Witajcie,
pozwolę sobie skopiować część tego co napisałem przedstawiając się w innym dziale.
"Jestem bardzo nerwowy, nadpobudliwy, ciągle nakręcony. Wystarczy jedna rzecz, która mi się nie spodoba, coś nie pójdzie po mojej myśli albo ktoś mi zwróci uwagę, a nie powinien - rodzi się we mnei coś okropnego.
Moją natychmiastową reakcją jest zalewający mnei zimny pot, nagły przypływ adrenaliny i chęć uderzenia w coś. W 90% przypadkach właśnie uderzam w to co mam "pod ręką" Łóżko, biurko, nawet ściana albo metalowe drzwi czy słupy oświetleniowe.
Nie wiem skąd się biorą te napady wściekłości, ta chwilowa agresja.
Kiedyś szedłem sobie po pustej ulicy i z naprzeciwka szedł jakiś chłopak. Przechodząć obok mnie czułem jego wzrok na sobie i się na niego również spojrzałem mówią "co się gapisz" - no i "poszło". Zaczęliśmy się lać, a że dostałem jakiejś białej gorączki i nie panowałem nad sobą to trochę mu się oberwało. A wcale duży nie jestem. "
Czytałem w dziale "Nerwica lęków" post o temacie NERWICA A AGRESJA. To coś zbliżonego do mojego problemu. Jednak tam nikt nie otrzymał wskazówki jak sobie radzić z tym wszystkim.
Uprawiam sport - 3 razy w tygodniu gram w piłkę nożną, od czasu do czasu odwiedzam siłownię.
Nie mam problemów w domu, z dziewczyną czy na uczelni. Dzieciństwo normalne, rodzice też.
Gdzieś wyczytałem, żeby wziąść głęboki wdech przy takim "napadzie". Wszystko byłoby OK, ale zanim pomyśle o jakimkolwiek wdechu to poleci juz tynk ze ściany :/
Tak jak to było tydzień temu...:
Czekałem z siostrą w kolejce do lekarza w przychodni. Lekarka przyjmowała do godziny 16 a my o tej porze jeszcze czekaliśmy na wizytę. Po 10 minutach lekarka nie zwracając uwagi na to, ze ma jeszcze pacjentow wyszla z gabinetu do domu ... . No tak sie zdenerwowałem, ze walnąłem w scianę na przeciwko mnie aż zrobiłem dziurę w płycie gipsowej. Przynajmniej TORCHĘ mi ulżyło.
P.S. nie chce zadnych lekow, u lekarza zadnego nie bylem.