na tej podstawie ataku najgorszej w zyciu nerwicy lekowej i od tamtej pory w ciagu kilku dni szum ten wzmocnil sie kilkukrotnie oraz slysze dzwonienie w lewym, uchu. Biore Gingkofar i Prozac. Mam nadzieje, ze troche mi one w tym pomoga i z czasem przestane zwracac uwage na ten szum i wtedy sie on zmniejszy, ale na razie nie jest za ciekawie. Epizod z jaskra tez przechodzilem. Widzialem i wciaz widze szare elipsy wokol zrodel swiatla i wiele innych ciekawych rzeczy (ciemne plamki itp.). Mialem w lipcu 2006 oraz w styczniu 2007 robione kompleksowe badania okulistyczne wraz z dnem oka i HRT i wszystko jest w najlepszym porzadku.
  2. Wiec moge powiedziec z duzym prawdopodobienstwem, ze jest tak jak sadzilem.
  3. Nie chce mowic 'hop', ale biore fluoxetyne dopiero od 4 dni i powoli czuje poprawe. Nie jestem juz taki sparalizowany strachem i moge wreszcie przemyslec niektore sprawy bardziej trzezwo i zajac sie czyms innym. Objawy, od ktorych zaczela sie moja nerwica na razie nie ustepuja i ciagle nie wiem, na ile sa one spowodowane nerwica, czy czyms innym, ale cierpliwie czekam. Za niecaly miesiac jade na ponad tydzien do Polski ukoic troche nerwy. Trzymajcie prosze za mnie kciuki.
  4. A powiedz mi, czy nie zauwazyles czasem, ze obmacujesz swoje pachy, zeby sprawdzic, czy nie masz wezlow powiekszonych? Ja tez mialem bole pod pachami, kiedy wkrecilem sobie, ze mam HIV'a i mam wezly powiekszone. Najciekawsze bylo to, ze nawet nie wiedzialem, jak wygladaja powiekszone wezly chlonne, ale i tak macalem sobie pachy, zeby je wyczuc i od tego macania bolaly mnie one.
  5. Nie jestes sam. Ja tez mialem takie urojenie z HIV w zeszlym roku. Pamietam wszystko dokladnie. Szczegolow nie opisze, bo szkoda bitow na te bzdury, ale fakt faktem, ze wykluczylo mnie to z zycia na dobry miesiac, az w koncu sie pozbieralem. Wiem, ze Tobie to nie pomoze, bo w tym stanie zadne racjonalne tlumaczenie nie trafia do swiadomosci. Wiedz tylko, ze to niebawem minie. Trzymaj sie cieplo.
  6. Mam jedno pytanie: jak to jest, ze wieczorem bierze mnie na taki optymizm (jest dobrze, masz po co zyc, wszystko sie ulozy itd.). Ide spac z usmiechem na ustach i z nadzieja na nowy dzien, natomiast wstaje w panicznym leku, nogi i rece mi sie trzesa, poce sie, nie mam sily chodzic, jestem jakby sparalizowany. Jak w takiej sytuacji mam byc optymista? Dlaczego tak sie dzieje?
  7. Czuje sie identycznie. Nic dodac nic ujac. Czuje sie ciezko, fizycznie jestem malo sprawny, psychicznie wyprany, mam wrazenie, ze najlepsze lata mam juz za soba. W dodatku najlepsze lata spedzilem w nieleczonej nerwicy. Zal mi tych lat. Bardzo.
  8. Dzieki za Twoje slowa. Ciezko mi sam sie za to zabrac. Moze podswiadomie wcale nie chce? Na pewno jestem typem, ktory lubi sie uzalac nad soba. Moze chce, zeby ktos sie mna zajal? Ale gdzie tu logika i rozsadek? Swiadomie nigdy nie pchalbym sie w to szambo, jakim jest nerwica. Nawet najgorszemu wrogowi nie zycze tego uczucia, ze boje sie zyc, boje sie byc we wlasnym ciele, chce byc gdzies indziej, gdzies, gdzie jest bezpicznie.
