
Marek1991
Użytkownik-
Postów
46 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Marek1991
-
Problem samotnośći - nie do końca samotnośći - proszę o pora
Marek1991 odpowiedział(a) na Marek1991 temat w Depresja i CHAD
Noopii ale jak ja mam spróbować ? czuję jakby każdy odstawił się ode mnie...to z dnia na dzień wykańcza mnie i pomimo tego , że mam pieniądze pracuję uczę się trenuję nie chce mi się żyć dalej. już nie mam siły coraz to częściej myślę o zakończeniu wszystkiego. Jak ja mam spróbować jak wcześniejszy weekend cały się narzucałem dzisiejszy też i co ? nic. Odważyłem się i napisałem do tych co mnie chyba " nie lubią " czy idziemy na jakieś piwo dziś czy coś to nikt nie napisał a mieli dać znać podczas gdy widziałem ich na piwie - wniosek jest chyba taki , że nie chcą mnie ? Napisałem do kumpla który niby mnie b.lubi ale mieszka dość daleko ode mnie to też wszystkiego odmówił , że nie ma ochoty i w ogóle a 2 godziny później widzę status , że gdzieś wybył za miasto na melanżyk...no kurde straciłem wszystkie chęci do życia i idę na dno. siedze w domu caly czas , kiedy się budzę już mam kocioł w głowie w nocy śnią mi się te sytuacja - znajomi itp..dziwne rzeczy. Myślę tylko o samotności , płaczę jak widzę jak oni są szczęśliwi. Jak ja mam dalej się im narzucać skoro nawet jeśli już w końcu pójdę do nich to raz , że będę się źlę czuć - niechciany to nie będę mieć wspólnego tematu. Jak patrzę na znajomych to każdy ma kogoś tylko ja nie mam...nie umiem sobie z tym poradzić. Wyznać im nie mogę , że mam taką sytuację bo znając ich wyśmieją mnie i będzie już w ogóle koniec na dzielnicy. Co mam robić bo już dłużej nie wytrzymam.... -
Problem samotnośći - nie do końca samotnośći - proszę o pora
Marek1991 odpowiedział(a) na Marek1991 temat w Depresja i CHAD
Wiesz chęci mam olbrzymie ale boję się odrzucenia i wyśmiania..., że jednak nie chcą mnie w swoim towarzystwie , że będą mnie nie szanować itp :/ -
Problem samotnośći - nie do końca samotnośći - proszę o pora
Marek1991 odpowiedział(a) na Marek1991 temat w Depresja i CHAD
W sensie im się narzucić ? samemu zadzwonić czy coś ? No ale jak mam dzownić do kogoś kto nie ma ochoty ze mną przebywać : ( -
Problem samotnośći - nie do końca samotnośći - proszę o pora
Marek1991 odpowiedział(a) na Marek1991 temat w Depresja i CHAD
źle się zrozumieliśmy. te poniżanie i bicie było bardzo bardzo dawno temu ale zawsze było coś ze mną nie tak i myślę , że ja sobie na takie coś zapracowałem. Aktualnie nikt mnie nie wyzywa itp...tylko właśnie mam lęk przed tym bo wiem , że po pierwszej próbie wejścia w ich towarzystwo ponownie to nie obyłoby się bez krytyki itp...co jak co nie przepadam za niektórymi z mojego grona lecz tyle lat co razem przeżyliśmy tyle wspomnień to coś jest i jednak chciałbym się zaklimatyzować ponownie w ich towarzystwie tylko właśnie nie wiem jak od czego zacząć : ( dodam , że tylko ta moja grupa jest taka inna...inni moi koledzy są b.wporządku , mają ogromny szacunek do mnie lecz mieszkają sporo dalej i nie ma szans bym z nimi się widywał - zresztą oni mają swoich znajomych a ja nie chcę się narzucać ciągle do nich skoro mogę mieć swoich w zasięgu ręki....głupio mi co weekend narzucać się a po drugie czesto słyszę słowa kiedy oni mówią , że są zajeci coś z swoim gronem robia i w tedy siadam i zajebiscie mi przykro ze znow sam w weekend siedze. oprocz nowych znajomych chcialbym wrocic tez do tych swoich nawet tych za ktorymi nie przepadam. jaki jest sens zyc na dzielnicy gdzie idziesz do sklepu a kazdy jest odwrocony od ciebie ? trzeba zyc w zgodzie.... -
