Skocz do zawartości
Nerwica.com

malinowy_chruśniak

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez malinowy_chruśniak

  1. Wiesz co, ja na pewno nie jestem dobra w dawaniu rad innym, ale tak to zazwyczaj bywa, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Twoi (plus Twój "facet") zdecydowanie zawiedli. Wierz mi, dobrze zrobiłaś kopiąc faceta w tyłek. Przyjaciół tez bym olała. No chyba, że oni nie mają pojęcia jak poważna jest Twoja sytuacja.
  2. Studia, które wybrałam za granicą nie były identyczne, ale utrzymane w podobnym temacie. W Polsce to lubiłam, bo byłam młodsza, bardziej zaangażowana. Nie wiem jak to nazwać:) zakładam, że przechodziłam etap "złapania Pana Boga za nogi", potem jakoś entuzjazm mi przeszedł. W Polsce na drugim roku studiów wyprowadziłam się z domu, ale nie byłam całkowicie niezależna finansowo, rodzice mi pomagali. Po skończeniu studiów w Polsce, trochę z racji tego, że obroniłam się po 4 roku i nie za bardzo wiedziałam co z sobą zrobić, trochę dlatego, że czułam się jeszcze za młoda, żeby kończyć studenckie życie i trochę dlatego, że miałam faceta zagranicą (poznaliśmy się podczas mojego Erasmusa) postanowiłam wyjechać do niego i na emigracji zabawić się w studentkę. Resztę historii znasz. Czy wybrałam studia pod wpływem chłopaka? Chyba tak, na pewno emigracja była z tym związana. Potem rozstaliśmy się po jakimś półtora roku, studia pozostały. Pozostały, bo szkoda było rezygnować. Co do kolejnych błędów: nie wiem czemu, ale mam dziwne przeświadczenie, że moje życie to szereg niewłaściwych decyzji. Im jestem starsza tym trudniej mi to zmienić, a złe decyzje pozostają. Wydaje mi się, że bardzo często działam pod wpływem innych osób. Najczęściej jest to mój obecny partner, albo znajomi (nawet nie przyjaciele, po prostu znajomi). Czasem czuję, jakbym żyła w zawieszeniu między tym co oczekują ode mnie inni, a tym co ja tak naprawdę chcę. Wygląda na to, że rodzice traktują Twoje dalsze studia jako kaprys, chyba kosztowny dość ale mimo wszystko kochają Cię jako swoje dziecko. Twoi rodzice lubią się Tobą chwalić swym znajomym? Nie jest do końca jasna relacja z rodzicami. Tak, rodzice lubią się chwalić, a powiem więcej: wyznają zasadę "co ludzie powiedzą" i straszą mnie tym od lat. Generalnie "nieskończone studia", od czasu mojego powrotu (kilku tygodni), nie schodzą im z ust. Z rodzicami kontakt mam taki sobie: ojca prawie nigdy nie ma, mama jest despotyczną rodzicielką, która na siłę stara mi się układać życie (wg. niej powinnam być z prawnikiem/lekarzem, mieć kupę kasy a przy okazji mieszkać z nią do końca życia). O chłopaku nic nie piszę, może dlatego, że od kilku lat (ale ten czas leci) jestem z kimś innym. Mój obecny facet ściągnął mnie do Polski (kurczę, znowu to samo!). Generalne różnie się nam układa, ale o tym powinnam napisać w innym wątku:) Nęka mnie poczucie niespełnienia i frustracja. Nie wiem czy można to nazwać poczuciem winy. Gdyby ktoś dał mi możliwość zmiany mojego życia od razu bym to zrobiła. Sama nie wiem, czemu SAMA nie potrafię nic zmienić. Czasem czuję się jak sparaliżowana. Serio. Co do wartościowego faceta: raczej żaden nie będzie chciał się użerać z takim skomplikowanym okazem. Mój obecny facet też już chyba ma dość. Pozdrawiam Cię serdecznie.
