Skocz do zawartości
Nerwica.com

nowiesz

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia nowiesz

  1. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Słuchaj, czemu nadal chcesz drążyć, by potem przedstawić mi, że ludzie mają o wiele gorsze stany ode mnie, a to, że ja napisałem, że miałem najgorszą formę było bujdą? Nie staraj się dowartościować tym, że teraz mi coś udowodnisz i okaże się, że miałaś racje. Napisałem tak odnosząc się do nerwicy natręctw, bo moim zdaniem stan, który popycha człowieka do samobójstwa jest stanem najgorszym. A to przeszedłem. Więc nie wdawajmy się w kolejne dyskusje, mam nadzieje, że chociaż Napoleonowi pomogłem. Bo mi kilka osób udzielających się w tym temacie pomogło, a raczej.. Podbudowało :) Mam nadzieje, że dojdzie do Ciebie, że bez małych kroczków nie doszłoby się do wielkiego celu. A właśnie takie dodawanie otuchy i podbudowanie ducha drugiej osoby są tymi małymi kroczkami. Do widzenia.
  2. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Dlaczego twierdzisz, że to zamiatanie problemu pod dywan? Przecież napisałem, że nie jestem zdrowy, tylko czuję się lepiej czuję, że myśli nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki, tylko będą coraz słabsze. Nie ma złotego środka na te problemy, jest ich bardzo dużo, tylko trzeba w nie uwierzyć, że działają, bo bez tego będą nas nękały ciągle wątpliwości. To tak samo jak chodzenie na psychoterapie. Po co chodzić na psychoterapie do osoby, której nie jesteśmy w stanie zaufać? to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Tak samo jest z metodą, która się leczymy. Tylko tu bez zaufania wyrzucamy czas w błoto. Nie wiem, jak dla Ciebie wygląda proces dochodzenia do zdrowia.. Ale ja wierze w stopniowe dochodzenie do zdrowia. Nie rozumiem podejścia, że jak coś nie uda się od razu, to jest złe. Na początku nie zobaczysz żadnych efektów, ale po kilku miesiącach zobaczysz ogromne postępy.
  3. nowiesz

    dla niedowiarków.