Problem samotnośći - nie do końca samotnośći - proszę o pora
Marek1991 opublikował(a) temat w Depresja i CHAD
Witam mam pewny problem który mnie dobiją. Problem ten trwa odkąd zacząłem pracować - rok czasu. Otóż jestem samotny...niby mam kolegów ale nikt nie chcę ze mną wypić , porobić czegoś nikt do mnie nie zadzwoni - każdy się obrócił przeciwko mnie. Nikt mnie nie wyzywa ani coś z tych rzeczy po prostu cisza z strony kolegów tak jakbym ich w ogóle nie miał : ( kiedyś a jeszcze nawet rok temu co weeekend z kimś piłem albo to z ekipą albo to z innymi kolegami - było co robić. Telefon dzwonił. A kiedyś to już w ogóle aż modliłem się by nikt nie dzownił tyle osób było mną zainteresowanych. Cała sprawa leży po mojej stronie , gdyż to ja zaniedbałem kolegów z dzielnicy ale tylko z tego powodu , że źle mi się z niektórymi z nich czas spędzało a zawsze byli ( miałem z nimi dawniej sprzeczki , poniżali mnie ) i po prostu odizolowałem się. Po roku odizolowania się zaczyna się tesknota. Na dzielni straciłem w ogóle szaczunek...nie raz ktoś mi ręki nie poda...nikt już nie dzwoni. Dwóch przyjaciół z dzieciństwa też już obróciło się przeciwko mnie. Najgorsze jest to , że kiedyś tym niektórym pomagałem a i tak mnie wyzywali itp ( silniejsza grupa i nie miałem szans ). Problem polega też w tym , że mógłbym z nimi spędzać czas - ja bym mógł się odezwać i wkręcić się jakoś to na jakieś picie czy coś ale boję się tych niektórych wrogo nastawionych osób do mnie...wiem , że jak wyjdę zaczną mnie może nie wyzywać ale siadać na psychike , wszystko wytyczać , wszystko komentować - tego się boję. Całe moje dzieciństwo było trudne - nie raz mnie ktoś uderzał , kilka razy pobito mnie , wyzywano i człowiek też jest teraz trochę płochliwie nastawiony. Co prawda nie boję się nikogo z nich boję się poniżania , teraz trenuję na siłowni , jestem dość silny , trenowałem 3 lata boks , jestem nadpobudliwy i po prostu boję się , że pierwsze co wyjdę i będę próbować odnowić kontakt to tak pierwsze co będę się bić czy coś bo nie wytrzymam. Pewnie powiecie olej ich ,zlewaj to co mówią. Ale bardzo ciężko jest tak zrobić kiedy ktoś poniża a jest się osobą taką co sama nikogo nie poniża i tego nie lubi. oCo najgorsze kiedy tylko ktoś spytał mnie o pomoc nie odmówiłem a i tak gówno z tego dostałem i mam. Co ja takiego im robie , że tak jest ? Przecież żadnych konfliktów...jedynie co to odizolowałem się ale chciałbym wrócić. Przeprosić ich nie mam za co a jeśli już to zrobię to mogą mnie wyśmiać rozgadać na dzielni i w tedy już w ogóle będzie koniec. Nie wiem co mam zrobić. Z dnia na dzień o tym myślę , przykro mi kiedy widzę jak oni dobrze czas spędzają w wspólnym gronie. Ja wychodząc do nich teraz nie miałbym w ogóle żadnego wspólnego tematu gdyż nie przebywałem z nimi w ogóle. Czasem w życiu sobie myślę , że najlepiej było by umrzeć i nie mieć już problemów...bo co mi z tego życia ? zarabiam grosze , nie mam kobiety , przyjaciół...myślałem nad wyjazdem do innego miasta i zacząć od nowa...ale skoro tutaj nie mogę nic zrobić to jak tam mam od zera poznać przyjaciół? co mam robić , popadam w depresje... -
Macie racje...takie gdybanie w tej sprawie nic nie da...również dochodzę do wniosku , że nie mam sensu pytać jej co było skoro i tak nie ma szans na "nas" po drugie nawet jakby były to taki związek i tak nie miałby przyszłości z względu na rodziców z jej strony jak i moich. Wątpię by zaakceptowali takie coś pozatym różnica wieku jej rodzina...muszę po prostu o niej zapomnieć i dać sobie spokój z nią...ciężko będzie ale dam radę. Dziękuje Wam wszystkich za odpowiedzi bardzo mi pomogliście...
