Skocz do zawartości
Nerwica.com

BedeZyc

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez BedeZyc

  1. Przeczytaj sobie to, bo ciekawie koleś pisze http://www.energiawewnetrzna.pl/2011/przezuwanie-ruminacja/ Widzę, że w ciężkim stanie jesteś skoro już sobie żyły podcinasz. Możesz sobie zastosować terapie wstrząsową czyli myśli sobie, ze jesteś gejem i mów do siebie, że ch...j to kogoś obchodzi, że to Twoja sprawa itp. Może Ci to pomoże z oswojeniem się z tą myślą i przestaniesz się tego bać. Mówisz, że masturbowałeś się z myślami homo, czyli podniecało Cię to i nie wywoływało lęku?
  2. Z własnego doświadczenia wiem, że jesteśmy twórcami naszych myśli. Zamiast rozkminiać i wyolbrzymiać te homo uczucia, skup się na tych dobrych uczuciach, bagatelizuj świadomie te uczucia na twarzy i lęki związane z facetami, do Twojego mózgu trafi sygnał, że nie masz się czego bać i oswoisz się z myślami. Nie wiem czy piszę zrozumiale, ale mi takie coś pomogło, czasem jest lepiej czasem gorzej, ale takie jest życie. Uświadomiłam sobie, że jak coś mnie wkurzy i jestem zła to wtedy jestem bardziej podatna na nakręcanie się negatywne i wracanie do nerwicy. I teraz jestem tego świadoma, więc nie poddaje się tym myślom. Np: siedzisz i wkręcasz sobie fazę, że chcesz pocałować kolegę, pojawia się zaraz to uczucie lęku i mega dół i takie uczucie jakbyś chciał uciec ale nie masz dokąd, bo przed sobą nie uciekniesz. To następnym razem jak pojawi się znów uczucie, że chcesz pocałować kolegę, nie doprowadzaj do tego, żeby lęk się pojawił. Tylko zbagatelizuj tą myśl. Wierz mi, że brak lęku nie zaskutkuje tym, że go pocałujesz, tylko uświadomisz sobie irracjonalność sytuacji. Jak nie będziesz zwracał na te myśli uwagi, nie poddasz się im to one znikną, póki ich się boisz to będą obecne. Myśl o dobrych motywach. Np dziś był dobry dzień, robię postępy, i tam sobie wymieniasz te dobre myśli w ciągu dnia. Nie skupiaj się na tym, że np znów miałeś myśli homo. I nie wkręcaj sobie, że to jest na siłe, ze w ten sposób się oszukujesz, że to jest maskowanie tego, że jesteś gejem, bo tak nie jest. Chodzi o to żebyś pozbył się strachu. To jest najważniejsze. Nie wiem czy moje wywody są przydatne dla kogoś, ale mi właśnie takie myślenie pomogło i czuję, ze jestem panią swojego losu, swoich myśli, a wkręcanie sobie to największa strata czasu jaka może być.
  3. Leki to musi Ci psychiatra przepisać innej rady nie ma. A i jeszcze idąc dalej tym tropem myślowym o tygrysie:p to pomyśl sobie czy jakbyś tak z nim siedział w jednym pokoju czy myślalbyś wówczas o sexie z kobietą? Raczej mógłbys myśleć, że zaraz umrzesz, i że już nigdy więcej tego sexu nie doświadczysz, to jest podobne do tej homo obsesji, boisz się, że jeśli byłbyś gejem to nie doświadczyłbyś juz sexu z płcią przeciwną. Ale żadne niebezpieczeństwo Ci nie grozi, nie mieszkasz w dżungli, sam jesteś twórcą swoich lęków i sam musisz je zwalczyć. A lęk jest stosunkowo łatwo sobie wkręcić a duzo więcej pracy trzeba włożyć żeby się od niego uwolnić. Jest to trudne, ale wierz mi przejdzie Ci, po jakimś czasie jeśli nie przejdzie zupełnie to uodpornisz się na to i nie będzie to takie bolesne. I jeszcze najgorsze jest to jak się myśli, że to już przeszło i nigdy nie wróci, niestety trzeba być czujnym, bo to wraca z nienacka w najmniej spodziewanym momencie, więc jeśli masz lepsze dni myśl wtedy o tym jak wzmacniać swoją psychikę, co zrobić, żeby we własnych oczach byc bardziej wartościowym człowiekiem, co zmienić w życiu. Nie wracać do starych schematów typu masturbacja itp. Zmieniać się, ewoluować każdego dnia, wtedy dołek nawet jeśli wróci to będzie mniej bolesny. To jest tak jak z każdą inną chorobą, lepiej jest zapobiegać niż leczyć.
