Skocz do zawartości
Nerwica.com

aadriann

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aadriann

  1. O tym to ja dobrze wiem. I ja nie wierzę w to, że robię to dla jej dobra wszystko, nie wmawiam sobie nic. Robiłem to, przyznaję, ale na chwilę obecną rozumiem w czym tkwił mój błąd. Muszę dojrzeć do różnych spraw, wiem o tym, ale niestety, a może i na szczęście , lat sobie nie dodam i doświadczenia. Jutro porozmawiam z nią o wszystkim i spróbujemy dojść do odpowiednich wniosków, żeby podobne sytuacje nie miały już miejsca. Chce, żeby była szczęśliwa i ona sama ciągle powtarza, że tak jest. W większości spraw się myliłem, to prawda, jednak nie we wszystkich i o tym wiem, jednak nie to jest ważne. Ważne, że wiem już nad czym muszę pracować i o co tak na prawdę mi chodziło. Niektóre rzeczy sam źle interpretowałem, przez co potem były problemy, jednak wiem, że robiłem to w dobrej wierze. Teraz wiem, że nie do końca tak właśnie było, jak chciałem. Nie zależy mi na tym, żeby Cię ani nikogo innego przekonać do tego, jaki mam do niej stosunek, bo dla mnie jest ważne jak jest między mną a nią. Wy jesteście dla mnie obcymi osobami, których (prawie) na 100% nigdy nie zobaczę nawet na oczy. :) Jednak cieszę się, że pomogliście mi tak na prawdę ze sobą.
  2. I tak nie zdołam Cię przekonać do tego, co do niej czuje i jak dla mnie jest ważna z prostego powodu - nie znasz mnie. Możesz jedynie wnioskować z tego, co tutaj piszę. Nie widzisz nas razem i nie wiesz, kim dla mnie jest. Ale nie mam nawet powodu, żeby mieć do Ciebie o to pretensje. Uświadomiłem sobie jak jest, co muszę zmienić i to jest dla mnie najważniejsze, że wiem w czym tkwi problem.
  3. Za szybko odpowiedziałem, chcieliście mi pomóc, więc chce, żebyście również wiedzieli, jak ta sprawa, przynajmniej z mojej strony się zakończy.
  4. Ona, mogę to powiedzieć bez zastanowienia i zawsze tak odpowiem. Zastosuje się to tego, o czym pisaliście. Nie będzie zawsze tak jak chce, wiem o tym. Nie myśli tak jak ja, nie robi tego co ja, nie ubiera się tak jakbym do końca chciał, nie jest mną. Ale kocham ją, i pomimo tego, co tutaj pisaliście, nie czuje się egoistą. Jestem w stanie zrobić dla niej wszystko, nawet jeśli ma być to bardzo nie po mojej myśli. A to co było, to było, minęło. Nic na to nie poradzę co robiła, jaka była. Najważniejsze jest, jaka jest teraz i co do mnie czuje. Myślę, że z czasem się pogodzę z tym co było i zamknę ten etap w naszym życiu.
  5. Wiem, że przesadzam, ale czytając to wszystko dochodzę do wniosku, że wszystko robię źle, i to co ja chce się nie liczy. A to, że niektóre sprawy są dla mnie ważne, a dla innych to są pierdoły, to ja wiem. Ale jeśli dla mnie coś jest ważne, to nikomu nic do tego. Nie chodzi przecież o to, że kupiła buty, które mi się nie podobają, ale to, co z tego wynika i z innych tego typu spraw. To, że moje zdanie się nie liczy, przynajmniej ja to tak odbieram. A jeśli słyszę, że będzie tak a tak, a następnego dnia widzę, że jest na odwrót, to ciężko mi uwierzyć w jej słowa, skoro ciągle widzę, że jest ciągle tak samo. Tak samo jeśli chodzi o to, że czegoś mi nie powiedziała. Dla mnie to jest ważne i chyba to się liczy, a nie że dla kogoś jest to nieważne. Jeśli ja chce o czymś wiedzieć, to chyba mam do tego prawo, prawda? A jeśli ona mi o tym nie mówi, to nie mogę jej uwierzyć do końca, bo nie wiem tak na prawdę o czym mi jeszcze nie powiedziała, co dla niej było nieważne, a dla mnie dokładnie na odwrót.