-
Refren kolejny dobry post za co dziękuje Ci. ja na pewno się nie bawiłem. Nie zdawałem sobie sprawy z uczucia do niej bo była blisko mnie lecz wiem , ze ją i tak kochałem byłem o nią b.zazdrosny , myślałem o niej. Jestem człowiekiem który ciężko się zakochuję i wiem co to znaczy prawdziwe uczucie. Do niej takie mam. Nie wiem czy sporo w tym fikcji ale dobrze mi to tłumaczysz lecz ja o niej ciągle myślę ciągle patrze w jej stanowisko pracy , ciągle wszystkie przedmioty których używała przypominają mi ją wiec tak wygląda fikcja ? nigdy tak nie miałem więc wiem , że ją kocham....mym marzeniem jest teraz przytulić się do niej...ale naprawdę dobrze mi to tłumaczycie i szanuję to
-
Czas okażę ale na razie nie jestem w stanie myśleć o nowych uczuciach kiedy kocham ją : ( chciałbym tylko wiedzieć czy była to zabawa z jej strony czy naprawdę uczucie....niby nie potrzebne mi to bo i tak nie ma szans na związanie się z nią ale chociaż bym wiedział...
-
Też brałem pod uwagę , że zwolniła się z tego powodu , że się zakochała i chcę od tego odejść...oczywiście nie wierzę w to ale biorę pod uwagę. Zaznaczam , że najlepiej się w firmie lubieliśmy i to było na 1000% pewne. Dodam , że kiedy rozmawialiśmy w ostatni dzień łezka się jej kręciła w oku tak więc coś tam musiało być...kocham ją strasznie i pomimo tego , że jest sporo starsza gdyby była wolna bez zastanowienia bym się z nią związał ale cóż trzeba żyć dalej ; ( te forum bardzo mi pomaga i dziękuje Wam za pomoc. Znajdują się tutaj osoby rozwinięte umysłowo potrafiące pomóc...
-
nie no ja dam radę wyjdę z tego...nie z takich problemów wychodziłem więc jakoś zapomnę : ( zawsze sobie to tłumaczę tak...kobieta sporo starsza , ustawiona ja gówniarz , ona dziecko dom...więc i tak nie dla mnie chociaż ją kocham naprawdę kocham...
-
Jeśli naprawdę się bawiła to dla mnie wielki cios...naprawdę...kochając ją kiedy czytam te wypowiedzi to aż mnie ciarki przechodzą. Szkoda , że nie będę mieć okazji dowiedzieć się jak to naprawdę było...nurtować to mnie będzie bo do końca życia tej kobiety nie zapomnę. Może się odkocham ale nie zapomnę jej. Z drugiej strony zawsze mówiła , że ceni szczerość itp...naprawdę poważnie gadaliśmy niekiedy więc nawet wychodząc z założenia , że się bawiła i tak nie jestem do końca pewny...z nikim z firmy ona tak nie rozmawiała i w ogóle...wiem , że może teraz próbuję się pocieszyć ale wiem jak było...szkoda , że człowiek zakochuję się w niewłaściwej osobie.... ehhh mam jeszcze inny problem ale nie wiem czy chcecie mnie słuchać....chociaż z jednej strony te forum bardzo mi pomaga i lubię się tu wyżalić :/
-
Dziękuje Atalia bardzo dobrze mi przetłumaczyłaś i , że sam na to nie wpadłem :) tylko z jednej strony może jej zależeć ale wie , że nie może tej przyjaźni rozwijać dlatego , że ma męża , dzieci i podejrzane byłoby spotykać się z innym. Tak więc nigdy się nie dowiem jak to jest/było. Czy naprawdę jej zależało lecz opamiętała się i teraz będzie starać się zapomnieć czy bawiła się mną ( w to drugie raczej nie wierzę).
-
Dlaczego tak twierdzisz , że od razu bawiła się ? Mi się nie wydawało aby beke ze mnie kręciła..