  9. Szumy mam od dawien dawna. Pamietam, ze zawsze jak siedzialem w cichym pokoju, albo zatykalem uszy to jakis tam szum slyszalem. Przy innej okazji bylem u laryngologa i jednak mam jakies tam niewielkie uszkodzenie sluchu, ale nigdy nie kojarzylem tego z szumem, bo mam go od "zawsze" i nigdy tak na prawde nie zwracalem na niego uwagi. Dopiero ostatnio zwrocilem nie niego uwage i to on lezy u podstaw mojej najnowszej nerwicy. Mieszkam od 2 miesiecy w prawie idealnie cichym pokoju i dopiero tydzien temu wlaczyl mi sie pisk w obu uszach? Nie wierze w to. Albo cos mam z uszami, albo byc moze od mieszkania w tej ciszy obnizyl mi sie prog slyszalnosci, albo od nerwicy wyostrzyly mi sie zmysly a szumy sie nasilily. Tak sie nakrecilem, ze dopiero teraz mam jazde. Caly leb mi jakby szumi, nie tylko uszy i przy zasypianiu czasem slusze puls w jednym z uszu. Jestem tym tak zaabsorbowany, ze o niczym innym nie mysle. Niech to szlag!
  10. Witam. Chcialbym sie podzielic z Wami moja 9-letnie historia hipochondrii i nerwicy lekowej. Zaczelo sie niewinnie ok. 10 lat temu. Mieszkalem wtedy z rodzicami i bratem. Brat jezdzil do dziewczyny i wracal poznym wieczorem, ostatnim dziennym autobusem. Bardzo sie o niego balem. Codziennie wieczorem czekalem do godziny 23.09, kiedy to autobus zjezdzal na petle i wypatrywalem brata z okna. Kiedy widzialem jego sylwetke wylaniajaca sie zza budynku, ktory przeslanial petle oddychalem z ulga. Gorzej, gdy nie wracal na czas, a wtedy jeszcze nie wszyscy mieli telefony komorkowe. Jednego razu powiedzial rodzicom, ze bedzie pozno a oni mi nie powiedzieli o tym i czekalem na niego do 3 w nocy lazac od okna do okna w panicznym leku, az sie dowiedzialem. Pamietam ten dzien, jak wczoraj. Codziennie wieczorem wyobrazalem sobie, jak ktos w ciemnym tunelu pod torami, przez ktory musial przejsc on, aby dojsc na autobus wbija mu noz. Codziennie to widzialem i plakalem. Moj lek rozrosl sie tak bardzo, ze balem sie o wszystkich bliskich nawet za dnia. Nie chcialem zeby ktokolwiek wychodzil z domu. Wolalem juz wszedzie isc sam, chociaz sam balem sie chodzic po ciemku. Zawsze wtedy mialem mysl, ze jestem sam i nikt mi nie pomoze, a wszyscy ludzie znikneli, bylo ciemno etc... najgorzej bylo, jak nie widzialem w zasiegu wzroku czlowieka. Wtedy bieglem do domu zobaczyc, czy ktos tam jest. To bylo bardzo nierealne dla mnie wtedy: niczym sen, albo raczej koszmar na jawie. Mysle, ze to moze miec korzenie w zachowaniu mojej mamy, kiedy bylem maly i niegrzeczny: wtedy mowila do mnie, ze jak sie nie uspokoje to sobie pojdzie, a ja przysiegalem, ze juz nie bede, plakalem, blagalem. Kiedy wychodzila gdzies, albo wychodzili gdzies z ojcem i bylo ciemno to ja latalem od okna do okna patrzac, czy nie wracaja. Nawet teraz tak mam, chociaz mam juz 22 lata. Boje sie o moich bliskich nawet wtedy, gdy sa w domu, a ja jestem poza nim. Boje sie, ze w razie czego nie bede mogl im pomoc i czuje sie winny, ze nie jestem z nimi. Innym moim lekiem, ktorego ataki miewam srednio kilka razy w roku to lek o wlasne zdrowie i zycie. Czasami jest to typowa hipochondria, czasami reakcja na faktyczne objawy i dolegliwosci. Zaczelo sie to od bolow glowy w roku 1998. Oczywiscie byl to "rak mozgu". Od tamtego razu dobre 3 razy mialem raka mozgu, 4 razy sleplem, 3 razy gluchlem, raz mialem HIV (chociaz ryzykowny kontakt byl jedynie moja iluzja). Oczywiscie wiekszosc z tych objawow byla wymyslona, badz byla projekcja. Takie nerwice pojawialy sie u mnie od 1 do 3 razy w roku i wykradaly mi z zycia po 2-3 miesiace w roku. Zaczynalo sie to glownie jakims delikatnym bolem