    A kto powiedział, że czuję się dobrze? Nie czuję się dobrze, czuję się nadal niekomfortowo i wiem, że nadal jest nie tak. Nadal się czuję, jakbym stąpał po cienkim lodzie z zamkniętymi oczami. Przecież mam mózg i wiem co jest ze mną. Tylko, że ten mózg też mi daje znać, że jednak te lęki są słabsze niż te 2 miesiące temu, i że za 2 miesiące konsekwentnego olewania tych myśli będzie jeszcze lepiej. i tak do stanu, w którym zrozumiem, że to nie ma sensu, że normalne myśli zaczną wypychać te złe. Powiesz - głupi, naiwny optymizm. Ja powiem - MOJE doświadczenie. Zdobyte na własnej skórze.
  4. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Nie lubię, gdy ktoś przekręca moje słowa. Gdzie napisałem, że mój sposób jest najlepszy, a wszystkie inne to gówno? Ale dobra, pomińmy to, to forum jest od dyskusji, która ma pomagać ludziom, a nie ostrzyć zęby na siebie. Sami specjaliści nie wyleczą nas za nas, że tak powiem. Prawdziwa gra odgrywa się w naszej głowie. Aha, też nie napisałem, że samym pozytywnym myśleniem da się z tego wyjść - staraj się trochę mniej jadu, a więcej rad dawać ludziom. Rozumiem, że też Ci ciężko, ale nie poprawisz swojego stanu dogryzając innym Ale tak. Każdy ma inne stadium przypadłości, jedni mniej, inni bardziej zaawansowane zaburzenia. Nie można wszystkich mierzyć jedną miara i mówić, że mój sposób nie pomoże, bo ktoś ma CHAD i mój sposób jest co najmniej śmieszny. Spoko, ale pomoże innym, może Napoleonowi akurat pomoże. Uwierz, że jeszcze 2 miesiące temu bałem się pisać, mówić o swojej chorobie, ponieważ bałem się nawrotów, a teraz? Staram się jak najlepiej, a wiesz dlaczego? Bo nikomu nie życzę takich stanów, jakie ja przechodziłem. Wiem, że mamy zawistne społeczeństwo, sarkazm i cynizm to jedne z naszych głównych cech, ale tu chyba wszyscy powinniśmy sobie podać ręce, by nawzajem się wspierać. Nie wiem, jak Wy, ale pisząc posty czuję się lepiej :) Może dlatego, że coś mnie ociąga od tych myśli.
  5. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Co do tego, że jak ktoś nie wierzy mi, a podburza moje słowa tyczyło się do Amen_Raha ;]Po raz kolejny brak czytania ze zrozumieniem. Dla mnie może mieć ks. Rydzyk, każdy wie o kogo chodzi, więc takie depilacyjne poprawki, tylko po to by choć troszkę pokazać swojej racji nie są na miejscu ;] Pomaga tylko na chwilę? Wiele książek, wielu psychologów, moja Pani Doktor od psychologii na studiach też, znaczna większość skłania się za ignorowaniem tych myśli, tak. Więc po co podważać te słowa tylko po to, by pokazać swoją większą racje, po to by mi dokopać? Jeżeli to wam pomoże, to spoko. Nie wchodzę w wasze gry. Wiem swoje i to staram się przekazać mówiąc WYŁĄCZNIE o nerwicy natręctw i lękowej, dalsze przytoczenia bardziej zaawansowanych zaburzeń są zbędne. Poznanie przyczyny lęku jest podstawą do pozbycia się jego, tak to chyba wie każdy, ale już we wcześniejszym poście napisałem swoją przyczynę, wiec? Też nie rozumiem po co to przytoczyłaś. Twierdząc po podpisie kochasz szydzić, zawsze mieć rację i ostatnie mocne słowo, a także traktujesz ironicznie ludzi. Tylko, że może odstaw to tutaj i skoro jesteś moderatorem to zobowiąż się do czegoś i albo staraj się naprowadzać ludzi na dobrą drogę, albo odpowiadać im z przekąsami i ironiami, ale widzisz do czego to prowadzi. Podsumowując. Napisałem swoją drogę, swoje przemyślenia i to co usłyszałem od ludzi (wiarygodnych) na temat tej choroby. Skoro jednej osobie mogłem pomóc, to bardzo się cieszę. Jeżeli ktoś ma ochotę się denerwować i nabywać odcisków na palcach od pisania mi, jaki to jestem fałszywy w tym co piszę, proszę bardzo. NERWY :)
  6. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Rozmawiamy o nerwicy natręctw, lękowej. Tak, odbieram jako atak, każde bezpodstawne określenie kogoś, że robi komuś fałszywe nadzieje można odebrać jako atak, proste. Miejcie trochę więcej dystansu do siebie, bo widzicie.. Nawet tutaj, na zwyczajnej rozmowie na forum czuć jak wszyscy są spięci, wyniszczeni przez choroby, bez jakiegoś spokoju, czy zrównoważenia. Spoko, ktoś jest w beznadziejnym stanie, ale po co go przelewać na innych? Napisałem swoją drogę, czysta praktyka, żadnych jakiś wymyślonych, niesprawdzonych teorii. I co? Jakim prawem ktoś wchodzi, i pisze że karmie innych fałszywymi nadziejami? Skoro ktoś mi nie wierzy, mógłby się chociaż nie udzielać. Wiem co przeszedłem, ale widzę, że Linka zaraz zacznie ze mną bój, o to kto był bardziej chory, to jest powalone. Nie będę pisał tekstu do osoby, która ma schizofrenie, bo nic o niej nie wiem, ale piszę do osób, które biją się z przyzwyczajenia do myślenia o czymś, do natręctw. Więc nie rozumiem, po co te przykłady. Krytyka konstruktywna? To samo pytanie możesz zadać Amen_Rahowi. To, że nie jestem tu tak długo jak on, nie znaczy, że masz mieć inne podejście do nas.
  7. nowiesz

    dla niedowiarków.

