Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kamil_20

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Kamil_20

  1. Witam. Zasadniczo nie wiem, dlaczego w takim miejscu postanowiłem się wygadać. Może to dlatego, że niezbyt mam z kim rozmawiać o sprawach tak typowych, od dawna z nikim się nie spotykam. Postaram się przekazać Wam swój problem w taki sposób, żeby jasno zobrazować Wam moją sytuację i znaleźć zrozumienie. Otóż od dawien dawna miałem swoją wielką pasję. Robiłem to od zawsze, z wielkim zamiłowaniem. Poszedłem do technikum o profilu, który wydawał mi się bliskim jak żaden inny. W tym roku skończyłem szkołę. Napisałem maturę i egzamin zawodowy. Do matury (szczególnie z matematyki) przygotowywałem się starannie, na parę miesięcy przed egzaminem. Zależało mi na zdaniu wysoko matmy, chociaż orłem z maty nigdy nie byłem. Rozwiązywałem dziesiątki zadań, powtarzały się, bo z czasem zacząłem robić jedne i te same. Byłem przekonany, że do matury jestem przygotowany na miarę swoich możliwości. Do czasu egzaminu... Matma poszła mi zasadniczo okropnie, chociaż wyników jeszcze nie mam, to wiem to. Nie wiem, czy wystarczy mi punktów na zaliczenie. Pomyślałem sobie, że matma nie wypaliła, to pewnie cała matura nie wypali, ale przynajmniej z pewnością zdam egzamin zawodowy, bo przecież zdaję egzamin ze swojej pasji. Wczoraj był egzamin. O ile na sali wydawało mi się, że napisałem okej, to po wyjściu ze szkoły zdałem sobie sprawę, jak bardzo go spieprzyłem i że nie mam szans go zdać. Coś, na czym zależy mi najbardziej w życiu, coś co by mnie okropnie satysfakcjonowało - znowu nie wypaliło. Tkwię w przekonaniu, że jest nade mną jakaś klątwa. Nie potrafię zdawać egzaminów, w najważniejszych momentach daję ciała i oblewam to, do czego jestem najbardziej przygotowany. Czuję się niezwykle przybity, przez cztery lata technikum byłem pionierem w przedmiotach zawodowych, teraz coś się skończyło. Marzenia też się skończyły, bo były związane właśnie z maturą i zawodowym egzaminem. Rodzice są bardzo wymagający, nie wiem jak zareagują jak usłyszą, że przepieprzyłem 4 lata spędzone w technikum. Jestem od nich uzależniony, są moimi sponsorami. Nigdy mi nic w życiu nie wyszło, wszystko mam albo przez litość albo nie do końca fair. Moja pasja życiowa kopnęła mnie w d*pę, matura nie pozwoli mi iść na techniczne studia, a całe wakacje spędzę sam w domu. Nie spotykam się z dziewczynami, nie potrafię na siebie spojrzeć w lustrze, gdyż odraża mnie nie tyle mój wygląd, co własna głupota. Najgorsze jest to, że w momencie kluczowym nie dostrzegam błędów w swoich czynach, dopiero dostrzegam je po fakcie. Mam niską samoocenę. Nie chce mi się rano wstawać, nie bawi mnie nawalenie się w weekend. Często zastanawiam się jak by było, gdybym zginął w wypadku. Mam dopiero 20 lat, czuję się wypalony jak 90 latek. Wielu z Was powie, że oblanie szkoły to nic takiego, bo za rok są poprawki. Oczywiście, z tym, że dla mnie to koniec świata, bo miałem okropną nadzieję. A znowu jestem nikim.
×