yo szukam diagnozy - do lekarza nie pójdę!
Cześć
Zacznę od tego, iż gdy się denerwuję (egzamin, kolokwium itp) to stres odczuwam jako ścisk żołądka. Wtedy tracę kompletnie łaknienie, co ważniejsze stress odczuwam tylko wtedy gdy czekam na nadejście jakiegoś zdarzenia (czyli właśnie oczekiwanie przed salą na np. kolokwium). Do ostatnich wakacji nie miałem nigdy z tym problemu, ot jedni stresują się tracąc na chwilę łaknienie, a inni lecą do ubikacji. Niestety po tych wakacjach coś ze mną diametralnie się zmieniło, otóż byłem na praktykach i chyba jakoś się przestresowałem (przynajmniej tak mi się wydaje, choć atmosfera w pracy nie była stresująca, ale w końcu po jakimś czasie nie chciało mi się okropnie chodzić do niej, bo szef chciał żebym w niej został na stałe a ja z kolei nie chciałem - ale mu tego nie mówiłem i robił sobie niepotrzebnie jakieś nadzieje) za bardzo, bo teraz na samą myśl wyjścia z domu pocą mi się ręce, serce zaczyna szybciej bić i mam odruchy wymiotne. Nie wiem jak sobie z tym radzić, bo jeszcze nigdy w życiu nie miałem takich problemów z samym sobą.
Oczywiście jak w końcu wyjdę z domu, to po chwili wszystko mija, ale znowu jak muszę np. wejść po wpis do indeksu do profesora to objawy znowu powracają i tak praktycznie z każdą czynnością -sklep, dentysta - dosłownie wszystko. Przez to nakręcam się sam myślami o tym, że ze stresu (irracjonalnego, bo nie ma do niego żadnych powodów) zwymiotuje gdzieś publicznie i kompletnie nie daje mi to spokoju.
Czy ktoś miał może takie objawy i czy są na to jakieś tabletki?
Dzięki za każdą wartościową poradę.