wreszcie sie przelamalam i postanowilam tu napisac...
mam 22 lata, 3 miesieczna coreczke i okropne napady lekow...
nie moge sobie z tym poradzic..
w ciazy wszystko ucichlo, nerwice natrectw (wycieranie rak okreslona ilosc razy,stawianie butow pod okreslonym katem itp) udalo mi sie pokonac.
jednak teraz od 2 tyg mam odruch wymiotny, nie wymiotuje ale sie dlawie nie mam apetytu boli mnie glowa...
oczywiscie w mojej glowie jest 1000 mysli i jeszcze wiecej potencjalnych chorob na ktore jestem chora,a ktorych napewno nie wykryja lekarze...
zaczynam wtedy plakac, nie moge sie uspokoic,odruch sie nasila...nie moge jesc..
przerazajaco boje sie chorob i smierci..mysle,ze jestem taka mloda mam takie malenkie dziecko i jak ja moge je zostawic i meza... te mysli sa silniejsze ode mnie, nie pomaga melisa...
czy te wszystkie objawy to nerwica lekowa?
ten odruch ywmiotny mam 1 raz w zyciu- nasililo to wszystko tabletki antykoncepcyjne,ktore zaczelam zazywac 1 raz w zyciu -teraz nie biore ich ponad tydzien,a wszystko nadal trwa.
pojutrze mam miec wyniki badan krwi-crp, kreatynine,hormon tarczycy, badanie moczu i test na h.pyroli-ja jednak juz panikuje,ze nic w wynikach nie wyjdzie,bo to cos powazniejszego i nie moge normalnie myslec.
czasem az mam wrazenie zatkania uszu,bolu zatok-choc moze mnie przewialo- ja juz mysle o tysiacu innych rzeczy.
boje sie,ze wyniki nic nie wykaza i w koncu umre.
nie potrafie zniesc zadnych objawow u siebie w organizmie bo zaczyna sie potworna panika...
prosze pomozcie, ja chce normalnie funkcjonowac,byc dobra matka i zona,a boje sie,ze po prostu cos sie stanie:(