Dziękuję za wasze posty.
Moje relacje z mamą są bardzo dobre, były zgrzyty ale w okresie dojrzewania, aktualnie jest bardzo dobrze. Z tatą gorzej, ale to kwestia tego, że był inaczej wychowywany, najwazniejsze, że mnie kocha i ja to również wiem.
Do Noopi:
Nie mam o sobie wygórowanego zdania, to co napisałam jest wyindukowane przez terapię jaką stosuję. Od wielu lat miałam się za kompletne nic, miałam wrażenie, że wszystko jest moją winą, ranie wszystkich wokół. Trafiłam na panią psycholog, która po kilku godzinach i rozmowie o wszystkim co było potrzebne uznała, że mam zbyt nadszarpnięte sumienie, które zawsze kazało mi czuć się winną. Dlatego starając się obiektywnie przedstawić jak postępuję, a wiem, że wśród naszego społeczeństwa to, że ktoś powie coś dobrego o sobie jest od razu uznane za pychę i arogancję... Całe życie byłam cichą, pokorną osobą, która zamiast walczyć o siebie płakała w poduszkę. Właśnie tego się boję, że ludzie odbiorą mnie za pyszną tylko dlatego, że chcę robić wszystko dobrze, zgodnie z sumieniem. W takim momencie, np po przeczytaniu Twojej odpowiedzi pomyślałam, że przeczytam jeszcze raz swój 1 post. Rzeczywiście, można odebrać mnie jako osobę bez skazy, biedną, pokrzywdzoną przez innych. I znów czuję się źle. Więc chyba nie ma co udawać silną psychicznie i pewną siebie dziewczynę.
I znów mam wrażenie, że stoję w tym samym miejscu.
Do Marcja:
Nie narzucałam się ludziom, nie wydzwaniałam, nie aprobowałam ich sobą. Po prostu byłam sobą. Kryłam koleżanki, jak tego potrzebowały, no właśnie co dziwne gdy jest moment kryzysowy mam bardzo duzo kolezanek, płaczą mi na rękach, biegną z pozytywnym testem ciążowym do mnie, pomoc w nauce. I to nie jest tak, że kończę znajomości, one wiszą w powietrzu dopóki, ktoś nie będzie potrzebował pomocy. Nie mam wrogów, nie znam uczucia nienawiści, nie chce znać. Po prostu receptą na moje szczęście jest akceptacja tego jak jest. Dzięki jeszcze raz.
-- 28 wrz 2011, 22:54 --
Do Korat: Dzięki, że są tacy ludzie jak Ty.