hey!jestem tu nowy....moja przygoda z lękamiz aczela sie w dziecinstiwe.nazwalem to sobie"syndrom zachodzacego slonca",otoz zawsze gdy robilo sie juz ciemno,zaczelem sie czegos bac,plakac...tak jakbym sie przeniosl w inna rzeczywistosc,,,ciezko to opisac ale bylo to straszne...potem toi przeszlo....wrocilo w 1997 r.bezposrednia przyczyna byl starch przed pojsciem do armii....gdy w koncu dostalem kat.D,uradowany pobueglem do domu i zaczelo sie....:(nagle mialem taki ucisk w glowie...poczucie ze zaraz umre najgorysz byl ten ucisk,wyladowalem w szpitalu na neefrologii;)wowczas nik nie skojarzyl ze to moze byc nerwica.od tamtej pory mam jazdy...jazdy ze tak powiem ewoluowaly;)zawsze skacze mi cissnienie przy tm....na poczatku byl to natlok mysli,tajka gonitwa.otem czulem taki jakby impuls do glowy i zaczynala sie jazda,odretwienie,panika,dusznosc,i chec ucieczki z tego miejsce,nigdzie nie moge usiedziec...boje sie ze umre,,,po 15 min to mija,ale jestem wycienczony....byl okres ze mam tak 3-4 razy nadzien,,,kiedys nie wychodzilem przez 3 miesiace z domu,balem sie zeby telefon nie zadzwonil.....dopiero w styczniu 2005 poszedlem do psychiarty,zalecil mi paxtin...w sumie czuje sie lepiej choc pod pewnymi "meskimi"sprawami nie jest za ciekawie:)teraz ataki sa rzadsze,choc przez pol roku wogole nie bylo,teraz wracaja:(zaczyna sie od wspomnianego impulsu do mozgu,czesto przed snem,np leze i chce zasnac,i nagle przez swuiadomosc przechodzi mi mysl ze wlasnie sie zaczyna,nogi mi sie takie robia jakies ciezkie,tzn stopy,leze i wmawiam sobie ze zara z to minie,ale oczywiscie nie mija,wtedy wstaje,juz kreci mn isie w glowie,serce wali jak mlot,zaczynam panikowac,zona mnie jak zwykle uspokaja i kaze usiasc,ale mnie wszedzie"nosi"mimi iz wiem ze to sie za kwadrans skonczy to boje sie ze umieram,ze dostane wylewu:)tak cholernie ciezko z tym zyc....a nagorsze jest to wszyscy w kolo mowia"wez sie w garsc..."wmawiasz sobie...:(ogolnie tez stalem sie nerwowt bardzo z byle powodu wybucham,odbija sie to na mojej zonie,nie umiem sie opanowac....czasem juz nie chce mi sie zyc.....teraz tez mam dola cholernego,nie wierze w siebie....wczoraj zdawalem mature...z polskiego,poszedlem,tzn prawie mnie zona wygnala,bo nie mialem odwagi isc,i oczywiscie po przeczytaniu pytan zwatpliem,caly sie trzaslem,slabo mi sie robilo,podeszlem do komisji i oddalem pusta kartke.........w domu zona nazwala mnie tchorzem,nieodpowiedzialnym czlowiekiem...ja juz ie umiem tlumaczyc ze nie ze wszytkim daje sobie rade:(:(pozdrawiam wszyskich na forum-Grzesiek
[ Dodano: Wto Sty 16, 2007 10:43 pm ]
to znowu ja...zapomnialerm dodac ze podczas tych atakkow czuje sie jakbym byl w takim półsnie,taka jakby inna rzeczywistosc,czas jakby inaczej plynal....to tez jest przeazajace...ma ktos z Was tez cos takiego? anajgorsze sa ataki "w terenie" czyli poza domem.....wtedy panika i strch jest duzo wiekszy,,,,:(no i lęk przed lękiem...czyli wyczekiwanie kolejnego ataku...pozdrawiam raz jeszcze