Skocz do zawartości
Nerwica.com

zwykly_chlopak

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zwykly_chlopak

  1. Może po prostu zbyt długo spałaś? :) Ja tez kiedys sypialem po 12h (do oporu) i byłem srasznie zmęczony. Później przetawiłem się na sztywne 8h (z zegarkiem w ręku) i poczułem się znacznie lepiej :) Inna sprawa że teraz śpię 8h a czuję się rano fatalnie bo: - mam czerwone i zmęczone oczy - boli mnie głowa - mam fatalny niesmak w ustach (pewnie mi się w środku coś popsuło) - nie mam w ogóle apetytu (dopiero gdy dotrę do pracy to jestem głodny) Chyba nie muszę mówić jak to wpływa na ogólny humor - nie ma to jak dobry początek dnia
  2. Czesc :) Wlasnie dzisiaj trafilem na to forum i jestem bardzo szczesliwy :) Do tej pory myslalem, ze to tylko ja tak mam, ze ze mna cos nie tak, a dzieki temu forum dowiedzialem sie ze nie jestem swirem, a mam "tylko" kilka nerwic i fobii Wiecie, mam 25 lat, ale wszystkim mowie, ze czuje sie na 20 (tak rzeczywiscie czuje), ale dopiero dzisiaj uswiadomilem sobie, ze cos w tym jest bo to w wieku 20 lat zaczely sie powazne problemy (smierc ojca) i zahamowanie mojego rozwoju. Czuje sie glupszy niz 5 lat temu, zreszta ten okres to taka czarna dziura... Kiedys mialem wiele zainteresowan, teraz w zasadzie nic mnie nie obchodzi. Mam tak samo jak czesc z was rozne lęki... Kolatanie serca, dusznosci, pocenie sie, motylki w brzuchu, metlik w glowie, biegunki... Lęk na dzwiek dzwonka do drzwi, dzwonek telefonu, lęk gdy sam mam gdzies zadzwonic, lęk przed wystapieniami, a nawet lęk gdy autobus dojezdza do mojego przystanku bo wiem, ze gdy bede wysiadal to wszyscy beda na mnie patrzec Oczywiście też zaliczyłem epizod z "zawałem" i wezwaniem karetki pogotowia - 2 razy EKG, werdykt: zdrowy. Do tego dochodzi oczywiscie ujemna samoocena... Nawet, gdy dostalem swietna prace to zaczely mnie dreczyc wyrzuty sumienia, ze tak dobrze sie zaprezentowalem na rozmowie kwalifikacyjnej "oszukujac" w ten sposob przyszlego pracodawce, ktory jeszcze nie wie jaki jestem beznadziejny. Czesc z was pisala tutaj, ze sie zmienila pod wplywem choroby. Zaobserwowalem dokladnie to samo... Kiedys, mimo iz bylem w pewnym stopniu niesmialy, nie mialem wiekszych problemow z nawiazywaniem i utrzymywaniem znajomosci, z kazdym umialem pogadac, pozartowac, powyglupiac sie, ba, nawet potrafilem poderwac dziewczyne (po 2 piwach mimo iz jestem straszny brzydal. Pozniej jednak cos zaczelo sie psuc, jakas zla spirala zaczela sie nakrecac... Im bardziej zaczalem sie przejmowac soba, tym bardziej tracilem we wlasnych oczach - obecnie jestem na poziomie dna absolutnego, nie potrafie sobie nawet wyobrazic aby jakakolwiek dziewczyna mogla byc zainteresowana kims tak skrajnie nieatrakcyjnym jak ja, tym bardziej iz stalem sie kompletnie ograniczonym imbecylem z ktorym nie mozna porozmawiac na zaden temat Zreszta, zupelnie stracilem zainteresowanie i chec poznawania nowych ludzi... Nie potrafie tego wytlumaczyc, ale narasta we mnie taka wielka agresja wobec obcych, to jest przerazajace. Sporo podrozuje chocby koleja i kiedys potrafilem w pociagu poznac nowych ludzi, przegadac z nieznajomymi cala podroz - teraz szukam wolnego przedzialu i wole stac cala droge na korytarzu niz do kogos sie dosiasc... W autobusie, na ulicy mam wrazenie ze wszyscy sa moimi wrogami, a jesli sie smieja to smieja sie ze mnie Zyc sie tak da, ale co to za zycie bez milosci, gdy nikt cie nie lubi (i slusznie) bo jestes zgorzknialym ponurakiem. Nic mi sie nie chce, rano wstajac jestem juz zmeczony... Dlaczego nie moze wrocic prawdziwy Ja - ten co kiedys? A moze juz nigdy nie wroci, bo az tak sie zmienilem?
×