-
Skoro dyskusja się już rozwinęła tak więc dyskutujmy. 1.) idealizuje ją bardzo dlatego , że miałem dziewczyny wcześniej i z żadną tak fajnie mi się nie gadało , żadna mi się tak nie podobała tak więc idealizuję. 2.) Właśnie z tym kochaniem to nie wiem czy to żart czy co...nigdy nie spytałem , zawsze jak szedłem na urlop mówiła , że tęskni...ale z kochaniem nie wiem czy to serio. 3.)Podobać jej się podobam bo sama powiedziała jacy się jej podobają i rozmawialiśmy bardzo szczerze na różne tematy i sama przyznała , że podobam jej się naprawdę. 4.)Pocałunek to nie był żaden ślimak czy dłuższy...to zwykły pocałunek ale ona ogólnie zaprzeczała ale tak jakby tego chciała....sam nie wiem :/
-
Wiem wiem , że muszę o niej zapomnieć nie zrobię nic głupiego tylko bardzo ciężko kiedy w kobiecie podoba mi się dosłownie wszystko. i w dodatku ją kocham..super charakter , ładna , zgrabna i co najważniejsze cudownie się z nią czas spędzało. Myślę o niej co dzień kiedy jestem w pracy a jej stanowisko puste...ciężko mi z tym ale dam radę. Co do tego czy ona coś czuła do mnie to nie wiem mówiła mi , że mnie kocha ja nigdy nie wierzyłem bo ona niby żart niby serio a nie pytałem się czy naprawdę. Na pewno b.się jej podobam i też jej się fajnie ze mną czas spędza ale nie ma sensu już w tych sprawach się niczego doszukiwać , gdyż i tak nic z tego. Dodam też , że pocałowałem ją raz , przytulałem a ona nie odpychała mnie...czasem odpychała ale ja wiem kiedy kobieta naprawdę odpycha a kiedy tylko to udaję by nie wyjść na kij wie jaką...ehhh trudno jaKOŚ dam radę
-
Dziękuje za odpowiedzi. Nie myślcie o mnie źle ja nic nie mam zamiaru rozbijać bo nie jestem takim chamem. Masz racje ja też nigdy bym nie pomyślał , że zakocham się w mężatce i to tyle starszej ale jak widać na uczucie nie ma siły. Spędziłem z nią bardzo dużo miłego czasu ( bez skojarzeń ) i to zaowocowało to uczucie które na pewno nie jest zauroczeniem - jeśli ja się zakochuje to znaczy , że jest to szczere , gdyż mam z tym problem ogólnie. Ta kobieta jest dla mnie b.ważna. Nigdy bym jej nie pozwolił zrobić krzywdy...szkoda tylko , że ja tak naprawdę nie dowiedziałem się czy ona coś do mnie czuję. Mam jej numer tel i ona czasem się na pewno odezwie , raz na ruski rok wpadnie do firmy pogadać z znajomymi ale to nie to samo...brak mi już jej... Ale cóż w życiu niestety już tak jest więc zastosuję się do Waszych rad - zapomnieć chociaż będzie mega ciężko.....
-
Witam może to głupie ale zakochałem się w starszej od siebie mężatce. Spędziłem z nią bardzo dużo czasu w pracy około 3 lat - ciągle rozmawialiśmy , żartowaliśmy , b.dobrze dogadywaliśmy się , zdarzało się klepniecie tu i tam. Całe 3 lata po 8 godzin dziennie przebywania z nią sprawiły , że ją kocham. Nie wiedziałem i nie czułem tego uczucia kiedy ona była na co dzień z pracy. Teraz jak 3 dzień już jej w pracy nie ma bo zwolniła się to aż mnie skręca - ciągle patrze w miejscie gdzie siedziała , ciągle jej mi brak - czas mi wolno leci , płakać mi się chcę - nie wiem co robić. Dodam , że ona też nie raz mówiła o kochaniu mnie lecz nigdy nie dowiedziałem się czy to prawda. Teraz odeszła ma męża dzieci...Wiem , że to chore ale na uczuciem nie da się zapanować. Nie ciśnijcie mnie bo nie przeszkadzam jej w życiu prywatnym nie dzownie , nie wypisuję - ona napisała raz więc odpisałem. Czemu życie jest tak bez sensowne , że akurat ja zawsze zakocham się w niewłaściwej osobie. Ja mam 23 lata ona 31. Wiem , że to spora różnica ale uczucie jest. Kiedy się z nią żegnałem płakałem...jak o niej zapomnieć.....
-
A może spróbować pierw czegoś na stres ? Jakiś leków ? W radiu co rusz coś reklamują...Co jest dobre ?