  3. @Paranoja: Właściwie wszystko co napisałaś o sobie mogłabym podpiąć pod siebie: ogromne zaległości, oszukiwanie samej siebie. Zmiana kierunku studiów raczej nie wchodzi w rachubę, niestety:( też się nad tym zastanawiałam, ale to mi się nie tyle co nie opłaca, ale zakładam, że finał może być podobny. Wracając jeszcze do kłamstw: jest to najgorsza, najbardziej niszcząca droga jaką mogłam wybrać, a wydawała się taka prosta:/ @Zujzuj: Mam dokładnie takie samo zdanie na temat powrotu. Gdybym była w Wielkiej Brytanii to może jeszcze bym się zastanawiała nad przedłużeniem emigracji, ale nie jestem, wiec i problem poniekąd sam się rozwiązuje. W kraju w którym jestem mam małą szansę na rozwój, znalezienie pracy, która mogłaby trwać dłużej niż jeden lub dwa sezony. @Alter-Super-Ego: Napisałam na tym forum, bo właśnie tego szukałam - zdecydowanie specjalistycznej rady/odpowiedzi. Nie wiem czy studia to przykrywka dla syndromu opuszczonego gniazda, bo jestem zagranicą od kilku lat i być może nie ma to żadnego związku. Nie wiem. Wszystko to co wymieniłeś/aś zgadza się: prokrastynacja - chyba osiągnęłam już najwyższy z możliwych poziomów; lęk przed oceną, o osobowości unikającej muszę jeszcze poczytać. Do tego dopisałabym jeszcze chroniczne poczucie pustki, impulsywność, wahania nastrojów...Te ostatnie nasiliły się ostatnio bardzo, wybuchnąć potrafię w kilka sekund. Psychologów miałam do tej pory dwóch, ale żaden nie zajmował się tą tematyką, wydawało mi się, że takiego problemu nie ma. Chyba jednak bardzo się pomyliłam. Dzięki za komentarze:)
  4. @paradoksy: Ja już jeden mam, ale chyba moim rodzicom to nie wystarczy. Z jednej strony rozumiem, że już tak długo tu jestem...ale ja ewidentenie nie uczę się do tych egzaminów, nawet jeśli to robię to i tak na nie nie idę...bezsensu. @linka: Jestem w kraju, w którym mogę pracować jako a) sprzątaczka, b) opiekunka dla osób starszych c) dziewczyna do towarzystwa ewentualnie barmanka. Powodem jest brak pracy i szalejący kryzys, a przede wszystkim rasizm i generalnie złe podejście do obcokrajowców, głównie ze wschodu. Prawie wszyscy moi znajomi pracują w barach, są w tym samym wieku co ja. Wydaje mi się, że w Polsce zawsze będzie mi łatwiej, poza tym - byłabym u siebie a nie w obcym kraju, gdzie każdy patrzyłby na mnie jak na złodzieja stanowiska/miejsca pracy. Wydaje mi się, że kto szuka ten znajdzie. Może będzie trudniej, ciężej, ale przynajmniej będę w domu. @betty_boo: Ostatnie zdanie jakbym słyszała swoją dawną panią psycholog. Wydaje mi się, że też w tym leży mój problem niespełnienia oczekiwań rodziców. Pewnych rzeczy nie jestem w stanie przeskoczyć...i te studia są jedną z nich. Jest kilka rzeczy, które mnie interesują. Myślę, że pora zająć się nimi na poważnie:)
  5. Dziękuję za odpowiedzi, to bardzo wiele dla mnie znaczy, bo jak na razie przeżywam sceny dantejskie przez telefon @Monika1974: Moi rodzice są ludźmi niezwykle ambitnymi, mój ojciec dużo podróżuje, moja mama jest pracoholiczką na wysokim stanowisku w jednej z instytucji państwowych. Podczas moich rozmów z nimi wychodzi na to, że 1) ok, nic się nie stało, nie wszyscy kończą studia, a Ty i tak masz już jedne; 2) wiesz, tylko nie opowiadaj o tym innym, bo tutaj nie ma się czym chwalić, bo to był twój kolejny kaprys...ekstra. Cały czas staram się wytłumaczyć moim rodzicom, że nie chce mieć nic wspólnego z tą uczelnią, że nie interesuje mnie to co wybrałam (ok, moja wina), że się pomyliłam, ze chce z tym skończyć - marnie mi to idzie. ostatnio wpadli na pomysł, żebym jeszcze pociągnęła ten jeden rok, żebym spróbowała A ja wiem, że jeśli przez ostatnie tygodnie i miesiące nie robiłam nic, to czemu nagle teraz miałoby się wszystko zmienić? @Zujzuj: Znam trzy języki, w tym jeden obcy biegle, w Pl pracowałam przed wyjazdem, byłam na dwóch stażach, zagranicą byłam na dwuletnim(!) stażu w jednej z placówek dyplomatycznych, potem pracowałam przez miesiąc w PL podczas wakacji (też polityka). Co do Twojej historii: ej, miałam dokładnie to samo. Niby obok leżą książki, przez chwilę spojrzę na nie, nawet zacznę coś czytać, ale za chwilę odłożę je wmawiając sobie, że no przecież zdam, bo się nauczę...na ostatnią chwilę. Jestem w stanie nawet wizualizować sobie ten moment zdawania egzaminu. Na moich pierwszych studiach uczenie się na ostatnią chwilę było normą, ale wystarczyło przeczytać raz książkę, notatki i wiedza - dosłownie - wchodziła mi sama do głowy. Może dlatego, że lubiłam moje studia. Nie wyobrazam sobie zostania tutaj (tj. zagranicą), nie chcę, wolę znaleźć pracę w Polsce. Trochę mnie ta propozycja Amona_Rah przeraziła. @betty_boo: Dziękuję, to bardzo dobra rada! Musze to sobie dokładnie przemyśleć. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym co by było gdyby został mi rok życia. NA pewno nie interesowałoby mnie skończenie tych studiów:) Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarze.
