Kochani chce się z Wami podzielić moim cierpieniem,bo brak mi sił. Jestem wyczerpana po 7 latach choroby. Nie ma ona dla mnie litości. Natrętne myśli są przeróżne. Powtarzam wkółko różne nazwy,odtwarzam obrazy,liczę,analizuję,planuję,przemyślam,a przy tym towarzyszy zawsze takie okropne uczucie jakbym się dusiła,lęk że coś się nie uda.Zawsze potrzebuję ciszy aby poukładać te wszystkie moje myśli w głowie.Czynności są bardzo męczące i czasochłonne.Mogę ciągle czyścić buty,które godzinę temu czyściłam,prać prasować,sprzątać mimo że jest porządek, tak na zapas żeby mieć to już z głowy później przez dłuższy czas.Wiem, to bez sensu.Najlepiej to bym chciała wszystko zrobić na zapas,nawet się najeść:[itd.Potrafię godzinami coś czyścić, piłować paznokcie,myć się 2 razy dziennie(to już opanowałam:]),jestem przy tym bardzo precyzyjna.To jest chore.Ustawiać godzinami rzeczy na pułkach w pokoju podczas sprzątania.Czytać kilka razy jedno zdanie itp.JA TYCH NATRĘCTW MAM MNÓSTWO. MOJE ŻYCIE TO CIĄGŁE RYTUAŁY I SCEMATY:[ JESTEM WIĘŹNIEM WŁASNEGO UMYSŁU... cdn.