    O tych stanach napisałem wcześniej, ale zamiast się mnie czepiać upierdliwie, tak bo czepiasz się upierdliwie, chociaż nie wiem o co. O to, że nie pamiętałem haseł do swoich poprzednich kąt? zdarza się. Czy o to, że wole kogoś podbudować na duchu i daję rady sprawdzone na sobie? Nie rozumiem Cię, temat tyczy się innego wątku, więc może porozmawiajmy o nim, zamiast się siebie czepiać nawzajem, co? Co do moich stanów, jakbyś skupił/ła bardziej na moim problemie, niż na tym, jak tu mi dopiec, to nie zadawałbyś/ała tego pytania, bo odpowiedz jest jasno wyjaśniona w tekście powyżej.
  8. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Amen_Rah, płacą Ci za demotywacje ludzi? Po co takie rzeczy piszesz? Piszę, że czuję się lepiej, znam tę chorobę bardzo dobrze, miałem takie stany o których wątpię byś cokolwiek wiedział, nie wierzysz? chciałem koniecznie nauczyć się oddychać inaczej niż inni, ponieważ przecież muszę się czymś wyróżniać, chciałem być najlepszy w czymś, przez co ubzdurałem sobie, że mam nie jeść, nie pić, nie spać, tylko ćwiczyć, ba.. Że mam mówić zdania tylko z jednym słowem, by być w nim najlepszym, i uwierz mi to nie są jakieś zwykłe lęki, które pojawiają się, gdy widzisz pająka na ścianie. Wiem z autopsji jak to u mnie przebiegało i staram się pomóc. Czy jestem nadmiernym optymistą? Wątpię, ale czemu mam nie być optymistą, skoro kilka razy pokonuję te same ataki, to czemu mam nie myśleć, ze następny też minie? Chcesz, masz ochotę to się pogrążaj. Wielu czytałem, którzy pisali, że z tego wyjść się nie da, itd itp. Nie da, bo sami się na to decydują. Widocznie mają słabą wolę, albo myślą, że leki czy psychoterapia zrobi to za nich, śmieszne. Ja nie biorę leków, jedynie bez recepty zwykłe proszki na nadrobienie magnezu. Co do pytań linki, tak. Znam genezę mojej przypadłości. Jest nią psychologia. Naczytałem się ok 2 lat temu dużo o zmianie osobowości, ulepszaniu własnego życia itd. I zaczęły mi się pojawiać takie wątpliwości (napisać do niej teraz, czy może niech pomyśli o mnie jeszcze) hmm, wiem, to było głupie. Ale potem przerodziło się w coś większego. Bo zaczęły zarażać każdą czynność mojego życia. Nikt w rodzinie nie miał takiej przypadłości, wpadłem w nią z własnej głupoty. Wiem, że choroby by nie było w ogóle, gdybym podszedł do tego z dystansem i od początku zamiast na siłę starać się to wszystko zapamiętać, po prostu czytał jak normalną książkę, niech przepływa. A ja panicznie bałem się, że znów będę taki jak kiedyś, czyli że znów mnie kobieta zostawi i dlatego pojawiły mi się lęki na temat własnej osoby, tyle.
  9. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Czy nadaje sens.. Moim zdaniem boją się, że bez niej wszystko się zawali, czy nie wiem co tam. Kolejny lęk, wiesz.. 90 % chorób wywoływanych jest przez lęk. I kiedyś.. Pewien chłopak miał tę samą przypadłość, co setki osób na tym forum, i wyleczył się w kilka dni.. Przestał się bać. Nie było strachu, nie było myśli. Nie było tych tysięcy przemyśleń, ponieważ wszystko było proste, bo spontaniczne, wolne z dystansem. Śmiać mi się chce.. Na początku leczenia trzęsłem się ze strachu na zwykłe spotkanie ze znajomymi, lęki myślowe mną rzucały jak szmacianą lalką, a teraz..? Robię co chcę, nie boję się. Jeżeli jeszcze Cię najdzie myśl, który sposób stosować (ja miałem tak kilka razy) wiedz.. Nie wdawaj się w dyskusje, nie wymieniaj się myślami ze sobą, niech sobie płynie co tam chce. Wiem, że będziesz czuł pierdzielnik w głowie, mrowienie w kolanach i rozkołysanie. Ale po 10 minutach, po godzinie czy nawet po 8 godzinach, ale przejdzie i poczujesz siłę. To znak, że pokonałeś. I za następne ataki będą już słabsze, nieodczuwalnie od razu, ale za kilka miesięcy tak.
  10. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Powiem Ci tak. Słyszałem o metodzie "zamieniania tych myśli na dobre, pozytywne" i przez co wpędziłem się w kolejny dołek, ponieważ nie widziałem, którą metodę stosować, moje natręctwa właśnie na tym polegają. Jestem roztrzęsiony, pełen wątpliwości, przez co ciągle bije się z tymi myślami, wracam do puntu wyjścia, zataczam błędne koło. Gdy zapytałem swojej psycholożki o metodę zamiany ich na pozytyw powiedziała, że nie zna takiej metody, ale bym robił tak jak mi pomaga. Byłem tylko na jednej wizycie u psychologa, nie chodzę bo mnie nie stać, a na państwowy, dobry gabinet wątpię bym się wcisnął w ciągu kilku najbliższych lat. Więc leczę się metodą nie odpowiadania tym myślom. Wiem, że najszybszym sposobem na wyjście z tej nerwicy jest po prostu pozbycie się leku. Tak, bo to są lęki. Obawiasz się czegoś, nie chodzi tu o lęki, typu, że boisz się wysokości, czy żab. Boisz się własnych myśli, tego że coś może się stać i dlatego starasz się z tym walczyć w głowie. Zastanów się kiedy natręctwa nasilają się najbardziej? W sytuacjach stresowych. Uspokój umysł, olej to wszystko. Nic Ci się nie stanie, jak będziesz to ignorował uwierz, będziesz nieskończenie razy lepszym, pełniejszym człowiekiem, gdy nie będziesz im odpowiadał, i już wyzdrowiejesz. Będzie ciężko, nawet bardzo, ale patrząc w wstecz - jestem żywym przykładem, że z tego wychodzi się tą metodą, która wycisza chorobę, osłabia ją - stopniowo.
  11. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Tak, racja. Obydwie te opcje wprowadzą nas prędzej, czy później do grobu Ale nie ma nic złego w wierzeniu, że można być w końcu zdrowym. :) Przynajmniej ja tak uważam.
  12. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Myślę, że jak już raz poradzi sobie z wrogiem, to ma się na niego sposób. Chociaż po części.. A nawrót..? Bać się dwa razy tej samej rzeczy? Dajmy sobie szanse, po co samemu się niszczyć. Tak, miałem nawroty, i właśnie mówię.. SĄ ONE SŁABSZE. Hmm.. Raczej to forum powinno być od dodawania, a nie podcinania skrzydeł, zwłaszcza dla ludzi w tym stanie
  13. nowiesz