  6. Nie napisałem tutaj, żeby szukać poparcia, tylko pomocy. Widzę punkt widzenia kobiety, chętnie tez poczekam na wypowiedź jakiegoś mężczyzny. Czyli z tego co tutaj czytam, wina jest we wszystkim moja, ja muszę szanować wszystko, co nie jest po mojej myśli, ale jak czegoś ja nie chce, to powinienem to zrobić z myślą o niej? Moje zdanie i to co ja chce się nie liczy, bo ona chce tak a tak, więc ja nic nie mam do tego? Bo póki co tak zrozumiałem. A co do mówienia o wszystkim. Hmm, czyli lepiej nie mówić o wszystkim tylko o tym, co jest ważne dla mnie, a nie drugiej osoby? Troszeczkę się chyba pogubiłem...
  7. Nigdy nie uderzyłbym kobiety, nie jestem tego typu facetem. Teraz zrozumiałem, że jedyną jej winą jest to, że nie mówiła mi o wszystkim, nie była ze mną do końca szczera. Uważam również, że to, że często nie bierze mojego zdania pod uwagę, nie jest w porządku. Bo jeśli nie odpowiada mi coś, to nie zawsze powinna robić to co chce, tylko uszanować moje zdanie, prawda? Trzeba iść na kompromis, a nie tylko, że ja powinienem wszystko szanować i akceptować, jeśli mi coś nawet nie odpowiada. Jeśli proszę ją, żeby czegoś nie robiła, a ona i tak to robi, to chyba nie jest to w prządku wobec mnie. Nasze gusty odnośnie ubioru nie różnią się znacznie, są to pojedyńcze rzeczy. Wiem, że nikt nie jest taki jak ja, chociaż bardzo bym chciał, żeby tak było. Jesli jej coś nie odpowiada, nie robię tego. Zawsze muszę uszanować jej zdania, ale ona już tego nie musi? Trzeba chyba iść bardzo często na kompromis, żeby obie strony były zadowolone, chyba się nie mylę. A co do przeszłości jej, to i tak nie mogę się pogodzić z tym, że było tak a nie inaczej, chociaż nie mam na to wpływu, i nie wiem co muszę zrobić, żeby tak się stało. Przez to wszystko nie mam do niej zaufania, a uważam, że do najważniejsze. Ja jej nie okłamuje, mówię o wszystkim, mniej ważnym czy ważniejszym, miłym czy przykrym, bo uważam, że to podstawa. Będę nad sobą pracował, a co do tematu, to jeszcze chętnie poczekam na wypowiedzi kilku innych osób, chociaż wy już mi otworzyliście oczy na kilka spraw. W większości spraw wina była głównie moja, chociaż w pewnej części była też jej, ale w znacznie mniejszym stopniu, zdaje sobie z tego sprawę. I nie myślę tylko o sobie, większość rzeczy robię z myślą o niej, żeby było jej jak najlepiej (nie mówię tutaj o sprawach, które w tym temacie poruszyłem. Ehhh przypomnial mi się mój sen,w którym wszystkie dziewczyny w szkole chodziły nago Także fajnie,że chodzi nago,po co się do szkoły ma ubierać przecież Po prostu zapomniałem dopisać "tak" między "żeby" a "ubierała", a wy od razu mnie za słówka łapiecie.
