Zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie... co ja bym dała za to, żeby móc spać dzień i noc... Do tego wydaje mi się, że nikt mnie nie lubi, że każdemu przeszkadzam, że wszyscy się ze mnie nabijają, że tylko przeszkadzam... Czuję się jak głupek. Nie potrafię sensownie rozmawiać, bo brakuje mi słów i mam pustkę w głowie. Zapominam i nie jestem w stanie spamiętać podstawowych spraw. Są dni, że nie wiem, co się wokół mnie dzieje, gubię różne rzeczy, a wyjście z domu potrafi zająć mi godzinę, bo zapominam klucza, telefonu, torebki... Gdybym mogła się zamknąć w domu i spać i leżeć w łóżku do oporu... Ale muszę chodzić do pracy, bo mam 14miesięczną córeczkę i muszę dla niej żyć i pracować i wstawać z łóżka. Myślę, że to depresja. Czy jest szansa na to, że wrócą dni, kiedy chciało mi się wyjść do sklepu, jechać do koleżanki, iść na spacer, porozmawiać z sąsiadką? Czy zachce mi się żyć? Funkcjonuję siłą woli, bo muszę chodzić do pracy i zajmować się dzieckiem. Ale pamiętam, że kiedyś było inaczej i chciałabym jeszcze kiedyś poczuć życie. Byłam tydzień temu u lekarz - to moje noworoczne postanowienie. Dostałam coaxil i magnez dożylnie. Czy leczenie przywraca chęć do życia? Na jak długo? Zawalam różne rzeczy w pracy i przez rozkojarzenie robię takie głupoty, że po prostu wstyd. Za mało zajmuję się dzieckiem i wszystko co robię, to jedno wielkie zmuszanie się. Proszę o informacje na temat wyleczalności z depresji. Czy komus się udało?