Witam.
Ja zarejestrowałam się na tym forum ponieważ mam podobne objawy. Boję się ludzi, często stronię od nich, od dziecka zawsze wyśmiewana, zero poczucia własnej wartości, brak umiejętności kontaktów z innymi ludźmi- nie nabyłam ich od małego- byłam odizolowana. Nie potrafię zbudować relacji międzyludzkiej, podtrzymać jej itp. Nie mam w sobie takiej umiejętności wyćwiczonej. Dodatkowo poczucie utraty tożsamości, wykluczenia ze społeczeństwa i olbrzymia samotność. Szukam kontaktów a jednocześnie unikam. Wynajmuję pokój, zamykam się i nie wychodzę. Boję się współlokatorów, unikam ich, nie potrafię zagadać, podświadomie nie chcę. Mam taki swój świat nad którym tracę kontrolę, dodatkowo nienawidzę go. Tej pustki, samotności. Nie umiem się zorganizować, sprawia mi trudność zebranie się do prostych czynności, żyję w kompletnym chaosie. Lekarze i psycholodzy nie umieją mi pomóc, sama też sobie nie umiem. Bo nie ma lekarstwa na samotność, nudę pustkę, narastające problemy. Dodatkowo mam liczne problemy psychosomatyczne, problemy z jedzeniem posiłków, nie mogę jeść, mam wyrzuty sumienia po jedzeniu, czuję że na nie zasługuję i głodzę się choć przez to gorzej się czuję. A wszystko przez to że od dziecka zawsze byłam ta najgorsza, wyśmiana, upokażana i strasznie samotna. Potem nauczanie indywidualne-odizolowanie (podstawówka i gimnazjum). W liceum normalnym trybie się uczyłam, ale przez 3 lata ja sama izolowałam się. Mam fobię społeczną i fobię przed samotnością. Teraz wyjechałam do Łodzi z nadzieją że coś się zmieni-zmieniło się ale na gorsze. Na początku poznałam chłopaka, zaczęłam pracę i wszystko straciłam (napiszę innym razem). Pozostało tylko uczucie niemocy, olbrzymiej pustki, osamotnienia i nienawiści do siebie. Wiem co czujesz. Nie wiem czy to Cię pocieszy ale wśród ludzi nie jesteś sam z tym problemem. Wielu ludzi jest samotnych, czuję się nieudacznikami, aspołecznymi itp. Ja po prostu myślę że w dzieciństwie gdzie śmiano się z Ciebie i nie umiałeś wtedy nawiązać kontaktu z dziećmi bardzo cierpiałeś. I blizna samotności i beznadziei została do dzisiaj i boli w taki a nie inny sposób. Tak jak i u mnie. Co można z tym zrobić? Nie wiem. Ja na siłę próbuję normalnie żyć, ale nie wychodzi. Jestem jednak za tym aby przeszłość potraktować jako wyzwanie, aby uporać się z demonami przeszłości. To trudna i mozolna walka. Mam nadzieję że z czasem ją wygramy. Ps. Możesz skorzystać z pomocy psychologa jeśli sam wiesz że tego nie pokonasz. Ja kiedyś korzystałam a teraz czuję że muszę sama...
-- 28 sie 2011, 21:33 --
Sorry, nie zauważyłam postu. Nie usuwaj go. Rozumiem że żałujesz go, ale tu każdy ma jakiś problem i o to chodzi aby się wygadać i pomagać nawzajem. Twój post jest jak najbardziej mądry i opisuję ważny dla Ciebie problem.
Pozdrawiam