Witam, trzy dni temu zmarł mój ojciec.
Mam 13 lat, w dzien przed jego smiercia, bylismy razem u lekarza, poniewaz bolal go brzuch, i wymiotowal, lekarz powiedzial ze to wirusówka i nic mu nie bedzie, dostal zastrzyk i tabletki.
Noc nieprzespana, o 3-4 nad ranem skarzyl sie na bóle brzucha przy oddychaniu,powiedziałem żeby zadzwonic po karetke, ale On mowil ze przeżył cos takiego kiedys i nie ma potrzeby.
Nad ranem, sam sie ubrał, sam zadzwonił po pogotowie, przyjechalo po 5-10 minutach.
Zabrali go. Ojciec byl chory na cukrzyce, pil alkohol i palil papierosy, a wiadomo ze to jest 2x bardziej szkodliwe przy cukrzycy. Wszyscy mu mowili, zeby zadbal o siebie, ale On mial luzne podejscie do zycia.
Gdy mama do mnie przyjechała (byłem u taty w mieszkaniu, byli po rozwodzie) to powiedziała mi że Tato zmarł, o dziwo nie płakałem, ale nogi mi sie ugieły.
Nie jem nic od ponad dwoch dni, nie jestem glodny, czasem zdarza mi sie plakac, po prostu czuje ze swiat nie ma sensu, i ze nic mnie juz nie spotka w zyciu szczesliwego. czuje sie po prostu samotny, wiem ze mam duzo ludzi dookola siebie, mama mi to powtarza, ale po prostu nie bede mial dokad "uciec" po stracie ojca, to jest okrutne.
Blagam pomozcie