  4. Musisz wiedzieć, że odczuwając lęk nie myślisz racjonalnie. Lęk i strach to normalne ludzkie odczucia pierwotne, które chronią człowieka przed róznymi niebezpieczeństwami. Jakbyś np siedział w pokoju z tygrysem to czy myślałbyś o czymkolwiek innym? Myślałbyś o tym, że Cie zaraz pożreć, a to co sobie wkręcasz jest właśnie takim tygrysem, ten lęk homo Cię zabija. Nie widziałam tego filmu, ale co innego jest być niepewnym swojej orientacji i zastanawiać się co jest lepsze, a co innego jest się panicznie czegoś bać. Przede wszystkim musisz dusić ten lęk w zarodku, przypatruj się bardziej swoim reakcjom, jak czujesz się chujowo to skup się na tym i wyeliminuj to uczucie lęku, wtedy będziesz mógł trzeźwo spojrzeć na sytuacje. Nerwica musi być ciężka, bo inaczej byś jej nie zauważył, zawsze trafia w najczulszy punkt. Zauważasz też, że w pewnym stopniu wpływa na Ciebie, bo przestałeś się masturbować, zacząłeś ćwiczyć itp.
  5. No właśnie dlatego masz nerwice na tym punkcie. Równie dobrze mógłbyś pomyśleć, że najgorszą rzeczą jaka może się przytrafić jest zarażenie się hivem i wtedy byś obsesyjnie się tego obawiał. Nie sądzę aby prawdziwi geje rozpaczali z powodu, że są gejami. Jednak myślę, że problem tkwi głębiej i nawet jak już przejdzie Ci homo obsesja to powinieneś udać się do specjalisty, bo taki strach jest tylko objawem tego, że masz w sobie jakieś wewnętrzne konflikty spowodowane wydarzeniami w przeszłości, sytuacją w domu, brakiem pewności siebie itp różne mogą być tego przyczyny.
  6. To co napisałeś, że przez to mrowienie czujesz sie jak przysłowiowa ciota moim zdaniem właśnie świadczy o tym czego się najbardziej obawiasz. Tak mi się wydaje, nie jestem psychologiem, więc nie wiem, ale tak to brzmi jakbyś właśnie nie chciał się stać za przeproszeniem 'ciotą'. Możesz akceptować innych homoseksualistów, ale pewnie gdzieś głębiej tak naprawdę może im współczujesz albo sobie pomyślałeś, że przejebane być gejem, a później jakiś zbiegi okoliczności spowodowały, że zacząłeś się bać, że może to Ciebie dotyczyć i pojawił się lęk. Musisz sam przeanalizować dokładnie swoje myśli, próbuj je rozbrajać na czynniki pierwsze. Czyli np widzisz faceta i pojawia się jakaś myśl, zaraz potem pojawia się lęk. To jak czujesz ten lęk to skup się na nim i spróbuj go zneutralizować i zamienić na spokój, jak się tego nauczysz to nie będziesz tak emocjonalnie do tego podchodził i nie będzie Cie to tak dołować. I będziesz mógł tez racjonalnie do tego podchodzić. Wydaje mi się też, że to wzbudza u Ciebie takie emocje, bo jest zakazane, wiesz, że nie możesz podniecać się na widok faceta, a wiadomo jak to działa jak się czegoś zabrania, reakcja jest odwrotna.
  7. Zastanów się też co wywołało w Tobie ten lęk przed byciem gejem. Jakiś film, czy jakiś kolega jest gejem albo znajomi się nabijają z homo. Coś musiało wyzwolic w Tobie akurat ten lęk, mogłeś poczuć jakąś odraze do kogoś kto jest gejem a że sobie wkręcasz to mogłeś się podświadomie zidentyfikować z tą osobą.
