Skocz do zawartości
Nerwica.com

mill

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia mill

  1. Jeejku, jakbym o sobie czytała... zmienne humorki, bunty wybuchowość- nie jestes w tym sama. narazie i ja nie wiem, jak rozwiązać ten problem... a ja sie tne chyba ze złości na siebie, no i z tęsknoty... dwa dni temu opowiedziałam przyjaciółce (tej lepszej) o moim problemie. I kim jest osoba, przez ktora az tak sie zmenilam. Nie powiedziałam Angelice tego wprost- dawałam jej coraz konkretniejsze wskazówki, żeby sama zgadła, bo ja tego powiedzieć nie potrafiłam. Bo tak w ogóle to nie był dialog vizavi, tylko sms-owanie. Przestraszyłam się, kiedy po tym, gdy sie dowiedziała, przestała odpisywać. Napisałam, żeby zapomniała o tej rozmowie. Następnego dnia, wczoraj, żadna z nas nie poruszała tego tematu. Tym bardziej przy drugiej kumpeli, bo w sumie nawet nie rozmawiałyśmy z Angelą na osobności... Ale mnie nie unika i mnie nie zostawiła- obiecała mi to w końcu- że mnie z powodu problemu nie zostawi...Czy mi ulżyło? Raczej nie. Ale teraz unikam rozmów o nauczycielce i ogółem pilnuję się, żeby nie wyglądać na zafascynowaną... To chyba dobrze.
  2. No tak, ale myślę, tęsknię i po głębokich refleksjach wnioskuję nawet, że to całe okaleczanie to żeby zauważyła, że cierpię. A w gruncie rzeczy jak przyłapałam ją, że gapi się na moje strupki to przestraszyłam się, że może mnie wkręcić w rozmowę ze szkolnym psychologiem, albo coś. Wiem, że to chore- taka chęć zwrócenia uwagi, ale z czasem przestałam to robić z tego powodu- odkąd ból przerodził się w formę ucieczki od problemów. No widzisz- w zasadzie ten głupi okres zaburzeń osobowości i gimnazjlanych buntów masz już za sobą A Ty się tniesz z jakiegoś konkretnego powodu, czy ogólnie jesteś zdołowana?
  3. Sylwio, problem w tym, że ja nie myślę czasem- tak jak o wszystkich, których po prostu bardzo lubię- myśle o niej cały czas. Nie cięłam się 2 dni- wczoraj mnie ojciec zdenerwował, zrobiłam to znowu i znowu dobrze się poczułam. Bardzo dobrze. Co do mojego przywiązywania- lubię poznawać ludzi najlepiej jak się da i doszukiwać się w nich zalet. Jeśli już ktoś zwraca na mnie uwagę, staje sie dla mnie bardzo cenny. A tak na marginesie, jeżeli to nie tajemnica, ile masz lat?
  4. Nie próbowałam. Może raz czy dwa powiedziałam sobie, że wypadałoby z tym przestać, ale chwilę potem już miałam żyletkę w ręce. Po prostu to mi pomaga. W takim sensie, owszem- jakieś cechy ludzkie posiadam Nazewnictwo uczuć to dziwna sprawa- bo nie wiem, co to właściwie jest. Zastanawiam się NON STOP. I to jest problem. Przyłapałam się na tym, że ja po prostu lubię z nią gadać- bo jest wyrozumiała i w ogóle. I ok, nawet fakt, że nauczyciel pełni rolę "przyjaciela" nie jest aż taki straszny, ale fakt, że myślisz i tęsknisz za nauczycielem to już nie bardzo
  5. Mam cele- pójść do mojego wymarzonego liceum, zostać dziennikarką. Ale przede wszystkim chciałabym być szanowaną, lubianą, rozpoznawalną osobą, z którą każdy chciałby nawiązać znajomość. Wiem- głupie Sęk w tym, że przez nauczycielkę wszystko inne przestało być ważne. Mam przyjaciółki- wiedzą o tym. Jednej gdy powiedziałam, że to mi pomaga, powiedziała że jeśli tak- to mogę sobie to robic. Druga unika tego tematu. Chłopaki z klasy, dzieciary w skórze gimnazjalistów, mają mnie za emo- dziewczynkę. Jeszcze innym- moje ryski fascynują. Każdy drwi z mojej krzywdy, bo sądzą, że ktoś taki jak ja- kto codziennie rozbawia ludzi do łez w niepowtarzalny sposób, po prostu się dobrze bawi i robi to dla popisu. Już zdążyli mnie ocenić. Sieć to inny świat. Wszyscy czytają, ale nik mnie nie zna i nie ocenia. A w realnym życiu jest mi trudno. Też taka jestem- nie umiem i nie lubię tańczyć. Dyskotek i wesel unikam jak ognia Ale inna jestem. I to nie w sensie pozytywnym. Nie znam nikogo, kto miałby taki sam problem- bo to wszystko chodzi o nauczycielkę ;(