  6. No wlasnie, nie chciałam tego nazywać po imieniu, ale nerwicę zdiagnozowała u mnie lekarka rodzinna, dała lekkie leki, na pewien czas pomogło, zaleciła wizytę u psychologa. Jako, że leki działały, udało mi się wtedy zdać kilka egz...jak się skończyły wszystko wróciło do stanu wcześniejszego. Tylko jeszcze teraz zostalo mi przekonanie rodziny, że kończę z tym. To wysysa ze mnie cała energię.
  7. Zastanawiałam sie gdzie umieścić ten wątek, bo zakładam, że mógłby się znaleźć w wielu innych. Postaram się opisać jak najkrócej moją sytuację. Mam 28 lat, jestem po studiach i...w ich trakcie. Po obronie pracy mgr, z nagrodą rektorską w Polsce, niesiona na skrzydłach miłości postanowiłam wyemigrować do jednego z krajów UE i tam zaczać nowe studia w myśl zasady, ze być może łatwiej będzie mi znaleźć pracę, zostać na stałe itp. Miłość, jak to w życiu bywa szybko się skończyła, ale studia pozostały. Wybrałam je jako kontynuację tego co robiłam w PL, zamiast wybrać to co naprawdę mnie interesowało. I to był kolejny błąd. Zajęcia zaczęły mnie nudzić, do tego dochodziło przekladanie egzaminów, suma sumarum minęly 3 lata a ja miałam w indeksie kilka wpisów i ogromny zal do siebie, że nie jestem w stanie bardziej się zmobilizować. Nawet jeśli szłam na jakiś egz po wyczytaniu listy zabierałam moje rzeczy i wychodziłam, przerażona. Strach przed niezdaniem totalnie mnie paraliżował i zostało mi to do teraz, kiedy teoretycznie powinnam być już po obronie.Moje studia to totalna porażka, nie jestem w stanie zdać tych egzaminów, nawet jeśli uczę się całymi dniami to i tak ostatniego dnia przed egz. po prostu mówię pass i na niego nie idę. Moja rodzina nic o tym nie wie, cały czas próbuję wytłumaczyć moim rodzicom, że nie mam siły tu być, ze chce wrócić, ze nie ma sesnu płacić kolejnej raty...na co moja mam odpowiada, że potem będę żałowała, że nie dokończyłam tego co zaczęłam. znajomi mi współczują (myślą, że został mi 1 egz a nie 8!) a ja po prostu czuję, że zwariuje, ze żyję nie tak jak bym chciała. Jako, że mam tyle lat ile mam wydaje mi się, ze tracę czas, że powinnam szukać pracy, ktora w końcu uwolniłaby mnie od rodziny, że powinnam w końcu zacząć plącić rachunki. I bardzo tego chce, ale ten potworny strach, ze ktoś powie, że jestem beznadziejna, że jestem gorsza, za stara, albo nie wystarczająco wykształcona powoduje, że nie robię w końcu nic. Nic. Zero. Czy jest dla mnie jakiś ratunek? Szansa? Co mam robić?
×