  8. Masz na 100% nerwice, idź do lekarza jak najszybciej, bo sobie totalnie zepsujesz głowę. Samemu będzie ciężko sobie pomóc. Nie wiem czy znasz dobrze angielski ale możesz sobie w google translatorze przetłumaczyć, bo tu jest to nawet dobrze opisane: http://www.brainphysics.com/sexual-obsessions.php Wszystkie objawy jakie masz wskazują na to, że nie jesteś gejem, widocznie dziewczyny znaczyły dla Ciebie wcześniej na tyle dużo, że ciężko Ci wyobrazić sobie życie bez nich, a że masz skłonności do nerwicy jak sam pisałeś, że mialeś pewne syndromy to akurat padło na to na co nie miałbyś wpływu czyli na orientację. Poza tym nic dziwnego, że możesz nic nie czuć teraz do kobiet, skoro faceci wzbudzają w Tobie większe emocje czyli strach przed tym, że się zakochasz. Człowiek mocniej odczuwa lęki niż przyjemność, więc siedząc w tym bagnie jestes 'głuchy' na pozytywne emocje. Nie martw się nie jesteś gejem, masz dwa wyjścia, albo iść do psychologa albo na własną rękę się leczyć czytając różne rzeczy w necie i książki, ale jest to ryzykowne, bo czytając jakieś publikacje można dołować się jeszcze bardziej, bo w takim stanie będąc można brać wszystko do siebie. Weź się w garść, bo przez tą chorobę zmarnujesz najlepsze lata swego życia. Trzym sie
  9. Chciałabym podnieść ten temat, ponieważ wydaje mi się, że dotyczy mnie mocno i chyba wielu osób również. Ja niestety mam problemy z okazaniem smutku, słabości. Przez właściwie całe moje życie musiałam pokazywać, że nie pozwole sobie wejść na głowę. Niejednokrotnie było ciężko, ale nigdy nie pokazywałam po sobie, że coś mnie smuci lub, że ktoś mnie zranił. Gdy byłam mała, miałam może 4-5 lat postanowiłam, że nigdy nie pozwolę na to aby mężczyzna tak traktował mnie jak mój ojciec matkę. Denerwowało mnie gdy na nią krzyczał, lub gdy siedział sobie na kanapie i kazał jej robić sobie herbatę. Pamiętam, że wtedy zawsze mówiłam, żeby wstał i sobie zrobił, czego nikt w rodzinie nigdy by nie powiedział do niego. Jednak zauważyłam, że dzięki temu jestem przez niego bardziej szanowana. Uznałam, że kobiety są głupie, że sobie pozwalają na takie traktowanie i powiedziałam, że ja nigdy na to nie pozwolę. Dużo mogłabym wypisywać różnych sytuacji, w których to nie mogłam nigdy pokazać swojej wrażliwości. Od 5 lat mam nawracającą nerwicę lękową. Przemija samoistnie po ok 2 tygodniach, jest dobrze czasem nawet przez 5 miesięcy, po czym znów wraca. Za każdym razem myślę, że to po raz ostatni, ale uświadomiłam sobie, że siedzi we mnie coś co strasznie mnie boli. Właśnie najbardziej mnie boli to uczucie, że jestem jakimś monstrum, że strasznie bluźnię, gdy się zdenerwuję rzucam mięsem tak, że sama jestem w szoku jakich używam słów. W rozmowach z mężczyznami często jestem niemiła, szydercza, wyśmiewam ich. Nie potrafię nad tym zapanować mimo, że się staram. Od małego uważałam, że muszę się na wielu rzeczach znać, żeby faceci mnie lubili i szanowali. Zawsze chciałam im w jakiś sposób imponować i wiele razy mi się udawało (bez skojarzeń) Niestety takie właśnie podejście do nich sprawdzało się doskonale. Byłam przez to ciekawsza, czasem tylko mówili, że jestem wredna. Ale ja nie chcę być taka, nie odpowiada mi to, przecież nie muszę się znać na wszystkim, a żeby mnie szanowali nie muszę być wredna. Podziwiam czasem te delikatne dziewczyny, że potrafią