  8. antracytowa Masz rację, teraz zdałem sobie z tego sprawę. Tak na prawdę chciałbym, żeby ubierała się tak jak chce, wyglądała, robiła to co chce, była taka jak chce. Nie potrafię zaakceptować jej przeszłości, to prawda. A najgorsze jest to, że tak na prawdę nic strasznego nie robiła. Jestem beznadziejny, teraz to widzę. Dziękuje za pomoc, temat do zamknięcia.
  9. agusiaww Nie chodzi o to, że mówię jak ma się ubierać. To jak ona chce się ubrać, a to jak ja chciałbym, żeby się ubierała, nie różni się za bardzo. Jeśli mi się coś nie podoba, to powinna to uszanować i nie zakładać tego wiedząc, że mi się to nie podoba. Nie jest to chyba ogromne wyrzeczenie. Co do chwalenia się tematem seksu, to musiałaś mnie źle zrozumieć. Ona poinformowała o tym swoją przyjaciółkę, tylko ją. Ale to, że pisały która po kim to zrobiła było czymś nieprzyjemnym. Rozmawialiśmy już na temat mówienia o wszystkim nieraz. O tym, że wolę usłyszeć najgorszą prawdę niż najpiękniejsze kłamstwo. Chyba we wszystkim musi być jakiś kompromis, prawda? A nie o akceptacje wszystkiego, nawet jeśli mi to nie odpowiada. linka Nie chodzi o to, czy dla niej jest to ważne. Ważne jest to, że dla mnie ma to znaczenie, a jeśli ma to dla mnie znaczenie, to chcę o tym wiedzieć. Co do zakupów, to nie ona za nie płaci, tylko jej rodzice, ona jeszcze nie zarabia na siebie. Wiem, że to, że sprawdzałem o czym pisała z przyjaciółką było bardzo nieodpowiednie, lekko mówiąc, ale w tej chwili nie mam jak sprawdzić czy mówi prawdę. Nie dała mi szansy, żebym już na początku wierzył w to co mówi bez nawet chęci sprawdzenia prawdziwości jej słów, więc teraz w pewien sposób chce sprawdzić, czy teraz mówi prawdę. Jeszcze ta sama sprawa, o której mówiła agusiaww, sprawa ubierania się. To, że nie życzę sobie, żeby ubierała się do szkoły jest chyba zrozumiałe, przynajmniej wg mnie. Jeśli jest ze mną, to niekoniecznie chce, żeby pokazywała to i tamto innym. A co do tego, co lubi każda kobieta - być podziwiana, pokazać co ma.. Ale ja się nie spotykam z każdą kobietą tylko z nią, więc nie obchodzi mnie, co robią inne dziewczyny/kobiety. Co do tego, że chce wiedzieć co robiła zanim była ze mną. Jestem teraz z nią, a to co się działo z nią jest dla mnie ważne, bo ona jest dla mnie ważna. A jak ktoś dzwoni do niej po pijaku i chce się umówić i mówi różne rzeczy, to chce o tym wiedzieć. Może dla niej to bez znaczenia, bo ją to nie interesowało, ale ważne jest, że dla mnie ma to znaczenie i chce o tym wiedzieć. Chciałabyś, żeby do twojego faceta wydzwaniały pijane laski i gadały różne rzeczy, chciały się z nim umawiać? Raczej nie.. A myślę, że chciałabyś o takiej sytuacji wiedzieć. Wiem, że na pewno są jakieś sprawy, o których być może nawet teraz nie pamięta, w jakich była ze mną nieszczera lub coś przemilczała, ale na to nie mam już wpływu. Nie wiem, jak mam się pogodzić z tym, co było. Jak zamknąć ten etap i jak sobie radzić, jeśli te myśli będą powracały?
