Skocz do zawartości
Nerwica.com

atreyufan

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia atreyufan

  1. atreyufan

    Czesc...

    Witajcie... Mam na imie Ola. Chcialabym zwrocic sie do Was z pewna prosba... Chcialabym... Chcialabym po prostu wiedziec co mi dolega. Szykuje sie na psychoterapie, ale... nie wiem czy to ma sens. Bylam juz u psychologa, bylam u psychiatry. U psychologa dwa lata temu, niemilo wspominam tamte wizyty. U psychiatry niedawno. Jedna wizyta na razie. Stwierdzil, ze mam nieprawidlowa osobowosc... ale raczej chodzilo mu o cos innego niz o osobowsc psychopatyczna, mam taka nadzieje. Nie chce opisywac historii swojego zycia... Powiem tylko, ze moje zycie nie bylo wesole. ( Coz, matka zginela w wypadku samochodowym jak mialam 6 lat, teraz 19, reszte dopowiedzcie sobie sami ) Chce podac swoje objawy... I moze znajdzie sie ktos, kto obiektywnie powiedzialby mi cos o mnie. Bo ja nie wiem juz nic : | . - Natrętne, bardzo nieprzyjemne myśli, często niemające kompletnie zadnego związku z rzeczywistością. Dlugo się utrzymują, nawet miesiącami, niekiedy latami. - Utrzymujące się przez długi czas natręctwa i zwyczaje : np zdrapywanie skóry z głowy czy rozdwajanie końcówek z włosów - Pojawianie się niepokoju przez zwyczajne rzeczy na które nie mam wpływu. Irytacja na przykład czyjąś twarzą, jakimś działaniem ( np ścinanie drzewa za oknem, sam fakt ścinania, a nie towarzyszące temu okoliczności ), czymś zachowaniem ( np zbyt glosne jedzenie zupy u mojego ojca i babci, u innych to mnie wcale mocno nie denerwuje ), wiele rzeczy ktorych nie jestem w stanie teraz przytoczyc - Trudność do mobilizacji. To chyba wynika z tego, ze za szybko chce ujrzec rezultat swoich dzialan, tak mowi mi rodzina. - Niedostrzeganie w niczym sensu, kompletnie w niczym. Nie widzę sensu w pójściu na spacer ( "jak pójdę sama to i tak będzie mi smutno", w prowadzeniu jakiegoś hobby ("boję się, że mi się szybko znudzi"), w nawiązywaniu bliższych kontaktów (" i tak się niedługo rozejdziemy/znudzimy się sobą"), w nauce ( "i tak nie będę studiować tego, co chcę... właściwie nie nadaję się na żaden kierunek" ), nawet rozwijanie swoich talentow nie ma dla mnie sensu (" i tak nic nie bede z tego miala, poza tym znudzi mi sie to, pewnie tez wcale dobrze by mi to nie wychodzilo ) i tak dalej... Nad wszystkim co robie wisi widmo porazki. - Huśtawki emocjonalne. Jednego dnia potrafię przez cały dzień się cieszyć ( bez konkretnego powodu ), a drugiego płakać. Trzeciego zas jestem emocjonalnym zerem. "Emocjonalne zero" wystepuje najczesciej w przeciagu ostatnich kilku miesiecy. - Irracjonalne lęki. Strach przed tym, ze umrze moja babcia, ze rodzina zginie w wypadku samolotowym ( gdy jest na wakacjach ), lekam sie o ludzi, ktorzy nie odpowiadaja na telefony lub smsy ( lęk przed tym, że mnie już nie lubią lub obawa o ich zycie )... wielu idiotycznych rzeczy. - Gdy wsiadam do samochodu, nie boję się, że nastąpi wypadek, ale mam takie przeczucie, a może nawet cichą nadzieję. Za każdym razem, gdy wsiadam do auta, dłuższy lub krótszy czas myślę o jakiejś stłuczce, kolizji lub zapłonie silnika. Podobnie, jak przechodzę przez ulicę, nawet jak z żadnej strony nic