być takie naturalne, a mężczyźni się nimi chcą opiekować. Niestety wiem też jakie są tego często konsekwencje. Od małego musiałam na wszystkim się znać, zawsze musiałam naprawiać różne rzeczy. No i tak jest, znam się na wielu rzeczach, wszystko naprawiam sama. Wiem, że nie ma rzeczy dla mnie niemożliwych, ale to mi też przeszkadza. Wiem, że jeśli czegoś chcę to mi się to uda. To chyba dobrze....a jednak mnie to wkurza Ogólnie ciągle mam tą postawę, że nie mogę dać sobie w kaszę dmuchać, bo mnie zniszczą, że zniszczy mnie matka, bo zobaczy, że jestem słaba, że zniszczą mnie znajomi i inni ludzie. Mam coraz mniej uczuć w stosunku do ludzi, nie potrzebuję już przyjaciół, nie ufam nikomu. Wiele razy się przekonałam o tym jak ludzie potrafią niszczyć inne delikatne jednostki. Nie wiem sama jaką jestem osobą. Gdy uświadamiam sobie pewne rzeczy to płaczę jak dziecko, gdy zapominam o tym i niby czuję się dobrze, to po pewnym czasie znów czuję, że robię się taka oschła, że często bywam niemiła lub mam stosunek olewczy do ludzi. Wiem, jak bardzo w ciągu swego życia dusiłam swoją wrażliwość, czuję, że teraz zupełnie nie jestem sobą. Najgorsze a zarazem najfajniejsze jest to uczucie gdy mam tyle siły i myślę sobie wtedy, że potrafię zrobić wszystko, bo jak tak pomyślę to tak jest. I mam chęci i chce mi się np pracować, ale po jakimś czasie myślę, że jest to sztuczne podniecanie się. Ze znów czuję, że muszę coś komuś udowodnić, że chcę być najlepsza. Naprawdę jest to dla mnie duży problem, bo wcale nie chcę być we wszystkim najlepsza, przynajmniej gdzieś głęboko jestem normalna. Chciałam zapytać, czy można z tego wyjść? Pójdę do psychologa niebawem i postaram z nim to rozwiązać, ale niestety nie mam teraz takiej możliwości. Czy jesteśmy w stanie zdjąć te maski, które przez całe życie nosiliśmy. Moje życie sielanką nie było i niestety wciąż nie jest, oczywiście wciąż utwierdzam się w przekonaniu, że pokazanie jakielkolwiek słabości sprawia, że inni mają cie za kogoś gorszego. Najbardziej lubię mieć kontakt z obcymi ludźmi np w sklepie. Zawsze można sobie miło pogadać nawet i się pożegnać. Będąc dużo młodsza miałam też takie dziwne uczucie, że patrze na siebie z boku, tak sobie dziś to uświadomiłam i zastanawiam się czy to o czymś świadczy... Jakbym wyszła z siebie i patrzyła na siebie jak na obcą osobę. To jest depersonalizacja? Może tak właśnie czułam, że nie jestem sobą. Dziwne było to uczucie, ale nie przerażało mnie, miałam może z 7 lat jak to się zaczęło, ale już tak nie mam Jak czytam teraz tego posta, to jest on bardzo chaotyczny, przepraszam, ale nie da się tak w skrócie opisać o co mi chodzi. Jeśli są osoby, które też mają problem z pokazaniem swojej prawdziwej twarzy niech napiszą. Może uda się jakoś uwolnić. Czasem mam myśli samobójcze przez to A i jeszcze chciałam dodać, że miałam często próby wygadania się komuś, opowiedzenia o swoich problemach. To co zauważyłam, to to, że ludzie niby współczują, rozumieją, ale nagle im się samopoczucie poprawia Przynajmniej na takich ludzi trafiam. Z mamą czasem próbowałam rozmawiać, ale ją to nie interesuje i też mam wtedy wrażenie, że mnie z góry traktuje. Nie wydaję mi się aby to była jakaś moja paranoja, takie spostrzeżenia. Wierzę, że są ludzie, z którymi można rozmawiać szczerze, niestety nie spotykam takich na swej drodze
×