Od pewnego czasu postrzegam siebie jako dwudziestosiedmioletniego nieudacznika, otóż w moim życiu brakuje wszelakich kontaktów międzyludzkich. Nie mam żadnych znajomych, przyjaciół, najgorsze jest to, że ja nie mam nawet rodziny. Mój ojciec obecnie mieszka ze swoją trzecią żoną, nie utrzymuję z nim kontaktów, a moja matka kilkanaście lat temu oszalała, dosłownie oszalała. Miała problemy psychiczne, nie rozpoznawała nikogo, nie była w stanie dużej pracować, jednak nie będę tutaj się o niej rozpisywał. Sęk w tym, że rodziny nie mam. Łatwo w tym momencie pomyśleć o mnie jak o człowieku przegranym, który nawet nie próbuje walczyć o swoje. Jednakże to nie jest tak. Skończyłem studia z Transportu, również jestem kierowcą zawodowym. Porobiłem różne uprawnienia, najważniejsze kategorie też już mam, i przez cały czas jestem w trasie. Jeżdżę na trasach międzynarodowych. Mam z tego co prawda porządne pieniądze, jakąś satysfakcję też mam, że jestem w czymś dobry, ale od jakiegoś czasu nie jestem w stanie tego wszystkiego wykonywać. To znaczy dalej pracuję, ale przez cały czas jestem bardzo przybity i dołuje mnie to, że wielu ludzi w moim wieku ma już rodziny, mają dzieci oraz multum znajomych, a ja tak naprawdę nie mam nikogo. Przykładowo, w moim telefonie mam zaledwie kilkanaście kontaktów, i wszystkie te numery powiązane są z ludźmi, z którymi pracuję, ale nie utrzymuję z nimi jakiegoś większego kontaktu. Ja po prostu od pewnego czasu nie mogę oderwać od siebie myśli, że jestem typowym życiowym nieudacznikiem. Wolałbym mieć jednego prawdziwego przyjaciela, niż wszystkie pieniądze jakie posiadam, a mam ich naprawdę sporo. Nie piszę tego, aby się pochwalić, ponieważ dla mnie te wszystkie dobra są nic nie warte. Gdy byłem w szkole średniej to oczywiście jakieś kontakty utrzymywałem z ludźmi, chyba jak każdy. Nigdy natomiast nie miałem prawdziwego kolegi, przyjaciela, o dziewczynie już nawet nie wspomnę. Jest mi cholernie wstyd. Coraz częściej żałuję, ze wybrałem drogę zawodowego kierowcy, wmawiam sobie, że gdyby nie to, to byłbym osobą powszechnie lubianą, miałbym do kogo gębę otworzyć, czy komu się wyżalić.
Powiedzcie mi co ja mam w takim przypadku zrobić? Ja czuję się tak strasznie wewnętrznie wyniszczony, gaśnie ta ostatnia iskierka w moim umyśle. Nie wiem czy dam radę tak dłużej pociągnąć, bo o ile samo jeżdżenie póki co sprawia mi jeszcze satysfakcję, to myśl, że w końcu powrócę do pustego domu jest przerażająca. To niestety nie jest tak jak na filmach, że wyjdę na ulicę i momentalnie spotkam kogoś. Chcąc nie chcąc jestem w sytuacji przegranej. Do końca życia będę samotnym człowiekiem. Nie wierzę, że spotkam na swojej drodze kobietę, która mnie pokocha, ponieważ większość czasu spędzam w samochodzie, poza swoim rodzimym miastem, ja tylko chciałbym ... zresztą sami wiecie ...