nie nadjeżdża żaden samochód, po prostu droga jest pusta... Często myślę o tym, że coś lub ktoś mnie potrąci. - Nakręcanie i wyolbrzymianie lęków poprzez jeden mało znaczący impuls, tworzę własne "scenariusze" przebiegu zdarzeń i silnie w to wierzę -Pustka w głowie, przeświadczenie o tym, że nie mam niczego do powiedzenia - Nadmierna wrażliwość, która raz się uaktywnia, a raz nie. Sama nie potrafię przewidzieć, czy w danej chwili coś wpłynie na mnie w określony sposób czy nie. Raz zareaguję śmiechem, a raz płaczem. - Niska samoocena. To, że mam jakiś problem ze sobą, nieznacznie ją podnosi. Jednocześnie boję się, że go nie mam i zdecydowanie przesadzam, co oznaczałoby, że kompletnie nic we mnie nie ma, nic ciekawego, ani dobrego, ani nawet złego. - Brak konkretnego celu życiowego, widzę właściwie przed sobą czarną ścianę. Gdy próbuję myśleć o przyszłości, tej dalszej, wizja szybko się urywa... - Niezdolność ( tak mi się wydaje ) do stałych i dobrych kontaktów z ludźmi. Szybko sie nudzę ludźmi, lub wszędzie widzę spiski, tzn wydaje mi się, że ludzie są ze mną z powodu jakichś korzyści dla nich płynących albo chcą mi zrobić krzywdę. Ale jeśli naprawdę przywiążę się do kogoś, to myślę, że jestem dla tej osoby tylko zbędnym ciężarem, problemem. Zaczynam się bać, że wkrótce mnie opuści. Zaczynam byc nieufna, mam chore podejrzenia. Lubie miec ludzi na wylacznosc... Jesli mnie ktos zawiedzie w okresie czasu, ktory jest dla mnie bardzo trudny, to potrafie nawet zerwac z ta osoba znajomosc. Ale nie jest to regulą. - Nieprzewidywalne zmiany zainteresowań i upodobań. Ogólnie duża niestałość w zainteresowaniach i upodobaniach, mam trudność w ich jednoznacznym określeniu. Nie potrafię powiedzieć czy bardziej lubię biologię czy historię. Bo jednego dnia chcę zostać archeologiem, a drugiego genetykiem. Na poważnie. To tak sie przeplata. Ta przypadlosc dotyczy wielu rzeczy. - Szybkie popadanie w zdenerwowanie. Nie wiem jak to naprawdę jest, raz się zdenerwuję tym, a raz tamtym, ale wydaje mi się, że denerwuję sie w sytuacjach, gdy ktoś zwraca mi uwagę lub wyraża się krytycznie, ale nie musi wcale negatywnie, żebym się zdenerwowała. Również wtedy, gdy wydaje mi się, że ktoś ze mnie kpi lub rzeczywiście to robi. W sytuacjach nieznanych i niepewnych dla mnie, np wystepy publiczne ( chociaz lubie ryzyko ). Gdy ktoś każe mi coś robić, a ja nie mam na to ochoty. Przy mężczyznach, wszystkich. Właściwie, lęk i zdenerwowanie mija gdy któregoś trochę lepiej poznam i złapię do niego choć odrobinę sympatii. Ale nie zawsze tak sie dzieje. Wlasciwie, gdy ogolnie dobrze sie czuje, to nie boje sie przedstawicieli plci przeciwnej. Gdy się denerwuję, reaguję różnie : jest to albo agresja, albo wstyd, lęk i zażenowanie. W ostateczności albo piszczę wrecz ze złości i się wyżywam na przedmiotach martwych, albo spazmatycznie szlocham. Zdarza mi się też uciekać od problemu. Dosłownie. Wlasciwie to nie potrafie chyba kontrolowac swoich emocji, jako tako udaje mi sie to w szkole, ale nie zawsze. - Skrajny brak zaufania do ludzi lub wrecz pokladanie zbyt wielkich nadziei - Ogolnie popadam ze skrajnosci w skrajnosc. Na przyklad, albo jestem uparta jak osiol, albo pokorna niczym