    dla niedowiarków.

    No dokładnie, nie ma ludzi idealnych, którzy nigdy się nie smucą, nadmierne kumulowanie w sobie złych emocji, żalu, gniewu, roztrzęsienia prowadzi właśnie do znerwicowania człowieka. Ale właśnie.. Z umiarem. A ta choroba go nie zna, niestety...
  14. nowiesz

    dla niedowiarków.

    Witam. Mam kilka kont na tym forum dlatego, bo zapominam haseł ciągle, bo wchodzę już tylko sporadycznie, raz na miesiąc, albo wcale mi się nie chcę.. Ale do rzeczy.. Nerwice mam prawie dwa lata, stwierdzona przez specjalistę od nerwic lękowych, myślowych itd, etc. Zacząłem ją leczyć 5 miesięcy temu prawie, czyli jak nerwica była w stadium półtora rocznym. Powiem wam tak, miałem codziennie myśli samobójcze, nie chciałem żyć, nie czułem jakiejkolwiek nadziei na wyjście z tego. Wszystko stało się względne, niepojęte dla mnie. Kolory, świat, ludzie, słowa (a kto wie, może źle wypowiadam słowa, może mógłbym lepiej.) takie głupoty, kiedyś bałem się to napisać, a teraz..? nie robi na mnie żadnego wrażenia. Leczę się metodą ignorowania tych myśli, np. gdy przychodzi myśl (masz się wyróżniać na tle innych) to kiedyś ciągle biłem się ze sobą, ale jak się wyróżniać? mam np. tylko stawiać kołnierzyk w polówce, czy może powinienem być zielony i mieć trzy nogi? hah. są też myśli takie, że np słucham piosenki i jak mi wpadnie w ucho, to mam ochotę napisać coś podobnego, ale boję się, że już zawsze będę pisał tak podobnie. Akceptuję to. Napiszę jeden tekst podobnie, potem mi przejdzie i znów będę pisał jak dawniej, albo i lepiej, bo z rozwojem. Ignorancja to siła, byle nie wdawać się w jakieś sprzeczki z tymi myślami, człowiek będzie myślał zawsze, czy zdrowy czy chory, niech płyną zależnie od naszej ochoty. Po 3 miesiącach leczenia nie czułem jakiejś różnicy w tym, poza tym, że wiedziałem, że mam sposób na te myśli. Przeczytałem kilka artykułów z tego forum, jak nie kilkaset. Wielu mówi, że chorym będzie się zawsze, tylko można z tym nauczyć się żyć. GÓWNO PRAWDA. W moim przypadku leczenie tych myśli przebiega takim mechanizmem: Myśli nachodzą mnie bardzo często, może z troszeczkę mniejszą częstotliwością jak przy największym stadium choroby, ALE!! TE MYŚLI SĄ O WIELE, WIELE SŁABSZE!. Naprawdę to czuję, poczułem sens, że to nie polega na tym, że znikną jak bańka mydlana przekłuta przez palec, ale ich siła słabnie stopniowo. Człowiek zaczyna rozumieć, że one nie mają żadnego sensu, że to tylko lęki, że jak nie odpowiesz tym myślom, to stanie się to, co tam Ci się uroiło. Niech sobie przepływają jak chcą, one po pewnym czasie staną się słabsze, myślę, że po wakacjach, poczuje się jeszcze lepiej. Teraz tak co 2 tygodnie czuję się coraz lepiej, naprawdę. Coraz silniej, większy luz. Przegracie jeżeli będziecie się użalać, wiem że jest ciężko ale nie słuchajcie tych, którzy już dawno się poddali.
×