Skocz do zawartości
Nerwica.com

wilandra

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wilandra

  1. Dzięki. To właśnie robię. Ale co do psychiatry nie mam przekonania. Koleżanki mama chodziła ale on uważał, że zmyśla. W sumie dziwie się, że go nie zmieniła. Wolałabym terapie. Psychiatra przepisuje leki a te działają jak się je bierze i łatwo się uzależnić a ja wiem, ze jeśli to stan umysłu to być może uda się pozbyć tej przypadłości bez leków. Jak jóż pisałam zapisze sie do psychologa w swojej przychodni i zobaczymy. Zobaczę też jak badania wyjdą. -- 09 paź 2011, 19:42 -- Pomyłeczka. Jak już...Jak się szybko pisze to tak jest... -- 05 lis 2011, 20:35 -- Byłam u lekarza wyniki badań mam dobre W poniedziałek idę do psychologa
  2. Dziękuję za słowa otuchy. Wiem, że siedzenie i nic nie robienie nie pomoże. Ale może znacie jakieś adresy psychologów? W piątek byłam u lekarza zrobię badania i zobaczę co dalej. Ostatnio badania robiłam jakieś 4 lata temu, więc nie zaszkodzi. U mnie na osiedlu otworzyli ową przychodnię, wiem, że tam jest psycholog...zobaczymy. -- 08 paź 2011, 16:40 -- Witaj Wilandra, Ja też mam 32 lata i problemy podobne do twoich. Nie mam silnych objawów somatycznych , raczej psychiczne, bardzo izoluję się od otoczenia. Nie mam dzieci i chociaz staramy się o nie z mężem od wielu lat , nic z tego nie wychodzi . A ja boję się ... iść do lekarza. Nie tylko dlatego ,że przeraźliwie boję sie licznych badań i upokorzeń , ale także dlatego ,że nie jestem pewna czy ja chce mieć dziecko... Mam podobny dylemat co ty, no bo jak ma cierpieć całe życie tak jak ja to jaki to ma sens. Nie pracuję od przeszło 5 lat i nie szukam pracy . Także sama widzisz , że jesteśmy pod kilkoma względami podobne do siebie pozdrawiam Doskonale Cię rozumiem, ale nie poddawaj się walcz dla samej siebie, dla lepszego jutra. Ja walczę każdego dnia i jak już muszę wyjść zbieram wszystkie pokłady energii i wychodzę. Nastawiam się psychicznie. Czasem nie jest to łatwe, człowiek szuka różnych wymówek żeby jednak nie wyjść z domu, ale są sytuacje kiedy trzeba. Jak pracowałam wiedziałam, że żadnej wymówki nie ma, trzeba się zebrać i iść do pracy. Tam byłam między ludźmi. Oczywiście miałam problem największy z powrotem, czasem mąż po mnie przyjechał ale zawsze jakoś dotarłam Musisz spróbować walczyć, bo jeśli faktycznie zajdziesz w ciąże to wizyta u lekarza Cię nie ominie. Nie wiem jakie masz doświadczenia z lekarzami ale powiem Ci, że ja nie dawno miałam problemy z nadżerką, bałam się zabiegu. Ale dałam radę i jest ok jestem zdrowa. A to najważniejsze żeby zmniejszyć swoje lęki. Jestem z Tobą. Walcz dla siebie i swojej rodziny. Ja też będę. głowa do góry
  3. Mam 32 lata i dziwne stany lękowe. Nie wiem dokładnie kiedy to się zaczęło. Gdy kończyłam przedszkole zmarła moja ukochana babcia a w tedy raczej nie chodziło się z dzieckiem do psychologa. Nasilenie objawów nastąpiło jak zaczęłam chodzić do szkoły zasadniczej. W pierwszej klasie miało miejsce dość nieprzyjemne zdarzenie. Byłam ofiarą mobbingu. Nikomu nic nie powiedziałam (nie miałam komu się zwierzyć). Przestałam chodzić do szkoły i zwaliłam rok. Zaczęłam wszystko od nowa i niby było ok, ale w wakacje wracając od koleżanki do domu zrobiło mi się duszno, słabo, czułam się tak jakbym nie mogła oddychać. Z trudem doszłam do domu. Ręce mi zdrętwiały, czułam się coraz gorzej, nie mogłam ustać na nogach i mama wezwała pogotowie. Powiedzieli, że to na tle nerwowy o EKG niczego nie wykazało. Powiedzieli też, że powinnam iść do psychologa. Mama obiecała, ze mnie zawsze ale w rezultacie nic z tego nie wyszło. Chodziłam do lekarza pierwszego kontaktu przepisał mi masę leków ale nie pomogły. I tak żyłam (jeśli o można nazwać życiem), było raz lepiej raz gorzej. Tak przebrnęłam przez technikum. Gdy poszłam na studia poznałam przyjaciółkę, osobę, której mogłam się zwierzyć. Zaprowadziła mnie do psychologa. Chodziłam tam przez rok, ale te wizyty nic nie dały. Po prostu Pani psycholog choć bardzo miła nie potrafiła do mnie dotrzeć, a ja ni umiałam jej o tym powiedzieć. 4 lata temu spotkał mnie kolejny cios, zmarł mój dziadek. Byłam przy nim w szpitalu do ostatniej chwili, widziałam jak się dusił. I wszystko wróciło przez tydzień nie jadłam, chodziłam od lekarza do lekarza robiłam różne badania i nic. A ja ie mogłam nic przełknąć. Byłam wtedy z rodzicami bo mój obecny mąż (wtedy narzeczony) musiał wyjechać. Kiedy wrócił i zabrał mnie do domu, zaczęłam jeść jogurty i kefiry i pomału wracałam do równowag. Bardzo wtedy pomógł mi mój brat, był ze mną przy śmierci dziadka wiedział co przeżywam. Myślałam, że z czasem będzie lepiej, ale nie jest. Do tej pory gdy jestem sama w domu czuje się źle, nie mogę jeść. Mój mąż wie o wszystkim (wiedział jak tylko zaczęliśmy się spotykać, niczego przed nim nie ukrywałam) chciałby mi pomóc. Ale zdrowy człowiek nigdy nie zrozumie chorego. A ja staram się z tym walczyć, przecież nie mogę za każdym razem jak wydaje mi się, że coś mi jest wzywać pogotowia. A nie mogę normalnie funkcjonować. Sama już prawie nie wychodzę z domu. Mam nawet problem z pójściem do sklepu. Jestem załamana Chcemy starać się o dziecko ale jaki to ma sens z moimi lękami. Jakie będzie miało życie. Od 3 lat szukam pracy, ale nie wychodząc z domu to trudne. Wiem, że już dawno powinnam zacząć terapie ale nie mogę się zdobyć. Nie stać nie na prywatne leczenie. Boje się, że kolejny psycholog znów okaże się nie trafiony. Proszę o pomoc, o już nie wiem co robić. Mieszkam w Łodzi. Może ktoś zna dobrego psychologa, który mógł by mi pomóc. Lekarze uważają, że to wszystko wymysły, a ja oddałbym wszystko żeby normalnie przeżyć dzień, bez lęku.
×