  10. Witam! Mam pewien problem, który polega na tym, że nie mogę się pogodzić z tym, co było w przeszłości. Wiem, że nie mam na to wpływu, tak na prawdę nigdy nie miałem, a w sytuacjach, w których mogłem coś zmienić, nie zrobiłem tego. Nie mogę się pogodzić też z tym, jacy są ludzie, nie wszyscy, ale znaczna większość i z tym, że nie mogę nic na to poradzić. Mam 17 lat, spotykam się z dziewczyną od ponad 3 miesięcy, jest ona w moim wieku. Kocham ją, jest w tej chwili dla mnie najważniejsza, jej szczęście i bezpieczeństwo są w tej chwili dla mnie najważniejsze. Byłbym w stanie nawet zrezygnować z treningów MMA oraz chodzenia na siłownie, gdyby zaszła taka potrzeba. Całe szczęście ona nie chce tego, bo wie, że jest to też coś, co lubię robić i jest to czas, kiedy mogę zrobić coś dla siebie, wyżyć się fizycznie i oderwać się od wszystkiego. Problemy zaczęły się już na początku naszych spotkań. Jestem typem faceta, który woli znać najgorszą prawdę niż żyć w słodkiej niewiedzy. Dowiedziałem się, od niej z resztą, że zanim się poznaliśmy, spotykała się z mniej niż 10 facetami. Te znajomości w znacznej większości kończyły się po pierwszym spotkaniu, bądź też nawet do nich nie dochodziło, kończyło się tylko na tym, że pisała z kimś. Jednak był najpierw jeden chłopak, z którym spotykała się około miesiąc, tylko w szkole. Całowali się, spotykali w gronie znajomych, jednak nie był to ktoś dla niej, więc zanim się to na prawdę zaczęło, już się skończyło. Jednak później poznała innego chłopaka, spotykali się się przez ok. 4 miesiące, z czego przez 2 tylko w zasadzie byli parą, bo pierwsze 2 to było raczej takie flirtowanie, jeśli można to tak nazwać. Mówiła mi, że była z nim szczęśliwa, był fajny, sympatyczny, lubiła z nim się spotykać i spędzać czas. Przestali się spotykać, gdy okazało się, że pod koniec oszukiwał ją i spotykał się ze swoją było dziewczyną. Zerwali ze sobą. Jednak zanim to zrobili, dotykał jej piersi (podobno przez bluzkę i stanik, ale jednak) i miejsc intymnych, jednak nie wkładał palców do środka ani nie doprowadził jej do orgazmu. Ona zadowoliła do ręką. Nic więcej nie robili, jednak tutaj pojawia się kolejna sprawa, czyli sprawa zaufania. Mówię jej o wszystkim, nie okłamałem jej w ani jednej sprawie. Nawet jeśli chciałem tak zrobić, żeby wyszło tak, jak ja bym chciał, to później się poprawiałem, zawsze. Uważam, że to najważniejsza rzecz w związku. Niestety, zanim zbudowaliśmy je, ona zdążyła podkopać fundamenty zaufania. Nie była ze mną szczera w różnych sprawach. Coś przemilczała, coś zmieniła, żeby wyszło na jej. Tego, że pisała z kimś kiedy już się spotykaliśmy. Że ktoś dzwonił do niej pijany, chcąc się spotkać, i kilka innych, podobnych spraw. Nie brała też mojego zdania pod uwagę, np. kiedy jechała na zakupy, prosiłem, żeby nie kupiła tego a tego, ogólnie czegoś, co mi się nie spodoba. Obiecała, że tego nie zrobi. Na drugi dzień zobaczyłem, że zrobiła dokładnie na odwrót. To tylko jednak z kilku podobnych sytuacji, jak np. prosiłem, żeby nie ubierała się do szkoły w prowokujące ubrania, tj. takie, w których podkreślane są nogi i pośladki. Powiedziała, że ok, a następnego dnia jak przyszedłem po nią pod szkołę, to