Nawet nie spodziewałam się, że tak trudno będzie mi tutaj pisać.
Mam BPD. Od dłuższego czasu wszystko kręci się wokół mojej chorej zazdrości o partnerkę (od razu napiszę, że żyję w związku homoseksualnym, choć nie jestem pewna własnej orientacji, tzn. nie wiem, czy jestem les czy bi). Przez prawie 3 lata funkcjonowałyśmy w związku symbiotycznym, a teraz ona z niego wychodzi. Poznaje nowych ludzi. Najtrudniej mi z tym, że poznała dziewczynę, która jest les. Ufam mojej kobiecie, ale ich rozmowy, esemesy, spotkania... Nie potrafię nad tym zapanować. Jest we mnie niszcząca siła - złość.
Na terapii pracuję obecnie nad trudną relacją z matką, nad tym, że w sferze bliskości zawsze coś było nie tak. Z jej strony było to przekraczanie granic, nadużycia, ze strony taty była to przemoc fizyczna.
Mam 26 lat i jakoś udaje mi się od roku pracować (nawet w zawodzie), jednak ostatnio coraz trudniej mi wstawać z łóżka. Leków biorę sporo: Faxigen XL, Tegretol, Perazyna, Tranxene. Trochę to pomaga, ale właśnie trochę...