Skocz do zawartości
Nerwica.com

tirek1984

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tirek1984

  1. Mnie teraz nie chodzi akurat o znalezienie partnerki, ponieważ nie wierzę, że to jest tak jak w filmach, tj. że dla każdego ktoś jest przypisany, i że miłość zawsze się znajdzie. Znalezienie drugiej połówki, że tak się wyrażę, to zbyt trudny i odległy dla mnie do osiągnięcia cel. Mnie bardziej dokucza to, że nie mam naprawdę nikogo z kim mógłbym od tak sobie porozmawiać. Nikogo nie odwiedzam, również mnie nikt nie odwiedza. Padło pytanie gdzie mieszkam, otóż mieszkam w Starachowicach, niedaleko Kielc. Nie bałbym się wziąć udziału w jakimś kursie językowym, czy nawet tanecznym, ja nie mam fobii społecznej, ja się nie wstydzę, gdy muszę coś załatwić. Dbam o siebie, staram się ładnie ubierać, jednakże to wszystko na nic. Co do kursów językowych, czy tanecznych, to wątpię, żebym kogokolwiek tam poznał nowego, tam przychodzą ludzie, którzy chcą się nauczyć języka, i którzy zamienią ze sobą kilka słów w trakcie przerwy, niestety nic poza tym. Zresztą na kurs taneczny to chcąc nie chcąc nie mam za bardzo czasu, a i nie przyda mi się to do niczego, ponieważ bardzo rzadko mi się zdarzało gdzieś zatańczyć. Jedynie chyba na studniówce, ponieważ w klubie nigdy nie byłem, na żadnym weselu również nigdy nie byłem. Powiedzcie mi dlaczego jest tak? Nie jestem osobą głupią, jestem wykształcony, mam dobrze płatną pracę, nawet mam własne lokum i mam taki dotkliwy problem. Jest to dla mnie rzecz niepojęta, ale jakże przykra.
  2. Ja nie mam kogo zapraszać. To tak bajecznie brzmi, zrób dobrą kolację i zaproś ludzi do domu. Od kilku lat samotnie spędzam święta, w tym roku bardzo męczące było dla mnie spędzenie samotnie Wigilii, mimo iż do bardzo wierzących ludzi nie należę. Następnie kolejny samotny sylwester. Gdybym nie pracował, a pracuję dużo (z własnej woli), to prawdopodobnie bym popełnił samobójstwo. To naprawdę wydaje się niemożliwe, jak ktoś może nie mieć nikogo, nawet własnej rodziny? A jednak może i jestem przekonany, że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji. Żaden psycholog, czy psychiatra by w takiej sytuacji nic nie wskórał, ponieważ ja nie jestem chory, ja jestem strasznie zdołowany przez to głupie położenie w jakim tkwię od ładnych kilku lat. Ja wiem, że jeszcze niby jestem młody, mam na wszystko czas, ale to tylko śmieszna teoria. Prawda jest taka, że mam 27 lat i do końca życia pozostanę samotnym człowiekiem.
  3. Od pewnego czasu postrzegam siebie jako dwudziestosiedmioletniego nieudacznika, otóż w moim życiu brakuje wszelakich kontaktów międzyludzkich. Nie mam żadnych znajomych, przyjaciół, najgorsze jest to, że ja nie mam nawet rodziny. Mój ojciec obecnie mieszka ze swoją trzecią żoną, nie utrzymuję z nim kontaktów, a moja matka kilkanaście lat temu oszalała, dosłownie oszalała. Miała problemy psychiczne, nie rozpoznawała nikogo, nie była w stanie dużej pracować, jednak nie będę tutaj się o niej rozpisywał. Sęk w tym, że rodziny nie mam. Łatwo w tym momencie pomyśleć o mnie jak o człowieku przegranym, który nawet nie próbuje walczyć o swoje. Jednakże to nie jest tak. Skończyłem studia z Transportu, również jestem kierowcą zawodowym. Porobiłem różne uprawnienia, najważniejsze kategorie też już mam, i przez cały czas jestem w trasie. Jeżdżę na trasach międzynarodowych. Mam z tego co prawda porządne pieniądze, jakąś satysfakcję też mam, że jestem w czymś dobry, ale od jakiegoś czasu nie jestem w stanie tego wszystkiego wykonywać. To znaczy dalej pracuję, ale przez cały czas jestem bardzo przybity i dołuje mnie to, że wielu ludzi w moim wieku ma już rodziny, mają dzieci oraz multum znajomych, a ja tak naprawdę nie mam nikogo. Przykładowo, w moim telefonie mam zaledwie kilkanaście kontaktów, i wszystkie te numery powiązane są z ludźmi, z którymi pracuję, ale nie utrzymuję z nimi jakiegoś większego kontaktu. Ja po prostu od pewnego czasu nie mogę oderwać od siebie myśli, że jestem typowym życiowym nieudacznikiem. Wolałbym mieć jednego prawdziwego przyjaciela, niż wszystkie pieniądze jakie posiadam, a mam ich naprawdę sporo. Nie piszę tego, aby się pochwalić, ponieważ dla mnie te wszystkie dobra są nic nie warte. Gdy byłem w szkole średniej to oczywiście jakieś kontakty utrzymywałem z ludźmi, chyba jak każdy. Nigdy natomiast nie miałem prawdziwego kolegi, przyjaciela, o dziewczynie już nawet nie wspomnę. Jest mi cholernie wstyd. Coraz częściej żałuję, ze wybrałem drogę zawodowego kierowcy, wmawiam sobie, że gdyby nie to, to byłbym osobą powszechnie lubianą, miałbym do kogo gębę otworzyć, czy komu się wyżalić. Powiedzcie mi co ja mam w takim przypadku zrobić? Ja czuję się tak strasznie wewnętrznie wyniszczony, gaśnie ta ostatnia iskierka w moim umyśle. Nie wiem czy dam radę tak dłużej pociągnąć, bo o ile samo jeżdżenie póki co sprawia mi jeszcze satysfakcję, to myśl, że w końcu powrócę do pustego domu jest przerażająca. To niestety nie jest tak jak na filmach, że wyjdę na ulicę i momentalnie spotkam kogoś. Chcąc nie chcąc jestem w sytuacji przegranej. Do końca życia będę samotnym człowiekiem. Nie wierzę, że spotkam na swojej drodze kobietę, która mnie pokocha, ponieważ większość czasu spędzam w samochodzie, poza swoim rodzimym miastem, ja tylko chciałbym ... zresztą sami wiecie ...
×