  6. Sylwio, ja właśnie teraz doszłam do tego etapu- ból staje się przyjemny i uspokaja. Najpierw kreseczki, potem krzyżyki, dalej litery A, w końcu cały napis BAD DAY, wydziarany żyletką... Ja nawet nie mam siły z tym walczyć, chociaż wiem, że do nizego mnie to nie zaprowadzi. Z jednej strony chcę żyć- nie chcę ze sobą skończyć, a z drugiej czuję, że nie mam nic do stracenia. Ten chłopak ciągle pisze, nawet ze mną flirtuje, a mnie nawet to nie cieszy. Wszystko przestało być ważne. Dlaczego wszystko, tlyko prócz tej nauczycielki?! Nie pójdę, bo: - nie ufam takiemu człowiekowi - nie jestem w stanie mówić viz-a-vi o swoich problemach. Nawet nie macie pojęcia, ile mnie kosztowało napisanie o tym tu, w sieci- a co dopiero powiedzieć w realu... Miałam raz jeden taką "fazę", że omal nie wypaplałam przyjaciółce- gadałam bez sensu, a ona zapytała, czy ma to związek z tą nauczycielką. Zaprzeczyłam. Nie umiałam inaczej. Ja po prostu... szukam kogoś, kto ma taki sam problem- kogoś kto faktycznie mnie będzie rozumiał, a nie tylko mówił, że mi przejdzie- żebym wytrzymała. Bo mam takie poczucie, że ten zryty problem z nauczycielką mam tylko ja, chociaż czytałam w sieci podobne historie i tak nie jest mi lżej. Czuję się inna i to jest cały problem.
  7. Ale ja po prostu taka jestem- czego nie potrafię powiedzieć, to piszę. Gdybym mogła. Powiedzieć komu kolwiek w realu, nie pisałabym tutaj.
  8. Nie pójdę z prostego powodu- wstydzę się. Nie zdajecie sobie nawet sprawy, jak długo toczyłam ze sobą wewnętrzną walkę, żeby napisać o tym tutaj. "To jest normalne... minie" - zanim minie, psychika mi całkiem siądzie.
  9. Nie umiem sobie inaczej pomóc. w ogóle nie umiem sobie pomóc.
  10. Wiem, że to złudne, ale czuję, że to mi pomaga- z resztą kilka draśnięć (ledwo widocznych) trudno nazwać szeroko pojętym okaleczaniem
  11. Ja już się poddałam i nisko upadłam, skoro się okaleczam, a zawsze z tego drwiłam. Tylko niebardzo rozumiem wypowiedź- nie jestem stałym bywalcem forum i nie wiem, co kryje się pod pojęciem ''flood''.
  12. uspiony, czy gdybym "tylko lubiła", to myślałabym o niej cały czas? Coś jest ze mną nie tak, jestem inna i nienawidzę siebie Pokażcie mi drugą nastolatkę z takim problemem- ja takiej nie znam
  13. Ale chodzi o to, że mieszkam na wsi, nie jestem do tego lubiana, nie mam nadzianych starszych i dlatego nie mam przyjaciół. Na domiar złego nie potrafię się otworzyć przed rówieśnikami. A wracając, nie chcę być lesbą! I jeśli faktycznie jestem, to nigdy siebie nie zaakceptuję! Wolę nie być w ogóle na tym świecie. Bo podejrzewam ciągle, że stałam się tym, czego u ludzi nigdy nie akceptowałam (wychowuje się wśród samych hetero).
  14. A czy znacie jakieś lekarstwo na to, by ona mi zobojętniała? PS. Mam nosić aparat, ale póki co, rodzice mają problemy finansowe i to musi poczekać .
  15. Witam, od razu pragnę powiedzieć, że jesteście, dordzy forumowicze pierwszymi, którym się po sześciu miesiącach tłumienia tego w sobie, zwierzę się. Bo już dłużej nie wytrzymam- w gorszym stanie psychicznym nigdy nie byłam, nigdy. Mam niecałe 16 lat. Nigdy nie miałam powodzenia u chłopaków- po pierwsze, krzywy zgryz (a na to patrzą), po drugie, nieśmiała, po trzecie, upokorzyłam na portalu społecznościowym jedną z najbardziej szanowanych w szkole osób, która wcześniej zrobiła to samo mnie. Składa się jeszcze więcej czynników, w sumie sama nie wiem, czemu ludzie nie chcą mnie poznać, oceniają tak powierzchownie. Nie lubiłam i nie lubię pindrzyć się przed chłopakami, flirtować z nimi, bo boję się- boję, że wyśmieją mnie, że "brzydka k*rwa" i mam stale wrażenie, że ktoś mnie za plecami wyśmiewa. Jakaś obsesja. Nie to mnie najbardziej gnębi. Od ośmiu miesięcy myślę NON STOP o pewnej kobiecie Czemu? Wydaje mi się, że powodem tego jest fakt, iż ona mnie rozumiała, zwróciła uwagę na moją niebanalną osobowość, doceniła mnie. A ja szukam zrozumienia i gdy je znajduję, czuję się podbudowana. Fajnie, tyle że to moja nauczycielka. NAUCZYCIELKA! Gapię się na nią! Jestem lesbą? Nie chcę nią być! Znienawidziłam siebie za tę myśl, miewałam myśli samobójcze, zaczęłam się ciąć. Wstydziłam się powiedzieć o tym przyjaciółkom, komu kolwiek, sama nie wiem, kim jestem. Jeszcze gorzej było, kiedy pewna wredna dziewczyna z mojej klasy puściła w obieg plotkę, że jestem lesbą. Trafiła w sedno. Tak mnie to zabolało, mam wszystkiego dosyć. Czuję się inna, a pragnę być normalna. Ciekawiej, że podoba mi się chłopak. Przystojny, zabawny, inteligentny (gatunek na wymarciu i ja na inteligencję patrzę). Od "zdobycia go" dzieli mnie mały kroczek, bo nawet piszemy na gadu i jest wszystko na "dobrej drodze", ale... nie ma "chemii". Jest super, ale nie czuję do niego takiej miętki, jak mi się dawniej wydawało. Nie wiem, czyżbym się łudziła, że zajdę tu pomoc?
×