Oto moja historia.
Mój problem z głową zaczął się około 29 grudnia.Zakuło mnie mocno serce przy leżeniu na łóżku a następnie gdy próbowałem wstać zakręciło mi się w głowie.Bardzo się przestraszyłem wtedy później przy złym samopoczuciu zrobiło mi się gorąca i pojawił się inne objawy nerwicowe.Wizyta u psychiatry niewiele dała (stwierdziłem ,że pani jest lekko kuku) ,zapisała mi jakiś tam lek Seronil bodajże.
Brałem go przez dwa tygodnie lecz po nim moje lęki się zwiększyły drastycznie pocenie sie , zawroty głowy itp.Przestałem brać leki ,przez nastepne 2 tygodnie bylo super.Minął 1 miech.Wszystko gites nie boje sie smierci wogule samo minelo.Lek przed smiercia da sie zwalczyc bez lekow i psychoterapi.Tylko czasami jestem troche wkur........ ze mam ochote wyjebac w cos.Nie bierzcie ludzie lekow bo to glupota i strata kasy.