baranek. Bardzo rzadko udaje mi sie kompromis... - Boje sie ciemnosci. W ciemnosciach slysze i widze rozne rzeczy - Jesli chodzi o kontakty miedzyludzkie, to jest tak, ze albo lgne do ludzi, albo od nich uciekam. Uciekam albo dlatego ze mnie nudza, albo czuje sie zagrozona. - Nie lubie, nie znosze wrecz gdy dotyka mnie ktos z mojej rodziny. Ta regula nie tyczy sie mlodszego rodzenstwa ( brat roczek, siostra 4 lata ). A jesli chodzi o osoby spoza niej... To roznie bywa. - Dlugo rozpamietuje niepowodzenia i zle wspomnienia. Z kolei do dobrych wspomnien mam pamiec bardzo slaba. - w domu czesto zdarza mi sie unosic glos. To zalezy tez w sumie od okresow - Zdarza sie, ze boje sie rozmawiac z ludzmi. Boje sie, ze sie zblaznie lub okaze totalna idiotka. Chodzi glownie o spotkania ze znajomymi z innych klas w szkole lub na ulicy. Ale to jest raz tak, a raz tak. - Gdy czuje przygnebienie, to czesto rowniez jestem poddenerwowana. Objawia sie to zwykle uczuciem "zionacej pustka dziury w brzuchu". Wtedy mam napady zarlocznosci. - Wlasciwie to probowalam sie samookaleczac. Nozyczkami. Nie przecielam jednak do konca skory, tylko sie mocno podrapalam. Uznalam wtedy ten fakt za zalosny, bo nie mialam odwagi zeby mocniej wbic te cholerne nozyczki. Teraz tez tak mysle. - Mam chyba cos w rodzaju fobii przed wszystkim co się wije i jest podobne do dzdzownicy. Czyli wszystkie robaki. - Zwykle chce tego, czego, w moim przekonaniu ( i w rzeczywistosci rowniez ), nigdy nie osiagne. Jesli jednak to osiagam, to wcale nie odczuwam satysfakcji i trace kompletnie zainteresowanie wczesniejszym przedmiotem moich marzen. - W skrajnych wypadkach zdenerwowania, kiedy reaguje agresywnie, mam ochote uderzyc kogos lub cos, co spowodowalo moje zdenerwowanie. Sprowadzic do najnizszego poziomu, zadac bol, uczynic krzywde, pokazac swoja sile, pokazac kto tu rzadzi... Ale nie zrobilabym tego, bo bicie jest jedna z najbardziej obrzydliwych rzeczy na swiecie. Po prostu... mam wielka ochote... Raz lub dwa zdarzylo mi sie uderzyc 4-letnia siostre... Nie panowalam chyba nad tym. Nie jestem teraz w stanie tego powiedziec. Ale po tym fakcie bylo mi bardzo zle. Czulam wielki ogrom swojej winy, nawet wtedy gdy ta juz zapomniala o incydencie. To samo tyczy sie bycia dla kims niemilym, bycia niemilym i zlym dla kogos kto jest dla mnie wazny... - Tak, myslalam o samobojstwie. Ta mysl w sumie zawsze sie tam gdzies przewinie w chwilach, gdy jest mi zle. Ostatnio meczyla mnie przez lwią czesc grudnia. Nie zrobie jednak tego. Gdybym zabila sie, zniszczylabym cala moja rodzine. I tak maja wystarczajaco duzo problemow przeze mnie... Przepraszam za chaotycznosc tego wywodu, huh. Wiecej na razie nie pamietam. To "na razie nie pamietam" moze brzmiec smiesznie, ale nie jest wcale. Po prostu nie umiem ujac tej reszty wygrzebac z glowy... Albo nie umiem ujac w slowa. ujac w slowa... Mam maly balagan w niej... Nic nie jest juz dla mnie jasne, szczegolnie jak sama. Moze to wszystko to jeden wielki wkret. Kazdego dnia jest inaczej. Nie wiem, co bedzie jutro, czy sie usmiechne czy zaplacze, co mnie zdenerwuje, czy moja zapasc przeminie, a moze jutro wcale nic nie bedzie. Nie wiem... Nic juz nie wiem.
×