lub inna dolegliwoscia, plamka na oku, piskiem w uchu. Wystarczyla jedna mysl. Wystarczylo, ze zwrocilem na to uwage i nastepowal paniczny lek. Balem sie, nie wiedzialem, co sie dzieje. Balem sie, ze cos zlego sie dzieje z moim zdrowiem. Chcialem od tego uciec. Uciec przed choroba, zlem, ktore chcialo zabrac moje zdrowie, zycie, szczescie, wszystko, co dla mnie wazne. Chcialem od tego uciec, ukryc sie gdzies, uciec sie pod obrone domu, rodziny. Z drugiej strony czulem sie bardzo bezbronny, wiedzialem, ze dom/rodzina, nic mi nie pomoze w walce z choroba. Czulem sie samotny i bezbronny. Najgorsze, ze nikt mnie nie rozumial. Czasami szedlem do lekarza. Mowil on, ze wszystko jest OK, albo nie. Jezeli wszystko bylo OK wtedy sie uspokajalem, ale czasem mialem watpliwosci co do negatywnej diagnozy. Z czasem jednak wszystko przechodzilo. Jezeli faktycznie bylo cos zlego ze mna wtedy nastepowala druga faza nerwicy. A faktycznie to depresja. Tak bylo, gdy myslalem, ze slepne. Wmawialem sobie wylewy do siatkowki bla bla bla. Okazalo sie, ze mam astygmatyzm -0,5. Przez 2 miesiace po tym dryfowalem w depresji, alkoholu, otepieniu. Nie moglem sie pogodzic z mysla, ze bede musial z tym zyc. Chcialem od tego uciec. Nie wierzylem, ze to mnie spotkalo, ze nie jestem niesmiertelny, niezniszczalny, ze moja mlodosc mija, ze nie jestem idealny. Po 2 miesiacach pogodzilem sie z tym i praktycznie nie zauwazam mojej wady. W zeszlym roku mialem podobnie, ale ze sluchem. Mianowicie nie chodze wcale na imprezy, koncerty, ale slucham duzo muzyki. Brat zabral mnie na jeden koncert i doznalem urazu akustycznego. Rowniez wtedy dojscie z tym do ladu zajelo mi dobry miesiac. Tez nie chcialem przyjac do wiadomosci, ze cos ze mna jest nie tak. Rowniez otarlem sie o alkohol i depresje. Wydawalo mi sie, ze jestem gluchy, niedoslysze etc. Kiedy sie z tym pogodzilem zapomnialem o tym. Tydzien temu pod prysznicem cos zaczelo piszczec mi w lewym uchu. Normalnie nie zwracam na to uwagi, ale tego nia chyba bylem jakis oslabiony psychicznie i zaczalem o tym myslec. Wrociwszy do pokoju zdalem sobie sprawe, ze strasznie szumi mi w uszach. Pamietam, ze zawsze mialem jakies tam szumy w cichym pokoju i nigdy nie zwracalem na nie uwagi. Ale to nie przeszkodzilo mi w wywolaniu z tego powodu panicznego leku przed... wlasnie nie wiem przed czym. Przeciez nie ogluchne z dnia na dzien, ale boje sie, ze bede musial zyc z ta wada przez reszte zycia i chce od tego uciec. Ta chec jest bardzo silna, a niemoznosc ucieczki powoduje rezygnacje z zycia, frustracje i depresje. Bylem z tym u lekarza, ale on dal mi tylko prochy antydepresyjne, bo silny stres tylko nasila szumy uszne i on chce, abym sie uspokoil, zanim ewentualnie wysle mnie na badania. Ale ja nie czuje sie spokojniejszy, bo ciagle o tym mysle a im wiecej o tym mysle, tym bardziej sie stresuje i tym bardziej chce uciec, a to wzmacnia jeszcze objawy i stopien ich odczuwania. Nie ma sekundy, zebym o tym nie myslal. Najgorsze jest to, ze mieszkam aktualnie sam, za granica i nie mam do kogo sie zwrocic. Nikt mnie nie rozumie. Kazdy kaze wziac sie w garsc. Ale ja juz nie moge, za dlugo zwlekalem z leczeniem. Nie dam rady w pojedynke. Za miesiac jade do domu na tydzien, ale nie wiem, czy mi to pomoze i nie wiem, czy do tego doczekam, bo rodza mi sie w glowie glupie mysli. Chcialbym cofnac czas o tydzien, zanim to sie zaczelo i nie isc wtedy pod prysznic. Trace juz kontrole i nadzieje. To wszystko jest dla mnie nierealne, mam wrazenie, ze snie jakis straszny koszmar. Placze, kiedy to pisze. Krzycze niemym krzykiem. Czuje, ze przegrywam.
×