-
Jestem twardym facetem. Nie mam niskiej samooceny - ćwiczę na siłowni dość dobrze wyglądam ludzie mi to mówią - nie jestem załamany wyglądem. Pracuję , ćwiczę , jeżdżę autem - umiem porozmawiać także jestem normalną osobą. Na pewno na żadną terapię nie pójdę. Wolę walczyć z sobą całe życie bo i tak od dzieciństwa sam radzę sobie z problemami sam z nimi walczę , byłem poniżany , gnębiony , raz tak dostałem wpierdziel , że matka mnie nie poznała...po prostu mam dystans do ludzi. Najbardziej czuję się swopodnie z ludźmi po których widzę , że są spokojni , wporządku. Teraz większość bym załatwiał biciem się. Nie wiem co już z sobą zrobić. Z roku na rok jest coraz to gorzej
-
Dzięki za wypowiedź. To znaczy ten stan najczęściej pojawia się wokół osób które wiedzą o tym , że mam takie tendencje i w większości wśród kobiet bo jak gadam z kolegami z roboty albo palę z nimi papierosa to już tak nie jest - albo rzadko. A jak np. wyjdę i siedzą tam 3 panienki które właśnie żartują do mnie i z 10 chłopaków i każdy skupia się na mnie to już burak , nerwy , stres , nie wiem co mówić oni to widza i jestem zniszczony - twarz mi się pali -nie umiem tego zaakceptować jak to mówicie bo nie zręczne to dla mnie. Jakby to powiedzieć ogólnie ten problem dotyczy w sumie nie tylko kobiet ale i facetów. Fakt faktem nie boję się wypić z kolegami kiedy wypijemy jest fajnie ,śmiesznie tak samo nie boję się kobiet - nikogo ale boje się lęku przed tym stanem i już nie wiem jak sobie z tym radzić. Zawsze znajdą się osoby co przy większej ilości ludzi w mój czuły punkt uderzają - ten który wyczuły i w tedy najbardziej się czerwienie. Ta osoba niby mówi , że nie robi tego specjalnie ale ja wiem , że tak robi by inni się śmiali...mam kolegów co w ogóle się nie czerwienia dosłownie nic !! koleżanki też !! można nie wiadomo co im powiedzieć a oni i tak nic. Co ja mam zrobić ? Nie miałem łatwego dzieciństwa. Byłem trochę gnębiony przez innych. Teraz ćwiczę na siłowni , ćwiczyłem sztuki walk i już udowodniłem nie raz , że nie dam sobie ale nie chcę wszystkiego biciem rozwiązywać. Chcę znać żarty !! chcę wszystko na żarty odbierać. Jak mam sobie z tym problemem radzić. Wy pewnie się śmiejecie ale ja z dnia na dzień gorzej się czuję popadam w jakieś depresje...nie wiem co robić już...Może jakieś leki ? przeczytałem wszystkie objawy fobi społecznej i ja na 100% tą mam...wszystko zalicza się do mnie...co robić ?
-
Problem z czerwieniem się na twarzy , psychiką. Witam wszystkich mam problem z czerwienieniem się na twarzy i psychika. Tylko to mnie dobiją i wykańcza. Jestem dość ładnym , zbudowanych facetem także wyglądu się nie wstydzę lecz mój problem polega na tym , że jak np. pali sobie grupa 10 osób papierosa a ja do nich wchodzę wszyscy zaczynają się na mnie patrzeć , ktoś tam sobie ze mnie zażartuję i ja już nie jestem sobą. Twarz cała czerwona , uczucie jakbym był na dnie , gorąco mi zaczynam się pocić , już gubie się w słowach nie wiem co mam odpowiedzieć. TE osoby wiedzą , że mam buraka na twarzy i w tedy jeszcze bardziej mnie próbują dobijać. Nie są to osoby złośliwe ani ktoś kto mnie wyzywa - bardzo lubie te osoby i one zawsze sobie tak żartują ale ze mna się nie da. To samo jest jak rozmawiam z dziewczynami - od razu burak. Po prostu większość sytuacji już mnie stresuję. Miałem dość ciężkie dzieciństwo ale nie chce mi się o tym pisać. Kiedyś byłem bardziej otwarty na świat , rozrywkę teraz jej unikam , gdyż boję się , że ten stan czerwienienia się nie da mi żyć , do tego dochodzi silny stres , ręce się trzesą po prostu już nie jestem sobą i muszę uciekać od ludzi jak mnie ten stres dopada. Ostatnio jak koleżance w pracy miałem pokazać pewną czynność na której się znam i szef był koło niej - spaliłem się, ręcę mi się trzęsły , ciśnienie skoczyło , usta latały ona to wyczuła , szef też i się śmieli...Dla nich to radosne ale dla mnie koszmar. Co mam zrobić ? Jak wypiję to nic mnie nie zawstydza mogę być nawet i w 100 osobowej grupie i nic wstydu ale na trzeźwo koszmar. Co robić ? Nie proponujcie mi solarium , kosmetyków bo chcę rozwiązać ten problem raz na zawsze a nie tuszować go. Jakieś tabletki ? Dodam , że jestem osobą nadpobudliwą , nerwową i bardzo się stresuję...