Cześć, zarejestrowałem się specjalnie na tej stronie mając nadzieję, że ktoś mi pomoże. W domu jestem sam, nie mam rodzeństwa i naprawdę jak mam jakiś problem to muszę sobie sam jakoś pomóc co nie jest łatwe, nie mam żadnego wsparcia. Gdy jestem zły, zdołowany to idę do swojego pokoju i siedzę zamyślony, a swoją złość duszę w sobie i czasami jak już naprawdę jestem zdołowany to mażę sobie aby mnie ten bug zabrał już do nieba. Wiem wydaję się to śmieszne, ale czasami mam już naprawdę dość, jest mi strasznie ciężko a to wszystko się zaczęło od 4 klasy podstawowej, gdy to koledzy zaczęli mi dokuczać i śmieli się ze mnie. Nie było mi łatwo, tym bardziej że nauka mi szła coraz gorzej i nauczyciele zaczęli się mnie czepiać a koledzy mieli z tego ubaw aż po pachy i tak jest do dziś z rok na rok coraz gorzej, gdyby mój wujek żył, a niestety tak nie jest to na pewno by do tego nie doszło, zawsze mogłem na niego liczyć. Oprócz wujka straciłem też inne osoby, ale nie będę o tym pisał. W domu też różnie bywa, są kłótnie itp. naprawdę mam już tego serdecznie dość, wiele razy myślałem już o samobójstwie raz nawet próbowałem to zrobić, ale się zawahałem. Teraz jestem już w innej szkole i na początku było w miarę dobrze bo starałem się być "fajny" ale przez to, co już doświadczyłem było mi ciężko się z tego podnieść i nie spodobałem się wszystkim, bo jestem cichy, zamknięty w sobie, najchętniej bym z nikim nie rozmawiał i lękliwy. No ale zawsze znajdą się osoby co to wykorzystają prawda, no powróciło to do mnie jak bumerang. Nagle wszystko się zawaliło, nie potrawie tego naprawić, zacząłem upuszczać znowu lekcje bo po prostu mam ogromną nie chęć i przyznam że się boję, boję się co mnie dzisiaj nie przyjemnego spotka. Raz mnie tak zdenerwowali że aż dostałem jakiś drygawek. Teraz wiele osób przez to, że upuszczam lekcję mnie teraz nie lubi i robi to samo, czyli dokucza. Teraz doprowadzili mnie do takiego stanu, że nie byłem w szkolę parę dni, i mam zamiar w najbliższym czasie pojechać do psychologa, może mi jakoś pomoże i zrobię badania na nerwicę, bo na 100% ją mam, bo czy to normalne aby człowiekowi pociły się cały czas ręce, waliło mocno serce aż czasem brakuje tchu gdy się denerwuje, a denerwuje się o byle co i potrafię byle czym się przejąć. Muszę tylko jakoś się usprawiedliwić i powiedzieć że w najbliższym czasie zrobię sobie badania, ale jak ja mam to wytłumaczyć dyrektorowi ?
PS. przepraszam, że się tak rozpisałem