Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ladybird

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Ladybird

  1. A ja się boję jednej głupiej rzeczy jak wychodzę z domu.... Że po prostu się zesram :oops: mam zespół jelita drażliwego i wystarczy mały stres, a moje jelita tańczą. Co rano ten sam problem, budzę się już ze stanem lękowym i wyjście z domu to dla mnie przejaw bohaterstwa, a co najlepsze, ze dojeżdżam do pracy ponad 30km czyli ponad godzinkę jazdy autobusem, codziennie koszmar :why: czasami wpadam w taką panikę, że prawie uciekam w biegu z autobusu. Ponieważ stanie w korkach to w ogóle dla mnie samobójstwo, wstaję o 4.30 i jadę autobusem tak żeby zdążyć przed korkami, inaczej po prostu nie dojadę do pracy. Taki stan spowodowany jest u mnie u mnie wieloletnią, zaniedbaną depresją i nerwicą (no bo w tym wieku się przecież nie ma takich rzeczy, jestem po prostu leniwa i tyle :cry: ).

    Mam to od lat i do tej pory nie umiem sobie z tym poradzić mimo leków. Teraz jestem w trakcie rozwodu i ten stres pobił chyba wszystkie inne... Podziwiam dziewczyny, które z tym cholerstwem mają dzieci, jesteście mega odważne, ja raczej zrezygnowałam z macierzyństwa. Najgorsze jest to poczucie, że jest się beznadziejnym, przez takie coś człowiekowi życie przecieka przez palce...

    Obecnie biorę Citabax.

  2. Hej,

    cóż, właściwie nie wiem czy sobie radzę powiem szczerze, że jak mam załamanie nerwowe to polegam na całej linii i ląduję na zwolnieniu. Na szczęście poważne załamania mam średnio raz w roku więc nie jest to w pracy zauważalne. Gorzej mam z dojazdami do pracy, u mnie nerwica jest połączona z zespołem jelita drażliwego a dojeżdżam autobusem z Kartuz do Gdańska codziennie do pracy więc czasem jest ciężko i niestety lęk przed - powiem wprost - sfajdaniem się w gacie , zdarza się częściej i powoduje, że boję się wyjść z domu, przezwyciężenie tego jest bardzo trudne. Jest to jednak ten fobiczny lęk i gdy jestem w pobliżu wc jest on do opanowania i tak naprawdę jest on niczym w porównaniu z lękiem, który odczuwam podczas załamania nerwowego. Wtedy jestem o krok od hospitalizacji albo od zrobienia sobie krzywdy, totalna histeria, strach i poczucie beznadziei...

    W obecnej pracy mam o tyle dobrze, że pracuję z fajnymi ludźmi i lubię to co robię, w poprzednich pracach, których nie lubiłam to był koszmar, problemem był nawet 15 minutowy dojazd do pracy (jeszcze jak mieszkałam w Gdańsku), już w sobotę łapałam doła i lęki przed poniedziałkiem. Niestety na złagodzenie strachu wybrałam zły środek - alkohol... Wiadomo, że na kacu strach był sto razy gorszy, gdyż alkohol wypłukuje z człowieka wszystkie minerały.

    Jednak mimo dojazdów pomogła mi ta przeprowadzka do małego miasteczka, nie wiem, ale jakoś spokojniej się tu czuję i wypoczywam, żyje się tu spokojniej, mimo że praktycznie cała rodzina i znajomi mieszkają w Gdańsku. Nie ma tu tłumów i tego całego chaosu.

    W skrócie: kiedy mam kompletne załamanie nerwowe, jestem do niczego, lęk właściwie powstrzymują jedynie leki i wizyta u psychiatry, moja pani dr wie, że jak dzwonię, a nie czas na umówioną wizytę, to znaczy że jest źle i przyjmuje mnie nawet u siebie w domu. Nie wiem szczerze czy kiedyś będę mogła żyć bez tych tabletek. Wizja kolejnego załamania mnie przeraża, właściwie pogodziłam się z tym, że mogę nie mieć przez to dzieci. Nie odważyłabym się wziąć odpowiedzialności za dziecko

  3. Witam wszystkich forumowiczów.

    Na imię mam Małgosia (login Ladybird bo uwielbiam biedronki :oops: ). Mam 27 lat, pracuję w szkole językowej, ze stanami lękowymi borykam się od dzieciństwa, leczę się od 8 lat z dwiema rocznymi przerwami.

    Bywa różnie, ostatnie załamanie nerwowe miałam w zeszłym tygodniu w związku z rozwodem.

    Ciężko mi powiedzieć czy to załamanie było najgorsze, bo każde jest najgorsze... Strach i poczucie beznadziejności, brak możliwości ucieczki przed lękiem. W trakcie ataku nie wiem co mam robić, gdzie i do kogo iść aby mi ulżyło. Mam wtedy poczucie, że nikt ani nic nie jest w stanie mi pomóc.

    Do tej pory leczyłam się tylko u psychiatry i brałam Seroxat, potem przez jakieś 3 lata Parogen obecnie Citabax 20mg.

    Zamierzam zacząć terapię u psychologa, bo chyba leki to nie jedyne rozwiązanie, chociaż w najbliższym czasie na pewno nie zamierzam rezygnować z farmakoterapii. Mam nadzieję, że to forum będzie dla mnie również częścią terapii :lol:

     

    Pozdrawiam wszystkich.

×