Skocz do zawartości
Nerwica.com

jagnaR

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia jagnaR

  1. Gdyby mój mąż nie miał wyboru, musiał wyjechać za chlebem to nie byłoby mnie tu z Wami, przynajmniej nie z tym problemem, bo nie jestem rozkapryszoną księżniczką, której zachciało sie do mamusi. On chciał tylko spróbowac czegoś nowego, bo w Polsce miał dobrą pracę. W momencie kiedy oznajmił mi, że chce, żebym z nim wyjechała zostawiłam w jednej chwili rodziców, znajomych pracę i studia. Spakowałam sięi pojechałam za ukochanym, pod warunkiem, że wrócimy szybko. Uśmiechał się i mówił "jasne, że tak". A teraz myślę, że to wszystko zaplanował. Wiedział, że jestem zdolna dla niego wiele poświęcic, wiec pewnie da się mnie przekonać i potem... Ja teraz oczekuje rewanzu, na który w ogole sie nie zanosi. Przykre, ale my może do siębie nie pasujemy skoro mamy tak odmienne zdanie w tylu ważnych sprawach? No i troche inny system wartości.
  2. Ja nie chce sprowadzac dziadków tutaj, bo zwyczajnie chce do Polski. To co napisał carlosbueno to prawda, ale tutaj chodzi o to, żeby jakoś wpłynąć na męża, żeby wrócił.Ale on powiedział mi jasno, chcesz to wracaj sama. To jest podejście kochającego męża? Nie wiem sama czy jemu na mnie zależy, czy może tylko chce pokazac, że jest twardy. Łudzę się, że on się złamie jak ja wróce, ale jesli nie to znaczy chyba, że ta kasa 5 razy większa jest ważniejsza od miłości
  3. No tak... Ktoś mi już kiedyś tak powiedział, a jak nie wróci za mną to znaczy że nie jest mnie wart. Najgorsze, że ja siebie wpędzam w poczucie winy, że zabiorę mu rodzinę, a tak naprawdę powinnam stać murem przy mężu, chore to wszystko.
  4. Witam Was, mam nadzieję, że może ktoś z Was podpowie mi chociaż troszeczkę co mam robić. Od 6 lat mieszkam z mężem w Irlandii. Pomysł z wyjazdem wyszedł od niego. Chciał po prostu spróbować czegoś nowego. Ja wtedy chętnie z nim wyjechałam, nie myśląc o przyszłości. Nigdy jednak nie chciałam mieszkać za granicą na stałe. Jestem ą bardzo rodzinna, tęsknie okropnie za rodzicami, siostrą, ciotkami, wujkami itp. Nie nadaję się na mieszkanie tu na stałe. Okazało się, że moj mąż na odwrót. Nie potrzebuje rodziny do szczęscia, znajomych. Rodzice wystarczą mu na skypie. Bardzo podoba mu się Irlandia, nie chce słyszeć o powrocie, przynajmniej na razie. Może kiedyś (w co nie wierze) Nie interesuje go moje zdanie, nie docenia tego, że przecież przyjechałam tu dla niego, jestem tu z nim już 6 lat, a teraz chciałabym żebyśmy wrócili do Polski, do domu. On tylko się śmieje, i mówi, że na razie nie ma otym mowuy. Ja jestem nieszczeliwa w tym obcym kraju. Mąż wiedział, że ja cjciałam rócić gora za 4 lata, po czterech był jednak piąty, szósty i tak dalej przeżyje swoje życie w tej klatce. Jeszcze to, że nasza córeczka urodziła się tutaj, wychowuje się bez bliskich, a tak prosiłam i zapowiadałam mężowi, że jak tylko zajdę w ciążę to od razu wracamy, że chce urodzić w Polsce. I wszystko na nic, mąż bardzo chciał, żebym urodziła tu i tak się stało! A co z moim zdaniem??? Nic nie trafia do męża, powiedział, że nawet jesli ja wyjadę, on zostanie, kocha bardzo dziecko nie wiem jak by sobie wyobrażal to rozstanie z mała, ze mną, ale jest bardzo bardzo uparty i wiem, że jak tak postanowił to nie wróci. Przynajmniej nie teraz. Ale ja nie chce czekac kolejnych 6 lat, nie chce żeby moje dziecko nie znało dziadków, chodziło do tutejszej szkoły, bo wtedy zakotwiczymy się na dobre. Wiem jak to jest... I teraz tak: z jednej strony najchętniej zabrałabym małą i wracała do Krakowa, rodzice aż piszczą, żebysmy wracali, kochają wnuczkę ponad wszystko, szkoda im mnie, bo znają moje dylematy. Z drugiej strony miałabym poczucie winy, że zabrałam ojcu dziecko i na odwrót. Co mam robić??? Kocham męża, pokazuje to od tych kilku lat, dowodem jest mój pobyt tutaj, ale dla niego to że jestem tu z nim jest normalne, podobno to żadne poświęcenie, "przecież jest nam razem dobrze"-mówi. Doradźcie, pomóżcie. dziękuję z góry.
×