Skocz do zawartości
Nerwica.com

kamil123

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kamil123

  1. Dodam jeszcze, że objawy czysto fizyczne jak budzenie się 2 godziny przed wyjściem do pracy czy tętno 100-110 w drodze do niej nie są mi obce. Ale może boję się że znów coś mi nie wyjdzie.
  2. Hej Krótko opiszę Wam moją sytuację. Mam 23 lata. Kilka lat temu zacząłem studia na kierunku elektronika. Dlaczego? Dobre pytanie. Sam do końca tego nie wiem. Mam znajomego, który po tych studiach osiągnął naprawdę wiele, więc też tam poszedłem myśląc sobie: "Ej! To będzie dobry fach". Po czterech latach, czyli teraz, dostałem się na staż w tejże dziedzinie. Pierwsze 3 tygodnie to kurs, na który uczęszcza dziewięciu moich rówieśników. Po kilku niepowodzeniach szybko zaczynam wątpić, czy ta dziedzina jest dziedziną z którą chciałbym spędzić zawodowo resztę życia. Jeśli coś mi nie idzie (a mam braki jak każdy), stresuję się i zacinam w działaniu a to w tej branży jest niesamowitą przeszkodą. Trzeba w nią włożyć naprawdę dużo wysiłku, ale jeśli nie ma się do tego serca, to może być to straszne. Szybko pojawia się pytanie: "jeśli nie to, to co innego mam w życiu robić". 23 lata to jeszcze nie starość, ale nie oszukujmy się - czas na wybór poważnej drogi zawodowej minął. Boję się o to z czego będę żył, jeśli nie powiedzie mi się branży. Najchętniej rzuciłbym wszystko w cholerę i zajął się czymś totalnie innym np. - i proszę nie śmiejcie się - zrobiłbym uprawnienia na autokar i szukał pracy jako kierowca... Wierzcie mi - gdy wsiadam do samochodu i zaczynam jechać, świat wydaje mi się zupełnie inny - zero zmartwień. Uwielbiam to. No ale bądźmy realistami. Z tego nie wyżyje się tak jak z elektroniki (przykładowo). Nie planowałem nigdy zarabiać 1500 zł miesięcznie. Poza tym co powiedzą na to znajomi?! Zawsze mierzyłem wysoko a tu nagle coś takiego (nie mówię, że bycie kierowcą do wstyd - ależ skąd - ale nie do tego dążyłem przez sporą część życia) ?! Mam jeszcze dwa miesiące praktyk. Zgodnie w umową nie mogę ich przerwać, z resztą podświadomie wiem, że nie powinienem - może mi się spodoba. Z drugiej strony chciałbym jednak od tego uciec, schować się, przemyśleć to. Jedyną osobą z którą mogę o tym pogadać jest mama, ale ona nie umie mi pomóc choć bardzo by chciała. Wiecie. Rady pod tytułem "musisz wziąć się w garść i iść do przodu" tylko pogarszają sprawę, bo przecież gdybym mógł , to bym się wziął, prawda?! Tak na marginesie to kocham rodziców, ale tata jest już starszy (naprawdę starszy) a mama schorowana. Za jakieś 10 lat mogę zostać sam, zdany tylko na siebie. Do tego czasu muszę zapewnić sobie jakąś przyszłość! I znów martwię się o to co będzie. Jak ułożę sobie życie? Moje pasją jest muzyka. Odkryłem ją 3 lata temu. Tak, tak, wiem - bardzo późno. Gdybym nie musiał zarabiać, zająłbym się w życiu właśnie tym. Boję się chodzić do pracy (tzn na staż) bo tam przekonuję się, że moja przyszłość stoi pod dość sporym znakiem zapytania. Po co to wszystko opisuję? Powiedzcie mi czy psycholog albo psychiatra jest w stanie mi jakoś pomóc? Wiecie - poukładać to wszystko albo może dać mi coś na ograniczenie takich pesymistycznych myśli... Powiecie, że pewnie psycholog, ale tu jest pewien problem... nie stać mnie na wydawanie 80zł za 50minutową pogadankę dwa razy w tygodniu :/ Może więc psychiatra - nie miałbym tak jak niektórzy oporów przed korzystaniem z takiej pomocy... Sam nie wiem... powiedzcie co o tym sądzicie.
×