ubrana była w spodenki materiałowe, pod sam tyłek. Powiedziała, że już tak nie zrobi, że do końca szkoły tylko te 3 tygodnie, i że wytrzyma. Mam taką nadzieję, bo po prostu nie chce, żeby zwracała niepotrzebnie uwagę facetów i prowokowała ich. Dla mnie może się tak ubierać, bo mi się to podoba, ale do szkoły nie chce, żeby tak chodziła ubrana. Jest ze mną, więc nie chce, żeby ktoś oglądał jej "krągłości". Ja wiem, że same te rzeczy są bez znaczenia, ale chodzi o to, co się za tym kryje, czyli zaufanie i branie zdania partnera pod uwagę. Ona za każdym razem przeprasza za to i mówi, że to się zmieni. Jednak kilka dni później jest podobna sytuacja, i znowu przeprosiny i chęć poprawy. Jednak z czasem to zaczynają być słowa pozbawione znaczenia, bo jak można wierzyć w coś, jeśli na każdym kroku widzi się, że nic się nie zmienia? Kolejną sprawą jest to, że czasami powie coś głupiego, bez znaczenia, coś, co wiem że nie jest prawdziwe, np. że jeśli nie podoba mi się, jak się ubiera, to mogę sobie zmienić dziewczynę, albo że jestem z nią tylko dla seksu. Wiem, że mówi to bez namysłu, sama wie, że tak nie jest, jednak rani mnie tym, i to bardzo. Nie zamieniłbym jej za żądną inną, pomimo tego, że może i są kobiety ładniejsze od niej, z ładniejszym ciałem, jednak dla mnie one się nie liczą, i ona jest najładniejsza i jest moim ideałem. Temat seksu jest również dla mnie ciężki, ponieważ wiem, że ten, z którym się spotykała dłużej, dotykał ją w miejscach, które są dla kobiety ważne. A wszystko co z nią jest związane, jest dla mnie ważne. To, że to robił, jest dla mnie bardzo nieprzyjemne. Mieliśmy swój pierwszy raz wspólnie, ona była dziewicą, ja - prawiczkiem. Później na facebooku przeczytałem, że rozmawiając z koleżanką, w sumie przyjaciółką, w pewien sposób się tym chwali przed nią. "-Zrobiłaś to przed tą." "Noo, ale po tamtej." Jest to dla mnie dziwne, tak jakby się licytowały, która pierwsza, która ostatnia to robiła. Podobno nikomu innemu tego nie mówiła, jednak i tak jest to dla mnie dziwne i zastanawiające. Nie jestem jak większość facetów, nie mówię "O, moja dupa jest zajebista, ma cycki i ją rucham ciągle". Seks z nią jest dla mnie czymś ważnym, tak jakbyśmy się "uzupełniali", byli jakby jednością. Więc jeśli tak mówiła o tym, to było to dla mnie nieprzyjemne. Innym problemem jest to, że kiedyś była w klubie, ktoś z nią tańczył, ja się odwróciła, to chciał się z nią po prostu, na chama, przelizać. Odepchnęła go, jednak i tak ta myśl nie daje mi spokoju, że ktoś w ogóle chciał to zrobić jej, osobie którą kocham. Wszystkie te sprawy stopniową się kumulowały. Jak zapomniałem o sprawie A, przychodziła sprawa B. Wtedy sprawa A się odzywała znowu. I tak ciągle. Kilka dni temu doszło to do takiego stopnia, że myślałem o tym ciągle, i nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Jak nigdy nie płakałem z takiego powodu, bo nie miałem tego typu problemów, tak wczoraj siedząc przed kompem i gadając z nią na gg, popłakałem się dwa razy. Myślałem o tym ciągle, całymi dniami, w drodze do szkoły, w szkole, wszędzie. Tylko gdy się z nią widziałem, to chwilę o tym pogadaliśmy albo i dłużej, a potem o tym nie myślałem. Potem, jak się