Skocz do zawartości
Nerwica.com

earlgray

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia earlgray

  1. dziękuję za radę, tak zrobię
  2. dziękuję za odpowiedź. nie, nie byłam na terapii, zawsze starałam sobie radzić sama.. ale zrozumiałam, że trudno to już nazwać radzeniem sobie. to życie w jakiejś nieprawdzie, na pól gwizdka, w wiecznych lękach. nie bardzo wiem gdzie szukać takiej terapii ani jak się do tego zabrać
  3. Witam, jestem tu nowa.. nawet nie jestem pewna czy w dobrym wątku się wpisuję.. szukałam przyczyn mojego "dziwnego" zachowania.. i tak odkryłam, że cechy DDD pasują (niestety) do mnie. co tu dużo mówić, nie radzę sobie tak jak powinnam. dla mnie odkrycie co może byc tego przyczyną jest dużym szokiem i pewną nowością. może się mylę, jeżeli tak wyprowadźcie mnie proszę z błędu, może to coś innego. krótki opis życia rodzinnego - ciągłe awantury, zupełny brak uczuć między rodzicami, bywał alkohol i ja wtedy przerażona w jakimś ciemnym kącie czekałam aż minie kolejna, całonocna awantura, później musiałam pocieszać tatę i być przy nim (to człowiek bardzo wykształcony, ja miałam mu służyć za doradcę - mama się nie sprawdzała w tej roli). alkohol z czasem minął, ale nie awantury. dodam, że nigdy nie był to alkoholizm. na mnie spoczywała rola osoby ratującej życie i rodzinę. mama była zawsze popychadłem, zupełnie zaniedbana nie dbała też o mnie, ani o moje potrzeby, ale była przewrażliwiona i snuła zawsze najczarniejsze hipotezy paraliżując mnie strachem, głównie w kwestii zdrowia. Tata - dominujący, inteligentny, wykształcony, surowy i chwiejny emocjonalnie. to pokrótce. ja dziś - kobieta trzydziestoletnia w związku. w naprawdę bliskie relacje uczuciowe jestem wstanie wejść tylko z partnerem. oni jednak jak gdyby tego nie widzą, nie czują ? nie wiem jak to określić, przynajmniej nie do końca. ja kocham za bardzo. na byle błahostkę reaguję nieadekwatnie, zdaje sobie z tego sprawę dopiero po czasie, jestem w każdej chwili gotowa skończyć związek, nie potrafię zaufać - staram się, ale to mnie przerasta. chcę mówić o tym co czuję partnerowi - ale jak zaczynam nie wiem jak skończyć, wydaje mi się to głupie. boję się, że go stracę, boję sie jak wychodzi, że nie wróci. zawodowo - pracuję ponad siły, ale nie daje mi to satysfakcji, wszystko wydaje mi się bez znaczenia, nie prawdziwe. ogólnie ludziom - nie ufam, choć paradoksalnie jestem dość lubianą osobą (tak mi się wydaje), nie pokazuję tego co tak naprawdę czuję. daję się wykorzystywać, bo nie umiem się przeciwstawić, reaguję na takie sytuacje tak jakbym stała obok siebie i robiła to co dana osoba oczekuje. mam tysiąc i jeden lęków. oczywiscie kłamię bez potrzeby, bo wydaje mi się, że tylko tak ktoś mnie zaakceptuje (staram się już nad tym zapanować)boję się odpowiedzialności etc..wybaczcie, że się tak rozpisałam, ale pierwszy raz tak wszystko zaczęłam analizować i pierwszy raz o tym mówię. co mam sama z sobą zrobić ?
×