żegnaliśmy, myślałem o niej i wtedy wracały wszystkie te sprawy. Wczoraj rozmawiałem z przyjacielem o poradni psychologicznej, z której pomocy on korzystał, ale dzisiaj rano, w drodze do szkoły, pomyślałem, żeby pójść do pedagog w szkole pogadać o tym. Zrobiłem tak, pogadałem, chociaż było ciężko na początku mówić o tym wszystkim obcej osobie. Na razie mnie to uspokoiło. Pogadałem jeszcze potem z ojcem i na razie jest ok. Jednak wydaje mi się, że to wróci, że to tylko chwilowy spokój. Wiem, że nie mam na to wpływu, co było kiedyś, a tym bardziej na to co myślą lub robią inni ludzie, jednak nie daje mi to spokoju. Wystarczyło, że niechcący spojrzałem na zdjęcie, na którym ktoś ją przytula, jeszcze z gimnazjum, to prawie wszystko by mi się zwaliło na głowę, ale jakoś dałem radę. Napisała mi, że ona tego nie odwzajemniła, i że on tak robił do każdej, jednak nic mi to nie pomaga. Nie potrafię też uwierzyć w to, że darzy mnie ona takim samym uczuciem jak ja ją. Jeśli jest ktoś w stanie mi pomóc, to będę niezmiernie wdzięczny. Adrian -- 01 cze 2011, 22:44 -- Zapomniałem też dopisać, że rozmawiałem z nią o tym, żebyśmy mogli czuć się swobodnie w swoim towarzystwie, nie udawać nikogo innego. Chce wiedzieć jaka jest na co dzień, jaka jest na prawdę, a nie jaką ona chce mi siebie pokazać. Wydaje mi się, że jest sobą przy mnie, ja również mogę się przy niej czuć swobodnie. Każdy problem postanowiliśmy rozwiązywać rozmową, bez zbędnego, dziecinnego obrażania się, tylko porozmawiać o tym od razu. Nie jest ważne z czyjej winy się pokłóciliśmy, mojej czy jej. Ta osoba, która uważa, że powinna zacząć rozmowę i jest na siłach to zrobić, robi to. Jak widać sprawdza się to i dzięki temu unikamy nieprzyjemnych sytuacji, że któreś z nas ma wracać do domu, a temat ma być otwarty, ale problem nierozwiązany. -- 02 cze 2011, 07:16 -- Nie potrafię wyobrazić też sobie, jak ktoś może darzyć mnie takim uczuciem, jak ja tę osobę. Mówi, że z nikim nigdy nie była tak szczęśliwa jak ze mną. Widzę, że jest dobrze między nami, ale nie mogę uwierzyć, że jednak ja jestem tym, z którym jest najszczęśliwsza. Mówi, że to co było nie ma dla niej znaczenia, nie interesuje ją ten czy tamten, co było to było, nikt nie był dla niej tak dobry jak ja i nikogo wcześniej nie kochała, kocha mnie bardzo mocno i jestem dla niej najważniejszy, ale ja nadal nie mogę się pogodzić z tym wszystkim, co było kiedyś. -- 02 cze 2011, 07:26 -- Ciężko mi uwierzyć, że kocha mnie tak mocno, jak ja ją, takiego jakim jestem, czyli z wszystkimi moimi wadami. Nie lubię z nią rozmawiać o tym wszystkim, o czym tutaj wam napisałem, bo robi jej się smutno, czasem nawet płacze przez to, co mówię. Wiem, że sprawiam jej przykrość mówiąc to, o czym tutaj pisałem, a gdy widzę, że jest jej przykro z tego powodu co myślę i mówię, to czuje się wtedy z tym jeszcze gorzej... Bo kiedy ja mam problem, to znaczy, że MY mamy problem. Jeśli ona albo ja jestem nieszczęśliwy, jest mi smutno, to druga osoba czuje się tak samo, a bardzo tego nie chce. Chce widzieć jak się uśmiecham, i że jest jej ze mną dobrze, ale w to najpierw muszę uwierzyć i pogodzić się z przeszłością, zamknąć ten etap jej, ale i po części naszego życia.
×